wtorek, 11 października 2016

Paulina – część 8

Pomocny

Tomasz Bordych nie należał do ludzi szczególnie wygadanych, ale też nigdy nie miał problemów z mówieniem. Jedynie specyficznie wymawiał wyrazy z R, zwłaszcza gdy to następowało po spółgłoskach. Paulinie taka wymowa przywodziła na myśl francuski akcent i nawet kiedyś powiedziała o tym Tomkowi. Ten wyjaśnił jej, że jako dziecko miał podcinany języczek, i zażartował że chyba coś poszło nie tak w tym zabiegu.
Tomasz jednak nigdy się nie jąkał, nie umiał długo milczeć, gdy ktoś prowadził z nim rozmowę, zapytany szybko odpowiadał, a teraz, gdy nagle został postawiony przed oblicze czteroletniego Bartusia, to nie umiał sklecić ani jednego, sensownego zdania.
Paulina zauważyła jego stan, to jak delikatnie rozchyla usta, by potem szybko je zamknąć, a zaś ponownie otworzyć.
Coś nie tak? – spytała, przybierając na twarz delikatny uśmiech.
Nie, nic, nie, tylko... nie – wydukał niczym dziecko, które dopiero co nauczyło się mówić, albo poczuło czymś zawstydzone i skrępowane.
Nie? – dopytywała. – To znaczy, że...
Nie mówiłaś, że masz dziecko?! – nieco się uniósł. – Nie zrozum mnie źle... ja się nie spodziewałem.
Rozumiem, że to kończymy, bo boisz się odpowiedzialności? – dopytywała, poprawiając Tośkowi kurteczkę. Uznała, że na dworze jest za zimno, by ten chodził rozpięty, więc zapinała niewygodne guziki.
Tomek wpatrywał się w malucha i blondynkę, która trzymała go na kolanach. Dziewczyna co jakiś czas na niego zerkała swoimi hipnotyzującymi, zazwyczaj roześmianymi, ale teraz poważnymi, błękitnozielonymi oczami.
Nie boję się odpowiedzialności – przemówił niezwykle pewnie, zbierając w sobie niemal wszystkie pokłady stanowczości i pewności siebie. – Zależy mi na tobie, więc twoje dziecko nie będzie problemem. Jeśli mogę kochać ciebie, to pokocham i twojego syna, ale... ale... ty... późno o tym powiedziałaś.
Bałam się. – Spuściła głowę i ledwie powstrzymała śmiech. Starała się ukryć swoje rozbawienie przed brunetem, a mały Bartuś mrużył oczy, gdyż wypatrzył już opakowanie, takie samo jak to z croissantami, leżące na tylnym siedzeniu.
Niepotrzebnie. – Wzruszył ramionami, a potem położył dłoń w pobliżu jej szyi. – To ja się teraz boję. Nie wiem ile jeszcze ukrywasz. Poza tym... ja i dzieci... to nigdy nie szło tymi samymi drogami.
Nie lubisz ich? Nie chcesz mieć własnych?
Chcę! – niemal wykrzyknął. – Znaczy, myślałem o tym, jasne, że tak, tylko... Dotychczas nie miałem za dużo styczności z tak małymi dziećmi. Mam wrażenie, że one mnie nie lubią. Jakby to powiedzieć, po prostu, nie mam wprawy.
Zawsze możesz jej nabrać – zaproponowała.
Wiem. Postaram się. Teraz będę musiał. – Wskazał na Bartka obiema dłońmi, a ten chwycił za jedną z nich.
Dasz rogalika? – zapytał, wskazując na papierowa torbę na tylnym siedzeniu.
Tam nie ma rogalików. Są tylko papierki, ale dam ci cukierka. – Wyjął ze schowka opakowanie do połowy pełne tik-taków. – Lubisz miętowe?
Lubiem wszystkie. A najbardziej to lubiem rogaliki. Paulina ma w takich torbach rogaliki, a nie papierki – wyjaśnił, rozumując na swój dziecięcy sposób, a potem zabrał od bruneta opakowanie tik-taków i zagrzechotał nim.
Słuchowi Tomasza nie umknęło, że mały powiedział na matkę po imieniu, ale postanowił na razie przemilczeć ten temat. Pochwalił natomiast go za rezolutność.
Jest bardzo bystry – rzekł do dziewczyny.
Pewnie po mojej siostrze – stwierdziła. – To mój siostrzeniec – wyznała w końcu i teraz już nie powstrzymywała śmiechu.
Oszukałaś mnie!? – zdziwił się, a nawet krzyknął.
