Pomocny
Tomasz
Bordych nie należał do ludzi szczególnie wygadanych, ale też
nigdy nie miał problemów z mówieniem. Jedynie specyficznie
wymawiał wyrazy z R, zwłaszcza gdy to następowało po
spółgłoskach. Paulinie taka wymowa przywodziła na myśl francuski
akcent i nawet kiedyś powiedziała o tym Tomkowi. Ten wyjaśnił
jej, że jako dziecko miał podcinany języczek, i zażartował że
chyba coś poszło nie tak w tym zabiegu.
Tomasz
jednak nigdy się nie jąkał, nie umiał długo milczeć, gdy ktoś
prowadził z nim rozmowę, zapytany szybko odpowiadał, a teraz, gdy
nagle został postawiony przed oblicze czteroletniego Bartusia, to
nie umiał sklecić ani jednego, sensownego zdania.
Paulina
zauważyła jego stan, to jak delikatnie rozchyla usta, by potem
szybko je zamknąć, a zaś ponownie otworzyć.
– Coś
nie tak? – spytała, przybierając na twarz delikatny uśmiech.
– Nie,
nic, nie, tylko... nie – wydukał niczym dziecko, które dopiero co
nauczyło się mówić, albo poczuło czymś zawstydzone i
skrępowane.
– Nie?
– dopytywała. – To znaczy, że...
– Nie
mówiłaś, że masz dziecko?! – nieco się uniósł. – Nie
zrozum mnie źle... ja się nie spodziewałem.
– Rozumiem,
że to kończymy, bo boisz się odpowiedzialności? – dopytywała,
poprawiając Tośkowi kurteczkę. Uznała, że na dworze jest za
zimno, by ten chodził rozpięty, więc zapinała niewygodne guziki.
Tomek
wpatrywał się w malucha i blondynkę, która trzymała go na
kolanach. Dziewczyna co jakiś czas na niego zerkała swoimi
hipnotyzującymi, zazwyczaj roześmianymi, ale teraz poważnymi,
błękitnozielonymi oczami.
– Nie
boję się odpowiedzialności – przemówił niezwykle pewnie,
zbierając w sobie niemal wszystkie pokłady stanowczości i pewności
siebie. – Zależy mi na tobie, więc twoje dziecko nie będzie
problemem. Jeśli mogę kochać ciebie, to pokocham i twojego syna,
ale... ale... ty... późno o tym powiedziałaś.
– Bałam
się. – Spuściła głowę i ledwie powstrzymała śmiech. Starała
się ukryć swoje rozbawienie przed brunetem, a mały Bartuś mrużył
oczy, gdyż wypatrzył już opakowanie, takie samo jak to z
croissantami, leżące na tylnym siedzeniu.
– Niepotrzebnie.
– Wzruszył ramionami, a potem położył dłoń w pobliżu jej
szyi. – To ja się teraz boję. Nie wiem ile jeszcze ukrywasz. Poza
tym... ja i dzieci... to nigdy nie szło tymi samymi drogami.
– Nie
lubisz ich? Nie chcesz mieć własnych?
– Chcę!
– niemal wykrzyknął. – Znaczy, myślałem o tym, jasne, że
tak, tylko... Dotychczas nie miałem za dużo styczności z tak
małymi dziećmi. Mam wrażenie, że one mnie nie lubią. Jakby to
powiedzieć, po prostu, nie mam wprawy.
– Zawsze
możesz jej nabrać – zaproponowała.
– Wiem.
Postaram się. Teraz będę musiał. – Wskazał na Bartka obiema
dłońmi, a ten chwycił za jedną z nich.
– Dasz
rogalika? – zapytał, wskazując na papierowa torbę na tylnym
siedzeniu.
– Tam
nie ma rogalików. Są tylko papierki, ale dam ci cukierka. – Wyjął
ze schowka opakowanie do połowy pełne tik-taków. – Lubisz
miętowe?