Przepraszam, nie gniewaj się – uspokajała go, ale ciągle się przy tym uśmiechała. – Chciałam sprawdzić jak zareagujesz, to był taki test, poza tym, ja Bartka traktuje prawie jak mojego syna. Natalii ciągle nie ma, goni za miłością i to ja i mama się nim zajmujemy.
Teraz rozumiem – potwierdził. – To dlatego tak często nie miałaś czasu i musiałaś wracać na daną godzinę.
Właśnie. To wszystko przez niego. – Przytuliła mocniej Tośka do siebie.
Fajny jest – stwierdził brunet. – Piątka? – zapytał. – Przybijesz?
Bartosz oczywiście przybił, a potem wskazał palcem na tylną szybę.
Mama, Michał i babcia idą – oznajmił, gdy tylko dostrzegł dwie kobiety i chudego, niewysokiego faceta ze skórzaną, podróżną torbą w jednej dłoni i plecakiem Natalii w drugiej.
Czas wysiadać – zapowiedziała Paula i otworzyła drzwi, a potem, wysiadając, wyniosła też Bartusia z samochodu i postawiła na chodniku, dokładnie przed jego rodzicielką.
Całowali się! – krzyknął wesoło czterolatek, a potem zaklaskał w dłonie i zagrzechotał tik-takami.
Przestań – syknęła na niego blondynka, podając jednocześnie dłoń niejakiemu Michałowi, którego miała przyjemność pierwszy raz widzieć na oczy. Nie potrzebowała jednak wiele, by stwierdzić, że ten facet jest zupełnie inny od wszystkich swoich poprzedników.
Niespodziewanie Tomek wysiadł z samochodu, stanął przy boku swojej dziewczyny i z uśmiechem na ustach, powiedział:
Cześć.
Przy okazji też się przedstawił, ale nie jako chłopak, a jako kolega Pauliny. Zdecydował się nawet na muśnięcie jej mamy w rękę, gdy mu ją podała. Pochwaliła go za dżentelmeństwo i zaprosiła do środka. Odmówił, starał się wymigać, ale na nic mu się to zdało, gdyż usłyszał jedynie:
My idziemy i na was czekamy. Zaciągnij go. No chyba, że spieszy się do pracy.
Nie, akurat nie – powiedział do pleców Iwony. – Tylko...
Tylko co? – zapytała Paula, zakładając dłonie na jego szyję. Musnęła w usta. – Idziemy – wyszeptała, a potem złapała go za rękę i pociągnęła za sobą.
Zdążył jeszcze tylko się uśmiechnąć i założyć blokadę na samochód, za pomocą jednego przycisku na pilocie.
W pewnym sensie czuł się niezręcznie będąc pierwszy raz w mieszkaniu swojej dziewczyny i to na dodatek w momencie, gdy akurat byli w nim wszyscy domownicy. Nie był na to przygotowany, a na pewno nie tego dnia. Został jednak postawiony przed faktem dokonanym, więc musiał się jakoś zachowywać, rozmawiać, by nie ujść za dzikiego odludka. Opowiedział więc wszystkim o tym jak Paulina wpuściła go w maliny i zrobiła z Tośka własnego syna. Wszyscy się śmiali, Natalia najbardziej. Nawet powiedziała Michałowi, że też mogła tak zrobić i powiedzieć mu o Bartku na samym końcu, dopiero dziś, jakby go zobaczył.
Ja nie wiem czy ja bym zareagował tak spokojnie. Ja muszę mieć wszystko wcześniej zaplanowane – odpowiedział.
Przy kobiecie to nie jest możliwe – stwierdził. – Paulina nawet nie potrafi sobie zaplanować dnia tak, by się nie spóźnić – skrytykował, ale spojrzał na nią pobłażliwie, z lekkim, szczerym uśmiechem.
To nie są spóźnienia – zawołała, krzywiąc się. Oparła się tak mocno, że głowę podniosła do góry i spojrzała w sufit. – To lekkie niedoczasy – dopowiedziała.
Niedoczasy? – zdziwił się, wpatrując w jej długą, łabędzią szyję, w którą teraz najchętniej, by się wgryzł niczym wampir, ale przecież nie mógł tego dokonać przy takiej publiczności. – Twój ostatni niedoczas miał czterdzieści osiem i pół minuty – wypomniał.
Liczyłeś to?
Nie, ale spojrzałem na zegarek.
Iwona się zaśmiała, słysząc wymianę zdań córki i jej partnera. Chciała już wstać i zabrać się za zmywanie, zostawić młodych samym sobie, a nawet zabrać od nich Bartka, który opowiadał o średniowiecznych zamkach jakie widział w telewizji, na jednym z kulturowych programów, dotyczących zabytków i historii.
A ty wiesz, że ja bywałem kiedyś rycerzem – zagadał go Tomek.
Jak to bywałeś rycerzem?
Bawiłem się w Londynie w rekonstrukcje różnych bitew, wojen. W Polsce kiedyś też się tym fascynowałem za dzieciaka. Teraz już nie mam na to czasu, ale możemy cię z Pauliną kiedyś zabrać na taki pokaz.
Byłoby świetnie – pochwaliła Natalia, która w głowie już miała zaplanowany cały dzień, jaki mogłaby spędzić z Miśkiem lub koleżankami, bez konieczności ciągnięcia ze sobą syna.
Niespodziewanie Tomek złapał matkę swojej dziewczyny za nadgarstek, gdy ta zabierała jego talerz.
My pozmywamy – nie zaproponował, a stwierdził. – Prawda, Paulina, pozmywamy, nie? – Wstał i spojrzał na blondynkę.
Jasne. – Wzruszyła ramionami, jakby nie do końca rozumiała o co mu chodzi.
Nie możesz zmywać, jesteś gościem – powiedziała Iwona.
Ale ja lubię zmywać – upierał się i rozpoczął zbieranie pustych naczyń ze stołu.
Iwona jeszcze próbowała go powstrzymywać, ale córka jej w tym przeszkodziła, słowami:
Zostaw go mamo, jak chce niech zmywa. Idźcie do pokoju, twojego albo naszego, a my tu ogarniemy.
Zaczesała palcami włosy do tyłu i wstała, by schować niezjedzoną sałatkę i kilka kotletów do lodówki. Gdy wróciła się po chleb, by umieścić go w chlebaku, a Michała i Bartka już nie było, gdyż ten młodszy koniecznie chciał pokazać starszemu swoje zabawki, to matka szepnęła jej na ucho:
Facet, który lubi zmywać, ideał.
Właśnie, gdzieś ty go znalazła? – doszepnęła Natalia, na tyle cicho, by Tomek, stojący już przy zlewozmywaku i poprawiający rękawy swojej koszuli z lekkiego, jasnego dżinsu, nie mógł jej usłyszeć.
Wcale nie szukałam – przyznała nieskromnie, bardzo radośnie.
No widzisz, zawsze mówiłam, że jesteś w czepku urodzona – przypomniała szatynka i oddaliła się do swojego nowego partnera i syna.
Matka także opuściła kuchnie, a Paulina wróciła do chowania reszty rzeczy do lodówki i szafek. W pewnej chwili Tomasz chciał jej pomóc i otworzyć górną z nich, ale o mały włos, a by zwichnął sobie nadgarstek, a na dodatek jeszcze Paulinę tymi drzwiami uderzył, gdyż nie były one przykręcone.
Zawiasy poszły – wyjaśniła.
Trzeba by było przykręcić – stwierdził, usiłując zmatować meble, choćby na tymczasowo.
Wiem, ale tam już nie ma o co ich wkręcić.
No to trzeba zmienić meble – trwał przy swoim. – Takie coś jest niebezpieczne. A jak Bartkowi spadnie na głowę?
Bartek wie, że musi uważać. Poza tym, łatwo powiedzieć zmienić, trudniej zrobić. Myślisz, że mnie na to stać, spłacam węgiel z zimy – uświadomiła go.
Okay – nico się wycofał. – W takim razie, ja je zmienię.
Oszalałeś!? – krzyknęła na niego, ale szeptem.
Nie, i tak mam firmę budowlaną. Znaczy będę miał. Będę montował takie rzeczy, meble na wymiar, szafy przesuwne. Zrobię to po kosztach – wyjaśnił.
Tomek... – chciała powiedzieć coś jeszcze, ale przyłożył mokry od wody z płynem palec do jej ust.
Ani słowa więcej. Poćwiczę na waszej kuchni. Przynajmniej będę miał choć jeden przykład wykonanej pracy, by pokazywać go na zdjęciach potencjalnym klientom. To też na moja korzyść – zapewniał.
Przymknęła oczy i pokręciła głową. Nawet jeśli chciała powiedzieć coś jeszcze, to mężczyzna ją pocałował i tym skutecznie odebrał jej mowę, a potem już zapomniała o temacie, do którego przecież chciała powrócić. Nie spodziewała się jednak, że Tomek tak szybko weźmie się do roboty i już następnego dnia zjawi z samego rana w jej mieszkaniu, z jednym kolegą i kilkunastoma deskami oraz narzędziami do ich cięcia, skręcania oraz oklejania.