– Lubiem
wszystkie. A najbardziej to lubiem rogaliki. Paulina ma w takich
torbach rogaliki, a nie papierki – wyjaśnił, rozumując na swój
dziecięcy sposób, a potem zabrał od bruneta opakowanie tik-taków
i zagrzechotał nim.
Słuchowi
Tomasza nie umknęło, że mały powiedział na matkę po imieniu,
ale postanowił na razie przemilczeć ten temat. Pochwalił natomiast
go za rezolutność.
– Jest
bardzo bystry – rzekł do dziewczyny.
– Pewnie
po mojej siostrze – stwierdziła. – To mój siostrzeniec –
wyznała w końcu i teraz już nie powstrzymywała śmiechu.
– Oszukałaś
mnie!? – zdziwił się, a nawet krzyknął.
– Przepraszam,
nie gniewaj się – uspokajała go, ale ciągle się przy tym
uśmiechała. – Chciałam sprawdzić jak zareagujesz, to był taki
test, poza tym, ja Bartka traktuje prawie jak mojego syna. Natalii
ciągle nie ma, goni za miłością i to ja i mama się nim
zajmujemy.
– Teraz
rozumiem – potwierdził. – To dlatego tak często nie miałaś
czasu i musiałaś wracać na daną godzinę.
– Właśnie.
To wszystko przez niego. – Przytuliła mocniej Tośka do siebie.
– Fajny
jest – stwierdził brunet. – Piątka? – zapytał. –
Przybijesz?
Bartosz
oczywiście przybił, a potem wskazał palcem na tylną szybę.
– Mama,
Michał i babcia idą – oznajmił, gdy tylko dostrzegł dwie
kobiety i chudego, niewysokiego faceta ze skórzaną, podróżną
torbą w jednej dłoni i plecakiem Natalii w drugiej.
– Czas
wysiadać – zapowiedziała Paula i otworzyła drzwi, a potem,
wysiadając, wyniosła też Bartusia z samochodu i postawiła na
chodniku, dokładnie przed jego rodzicielką.
– Całowali
się! – krzyknął wesoło czterolatek, a potem zaklaskał w dłonie
i zagrzechotał tik-takami.
– Przestań
– syknęła na niego blondynka, podając jednocześnie dłoń
niejakiemu Michałowi, którego miała przyjemność pierwszy raz
widzieć na oczy. Nie potrzebowała jednak wiele, by stwierdzić, że
ten facet jest zupełnie inny od wszystkich swoich poprzedników.
Niespodziewanie
Tomek wysiadł z samochodu, stanął przy boku swojej dziewczyny i z
uśmiechem na ustach, powiedział:
– Cześć.
Przy
okazji też się przedstawił, ale nie jako chłopak, a jako kolega
Pauliny. Zdecydował się nawet na muśnięcie jej mamy w rękę, gdy
mu ją podała. Pochwaliła go za dżentelmeństwo i zaprosiła do
środka. Odmówił, starał się wymigać, ale na nic mu się to
zdało, gdyż usłyszał jedynie:
– My
idziemy i na was czekamy. Zaciągnij go. No chyba, że spieszy się
do pracy.
– Nie,
akurat nie – powiedział do pleców Iwony. – Tylko...
– Tylko
co? – zapytała Paula, zakładając dłonie na jego szyję. Musnęła
w usta. – Idziemy – wyszeptała, a potem złapała go za rękę i
pociągnęła za sobą.
Zdążył
jeszcze tylko się uśmiechnąć i założyć blokadę na samochód,
za pomocą jednego przycisku na pilocie.
W
pewnym sensie czuł się niezręcznie będąc pierwszy raz w
mieszkaniu swojej dziewczyny i to na dodatek w momencie, gdy akurat
byli w nim wszyscy domownicy. Nie był na to przygotowany, a na pewno
nie tego dnia. Został jednak postawiony przed faktem dokonanym, więc
musiał się jakoś zachowywać, rozmawiać, by nie ujść za
dzikiego odludka. Opowiedział więc wszystkim o tym jak Paulina
wpuściła go w maliny i zrobiła z Tośka własnego syna. Wszyscy
się śmiali, Natalia najbardziej. Nawet powiedziała Michałowi, że
też mogła tak zrobić i powiedzieć mu o Bartku na samym końcu,
dopiero dziś, jakby go zobaczył.
– Ja
nie wiem czy ja bym zareagował tak spokojnie. Ja muszę mieć
wszystko wcześniej zaplanowane – odpowiedział.
– Przy
kobiecie to nie jest możliwe – stwierdził. – Paulina nawet nie
potrafi sobie zaplanować dnia tak, by się nie spóźnić –
skrytykował, ale spojrzał na nią pobłażliwie, z lekkim, szczerym
uśmiechem.
– To
nie są spóźnienia – zawołała, krzywiąc się. Oparła się tak
mocno, że głowę podniosła do góry i spojrzała w sufit. – To
lekkie niedoczasy – dopowiedziała.
– Niedoczasy?
– zdziwił się, wpatrując w jej długą, łabędzią szyję, w
którą teraz najchętniej, by się wgryzł niczym wampir, ale
przecież nie mógł tego dokonać przy takiej publiczności. –
Twój ostatni niedoczas miał czterdzieści osiem i pół minuty –
wypomniał.
– Liczyłeś
to?
– Nie,
ale spojrzałem na zegarek.
Iwona
się zaśmiała, słysząc wymianę zdań córki i jej partnera.
Chciała już wstać i zabrać się za zmywanie, zostawić młodych
samym sobie, a nawet zabrać od nich Bartka, który opowiadał o
średniowiecznych zamkach jakie widział w telewizji, na jednym z
kulturowych programów, dotyczących zabytków i historii.
– A
ty wiesz, że ja bywałem kiedyś rycerzem – zagadał go Tomek.
– Jak
to bywałeś rycerzem?
– Bawiłem
się w Londynie w rekonstrukcje różnych bitew, wojen. W Polsce
kiedyś też się tym fascynowałem za dzieciaka. Teraz już nie mam
na to czasu, ale możemy cię z Pauliną kiedyś zabrać na taki
pokaz.
– Byłoby
świetnie – pochwaliła Natalia, która w głowie już miała
zaplanowany cały dzień, jaki mogłaby spędzić z Miśkiem lub
koleżankami, bez konieczności ciągnięcia ze sobą syna.
Niespodziewanie
Tomek złapał matkę swojej dziewczyny za nadgarstek, gdy ta
zabierała jego talerz.
– My
pozmywamy – nie zaproponował, a stwierdził. – Prawda, Paulina,
pozmywamy, nie? – Wstał i spojrzał na blondynkę.
– Jasne.
– Wzruszyła ramionami, jakby nie do końca rozumiała o co mu
chodzi.
– Nie
możesz zmywać, jesteś gościem – powiedziała Iwona.
– Ale
ja lubię zmywać – upierał się i rozpoczął zbieranie pustych
naczyń ze stołu.
Iwona
jeszcze próbowała go powstrzymywać, ale córka jej w tym
przeszkodziła, słowami:
– Zostaw
go mamo, jak chce niech zmywa. Idźcie do pokoju, twojego albo
naszego, a my tu ogarniemy.
Zaczesała
palcami włosy do tyłu i wstała, by schować niezjedzoną sałatkę
i kilka kotletów do lodówki. Gdy wróciła się po chleb, by
umieścić go w chlebaku, a Michała i Bartka już nie było, gdyż
ten młodszy koniecznie chciał pokazać starszemu swoje zabawki, to
matka szepnęła jej na ucho:
– Facet,
który lubi zmywać, ideał.