12 komentarzy:

  1. Ja również miałam podcinane wędzidełko w języku. Nie bolało, więcej strachu było jak bólu więcej. :-) Nie wiem czemu nie podoba mi się ten uwielbiany przez wszystkich francuski. Jest dla mnie zabawny i... jakby człowiek "gulgał" - woda w usta i wtedy to "r" takie wychodzi dziwne. XD
    Ja akurat uważam, że mówienie rodzicom "na ty" jest mało kulturalne, więc rozumiem Tomka co to sztywne zasady ma podobnież.

    O matko, wszystko zaplanowane? Nuuuda. Gdzie spontan, Tomek!? :D
    Kocha zmywać. XDD Dobre. Jaki idealny. :3 Super, że już mi powiedziales żebym zwróciła na to uwagę. I jeszcze od razu chatę naprawia. No teraz to widać te idealność w pełnej krasie. Ja bym się bała...
    Dodaj jeszcze jeden. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie przepadam za francuskim, ale równie mocno nie lubię angielskiego i niemieckiego.
      Mówienie rodzicom na "ty" wcale nie określa braku szacunku. Można przezywać matkę "Mariola" a ojca "Zdzisiek", a potem zająć się rodzicami na starość jak należy. Można też całe życie mówić "ojcze" "tatusiu" "mamusi" "mamo", a potem o rodzicach zapomnieć i zostawić ich samym sobie :) Czasami ważniejsze są uczucia niż pozornie dobre wychowanie.
      Bałabyś się naprawiania chaty? Czemu?