– Właśnie,
gdzieś ty go znalazła? – doszepnęła Natalia, na tyle cicho, by
Tomek, stojący już przy zlewozmywaku i poprawiający rękawy swojej
koszuli z lekkiego, jasnego dżinsu, nie mógł jej usłyszeć.
– Wcale
nie szukałam – przyznała nieskromnie, bardzo radośnie.
– No
widzisz, zawsze mówiłam, że jesteś w czepku urodzona –
przypomniała szatynka i oddaliła się do swojego nowego partnera i
syna.
Matka
także opuściła kuchnie, a Paulina wróciła do chowania reszty
rzeczy do lodówki i szafek. W pewnej chwili Tomasz chciał jej pomóc
i otworzyć górną z nich, ale o mały włos, a by zwichnął sobie
nadgarstek, a na dodatek jeszcze Paulinę tymi drzwiami uderzył,
gdyż nie były one przykręcone.
– Zawiasy
poszły – wyjaśniła.
– Trzeba
by było przykręcić – stwierdził, usiłując zmatować meble,
choćby na tymczasowo.
– Wiem,
ale tam już nie ma o co ich wkręcić.
– No
to trzeba zmienić meble – trwał przy swoim. – Takie coś jest
niebezpieczne. A jak Bartkowi spadnie na głowę?
– Bartek
wie, że musi uważać. Poza tym, łatwo powiedzieć zmienić,
trudniej zrobić. Myślisz, że mnie na to stać, spłacam węgiel z
zimy – uświadomiła go.
– Okay
– nico się wycofał. – W takim razie, ja je zmienię.
– Oszalałeś!?
– krzyknęła na niego, ale szeptem.
– Nie,
i tak mam firmę budowlaną. Znaczy będę miał. Będę montował
takie rzeczy, meble na wymiar, szafy przesuwne. Zrobię to po
kosztach – wyjaśnił.
– Tomek...
– chciała powiedzieć coś jeszcze, ale przyłożył mokry od wody
z płynem palec do jej ust.
– Ani
słowa więcej. Poćwiczę na waszej kuchni. Przynajmniej będę miał
choć jeden przykład wykonanej pracy, by pokazywać go na zdjęciach
potencjalnym klientom. To też na moja korzyść – zapewniał.
Przymknęła
oczy i pokręciła głową. Nawet jeśli chciała powiedzieć coś
jeszcze, to mężczyzna ją pocałował i tym skutecznie odebrał jej
mowę, a potem już zapomniała o temacie, do którego przecież
chciała powrócić. Nie spodziewała się jednak, że Tomek tak
szybko weźmie się do roboty i już następnego dnia zjawi z samego
rana w jej mieszkaniu, z jednym kolegą i kilkunastoma deskami oraz
narzędziami do ich cięcia, skręcania oraz oklejania.
Ja również miałam podcinane wędzidełko w języku. Nie bolało, więcej strachu było jak bólu więcej. :-) Nie wiem czemu nie podoba mi się ten uwielbiany przez wszystkich francuski. Jest dla mnie zabawny i... jakby człowiek "gulgał" - woda w usta i wtedy to "r" takie wychodzi dziwne. XD
OdpowiedzUsuńJa akurat uważam, że mówienie rodzicom "na ty" jest mało kulturalne, więc rozumiem Tomka co to sztywne zasady ma podobnież.
O matko, wszystko zaplanowane? Nuuuda. Gdzie spontan, Tomek!? :D
Kocha zmywać. XDD Dobre. Jaki idealny. :3 Super, że już mi powiedziales żebym zwróciła na to uwagę. I jeszcze od razu chatę naprawia. No teraz to widać te idealność w pełnej krasie. Ja bym się bała...
Dodaj jeszcze jeden. :D
Ja też nie przepadam za francuskim, ale równie mocno nie lubię angielskiego i niemieckiego.
UsuńMówienie rodzicom na "ty" wcale nie określa braku szacunku. Można przezywać matkę "Mariola" a ojca "Zdzisiek", a potem zająć się rodzicami na starość jak należy. Można też całe życie mówić "ojcze" "tatusiu" "mamusi" "mamo", a potem o rodzicach zapomnieć i zostawić ich samym sobie :) Czasami ważniejsze są uczucia niż pozornie dobre wychowanie.
Bałabyś się naprawiania chaty? Czemu?
Haha no to jednak nabrałam się razem z Tomkiem ;) Na pewno mu ulżyło, chociaż i tak nie zareagował tak źle. Myślę, że na rodzinie Pauliny na razie zrobił dobre wrażenie. Zmywa, naprawia... No co za facet! :D Czekamy na haczyk :P
OdpowiedzUsuńJemu na tym właśnie zależało, by zrobić na rodzinie dobre wrażenie.
UsuńZaskoczyła mnie reakcja Tomasza na wiadomość, że Bartek to niby syn Pauliny. Sprawiał wrażenie zagubionego, ponieważ tego się nie spodziewał, w związku z czym nie miał niczego pod kontrolą. A on podejrzewam lubi ją posiadać. Zachowanie Pauli pokazuję iż wystawiła go rzeczywiście na próbę, aby dowiedzieć się, czy poważnie ją traktuję?
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaję, że jeśli ich związek się zakończy Tomek będzie miał wiele przykładów, by wypomnieć Paulinie czego on to dla niej i dla jej rodziny nie zrobił - kupuję jej ubranie, później bierze się za kuchnie. I powiem, denerwuję mnie ta postawa Tomasza, jakby w każdej kwestii chciał dogodzić dziewczynie. Wszystko naprawić, naprostować. Zupełnie inaczej niż z Norbertem. Równowaga musi być zachowana. Ale pojawia się takie sytuację, jak te z ilością cukru do kawy, długością pocałunku, które niby nic nie znaczą, ba! Zdają się przykładem troski lub przyjemności, ale jednak. I nie podoba mi się, jak miało miejsce w sytuacji z Natalia i Tomaszem, stwierdzenie pozmywam naczynia, zajmiemy się tym. Od początku zastanawiałam się czy Bartek to syn Pauliny, raz byłam na tak, później na nie.
Oj tak, Tomuś lubi kontrolę, ale to jak większość prawdziwych facetów. Każdy taki chce trzymać rękę na pulsie i nie lubi jak mu życie z rąk wypada, a plany rozbijają się o kant tyłka.
UsuńNo tak, zażartowała sobie i przy okazji także go sprawdziła.
A ty nie chciałabyś się czuć jak księżniczka, przed którą twój facet rozkładałby czerwony dywan? On się w ten sposób nią opiekuje, okazuje jej zainteresowanie, chce być dla niej wsparciem i pomocą - ponoć o to właśnie chodzi w prawdziwym, dojrzałym związku.
Tomek poniekąd steruje Pauliną, mówi jej co ma robić i w jakiej chwili. Decyduje za nią. Póki co ona tego nie zauważa, ale jak zacznie to widzieć, to chyba powinna się wkurzyć, prawda?
A jednak dobrze trafiłam z tym, że to Natalia jest matką Bartusia. Paulina wpuściła Tomka w maliny, ale chłopak zdał egzamin, po pierwszym szoku szybko się otrząsnął i postanowił stawić czoła sytuacji.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy przypadkiem Paula nie pierwszy raz tak sprawdzała reakcje innych, przedstawiając Bartka jako swoje dziecko, bo wyszło jakby się umówili, ciotka mówi, że jest jego matką, a ten na to nie reaguje, jakby był przyzwyczajony.
Zastanawia mnie też, że Tomek tak szybko przeszedł do porządku dziennego nad tym, że Paulina go oszukała, może obecność chłopca na to wpłynęła.