      Usuń
  2. Haha no to jednak nabrałam się razem z Tomkiem ;) Na pewno mu ulżyło, chociaż i tak nie zareagował tak źle. Myślę, że na rodzinie Pauliny na razie zrobił dobre wrażenie. Zmywa, naprawia... No co za facet! :D Czekamy na haczyk :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jemu na tym właśnie zależało, by zrobić na rodzinie dobre wrażenie.

      Usuń
  3. Zaskoczyła mnie reakcja Tomasza na wiadomość, że Bartek to niby syn Pauliny. Sprawiał wrażenie zagubionego, ponieważ tego się nie spodziewał, w związku z czym nie miał niczego pod kontrolą. A on podejrzewam lubi ją posiadać. Zachowanie Pauli pokazuję iż wystawiła go rzeczywiście na próbę, aby dowiedzieć się, czy poważnie ją traktuję?
    Coś mi się wydaję, że jeśli ich związek się zakończy Tomek będzie miał wiele przykładów, by wypomnieć Paulinie czego on to dla niej i dla jej rodziny nie zrobił - kupuję jej ubranie, później bierze się za kuchnie. I powiem, denerwuję mnie ta postawa Tomasza, jakby w każdej kwestii chciał dogodzić dziewczynie. Wszystko naprawić, naprostować. Zupełnie inaczej niż z Norbertem. Równowaga musi być zachowana. Ale pojawia się takie sytuację, jak te z ilością cukru do kawy, długością pocałunku, które niby nic nie znaczą, ba! Zdają się przykładem troski lub przyjemności, ale jednak. I nie podoba mi się, jak miało miejsce w sytuacji z Natalia i Tomaszem, stwierdzenie pozmywam naczynia, zajmiemy się tym. Od początku zastanawiałam się czy Bartek to syn Pauliny, raz byłam na tak, później na nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Tomuś lubi kontrolę, ale to jak większość prawdziwych facetów. Każdy taki chce trzymać rękę na pulsie i nie lubi jak mu życie z rąk wypada, a plany rozbijają się o kant tyłka.
      No tak, zażartowała sobie i przy okazji także go sprawdziła.
      A ty nie chciałabyś się czuć jak księżniczka, przed którą twój facet rozkładałby czerwony dywan? On się w ten sposób nią opiekuje, okazuje jej zainteresowanie, chce być dla niej wsparciem i pomocą - ponoć o to właśnie chodzi w prawdziwym, dojrzałym związku.
      Tomek poniekąd steruje Pauliną, mówi jej co ma robić i w jakiej chwili. Decyduje za nią. Póki co ona tego nie zauważa, ale jak zacznie to widzieć, to chyba powinna się wkurzyć, prawda?

      Usuń
  4. A jednak dobrze trafiłam z tym, że to Natalia jest matką Bartusia. Paulina wpuściła Tomka w maliny, ale chłopak zdał egzamin, po pierwszym szoku szybko się otrząsnął i postanowił stawić czoła sytuacji.
    Tak się zastanawiam, czy przypadkiem Paula nie pierwszy raz tak sprawdzała reakcje innych, przedstawiając Bartka jako swoje dziecko, bo wyszło jakby się umówili, ciotka mówi, że jest jego matką, a ten na to nie reaguje, jakby był przyzwyczajony.
    Zastanawia mnie też, że Tomek tak szybko przeszedł do porządku dziennego nad tym, że Paulina go oszukała, może obecność chłopca na to wpłynęła.
    Paulinka tak bardzo martwiła się reakcją matki na nowego faceta siostry, a jak widzę żadnej awantury z tego powodu nie ma. I co miały oznaczać słowa Pauli, że Michał jest zupełnie inny od wcześniejszych chłopaków Natalii, lepszy? Mam przynajmniej taką nadzieję.
    Lizus z Tomka, lubi zmywać, haha. Ale ładnie w to zmywanie wmanewrował Paulinę, myślę, że ona sama nie pomyślałby o tym, żeby wyręczyć matkę.
    Z tą nową kuchnią to tak jakoś dziwnie i za szybko moim zdaniem wyszło. Tomek jest u nich w domu raptem pierwszy raz, a już będzie im robił nowe szafki. Niby fajnie, że chce pomóc, bo nie mają kasy na nowe meble, ale ja tego nie kupuję. Dla mnie to tak jakby on chciał Paulę za wszelka cenę do siebie przywiązać, a przy okazji też i jej matkę, żeby miały mu za co być wdzięczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ona i Norbert spławiali tak niechcianych adoratorów :) Dziecko łatwo na takie coś przekręcić, wystarczy tylko odpowiednia motywacja, np słodycz, zabawka, wspólna zabawa.
      Sztywniejszy, taki nudny, ale o Michale też jeszcze będzie.
      Oczywiście, że ona sama by na to nie wpadła, bo to złe dziewuszysko jest.
      Facet pomaga, a ty się czepiasz. Czy nie o to chodzi w związku? O takie właśnie wsparcie i wzajemną pomoc?

      Usuń
  5. Bartuś musiał być strasznie zainteresowany Tomkiem i wnętrzem jego auta, skoro nawet nie zaoponował na słowa Pauli o tym, że jest jej synkiem. W końcu on taki sprytny i wygadany, to myślałam, że od razu wypali i cały Paulinowy test szlag trafi.
    Tak się zastanawiam, jaki byłby ten Tomek, jeśliby Bartek naprawdę był jej dzieckiem. Czy by się w ogóle jeszcze u niej pojawiał, a jak tak to czy z takim samym podejściem. Może i by tak szybko nie zrezygnował w sumie, skoro taki zdeterminowany jest, że nawet się dowiaduje wszystkiego o niej.
    Ale wracając do tego małego kłamstwa, to spodziewałam się bardziej gwałtownej reakcji. Ale dobrze, że się opanował, dzięki temu patrzę na niego w tym rozdziale odrobinę przychylniej. Choć już widzę kolejny punkt, który mi mówi, że to nerwowy kontroler i wszystko musi być pod jego – te czterdzieści osiem i pół minuty, które tak niby przypadkiem wyliczył.
    Z szafkami, to miłe, jasne, ale ja bym mu jednak umówiła. Tym bardziej, że przy tej scenie mnie dopadło takie wrażenie, jakby on ją w jakiś potrzask zamykał. I jakby chciał, żeby była mu coś winna. Może to wrażenie, bo ja jestem do niego uprzedzona okropnie, ale…
    Ciekawi mnie też Michał, bo mało o nim było. Pewnie to mało znacząca postać, ale on też mi się nie bardzo podoba i nie jestem pewna czy Natalia będzie z nim szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bartuś już znał tę bajerę, więc zmilczał ;) To będzie jego ulubione słowo, zobaczysz xD
      Każdy by wyliczył, bo to była prawie godzina. Ty byś chciała tyle na kogoś czekać?
      O Michale jeszcze będzie, a odmowy Tomek nie przyjmował do wiadomości i zatkał jej usta pocałunkiem, by nie marudziła.

      Usuń
  6. Jezu, ty już nie rób z niego Tysiu takiego ideału. Nie dosyć, że szarmancki, kulturalny, romantyczny, pamiętliwy (rocznice, itd), to teraz jeszcze z seksownym, żabojackim R. Może chociaż dasz mu jakąś wadę w wyglądzie? Jest przystojny? Średnio? Przeciętny? Im dłużej to czytam, tym bardziej odnoszę wrażenie, że ja podobnie jak Paulina zakochałabym się w takim psychopacie, a to daje mi do zrozumienia, że jestem równie naiwna. Nie jest mi z tą myślą dobrze. Może ten Tomek nie będzie wcale taki zły, co? Taki słodziak ci wyszedł na chwilę obecną. Trochę rządziciel, ale słodziak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś naiwna. Myślę, że wiele kobiet oddałoby się takiemu psychopacie.

      Usuń