Paulinka tak bardzo martwiła się reakcją matki na nowego faceta siostry, a jak widzę żadnej awantury z tego powodu nie ma. I co miały oznaczać słowa Pauli, że Michał jest zupełnie inny od wcześniejszych chłopaków Natalii, lepszy? Mam przynajmniej taką nadzieję.
Lizus z Tomka, lubi zmywać, haha. Ale ładnie w to zmywanie wmanewrował Paulinę, myślę, że ona sama nie pomyślałby o tym, żeby wyręczyć matkę.
Z tą nową kuchnią to tak jakoś dziwnie i za szybko moim zdaniem wyszło. Tomek jest u nich w domu raptem pierwszy raz, a już będzie im robił nowe szafki. Niby fajnie, że chce pomóc, bo nie mają kasy na nowe meble, ale ja tego nie kupuję. Dla mnie to tak jakby on chciał Paulę za wszelka cenę do siebie przywiązać, a przy okazji też i jej matkę, żeby miały mu za co być wdzięczne.
Tak, ona i Norbert spławiali tak niechcianych adoratorów :) Dziecko łatwo na takie coś przekręcić, wystarczy tylko odpowiednia motywacja, np słodycz, zabawka, wspólna zabawa.
UsuńSztywniejszy, taki nudny, ale o Michale też jeszcze będzie.
Oczywiście, że ona sama by na to nie wpadła, bo to złe dziewuszysko jest.
Facet pomaga, a ty się czepiasz. Czy nie o to chodzi w związku? O takie właśnie wsparcie i wzajemną pomoc?
Bartuś musiał być strasznie zainteresowany Tomkiem i wnętrzem jego auta, skoro nawet nie zaoponował na słowa Pauli o tym, że jest jej synkiem. W końcu on taki sprytny i wygadany, to myślałam, że od razu wypali i cały Paulinowy test szlag trafi.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, jaki byłby ten Tomek, jeśliby Bartek naprawdę był jej dzieckiem. Czy by się w ogóle jeszcze u niej pojawiał, a jak tak to czy z takim samym podejściem. Może i by tak szybko nie zrezygnował w sumie, skoro taki zdeterminowany jest, że nawet się dowiaduje wszystkiego o niej.
Ale wracając do tego małego kłamstwa, to spodziewałam się bardziej gwałtownej reakcji. Ale dobrze, że się opanował, dzięki temu patrzę na niego w tym rozdziale odrobinę przychylniej. Choć już widzę kolejny punkt, który mi mówi, że to nerwowy kontroler i wszystko musi być pod jego – te czterdzieści osiem i pół minuty, które tak niby przypadkiem wyliczył.
Z szafkami, to miłe, jasne, ale ja bym mu jednak umówiła. Tym bardziej, że przy tej scenie mnie dopadło takie wrażenie, jakby on ją w jakiś potrzask zamykał. I jakby chciał, żeby była mu coś winna. Może to wrażenie, bo ja jestem do niego uprzedzona okropnie, ale…
Ciekawi mnie też Michał, bo mało o nim było. Pewnie to mało znacząca postać, ale on też mi się nie bardzo podoba i nie jestem pewna czy Natalia będzie z nim szczęśliwa.
Bartuś już znał tę bajerę, więc zmilczał ;) To będzie jego ulubione słowo, zobaczysz xD
UsuńKażdy by wyliczył, bo to była prawie godzina. Ty byś chciała tyle na kogoś czekać?
O Michale jeszcze będzie, a odmowy Tomek nie przyjmował do wiadomości i zatkał jej usta pocałunkiem, by nie marudziła.
Jezu, ty już nie rób z niego Tysiu takiego ideału. Nie dosyć, że szarmancki, kulturalny, romantyczny, pamiętliwy (rocznice, itd), to teraz jeszcze z seksownym, żabojackim R. Może chociaż dasz mu jakąś wadę w wyglądzie? Jest przystojny? Średnio? Przeciętny? Im dłużej to czytam, tym bardziej odnoszę wrażenie, że ja podobnie jak Paulina zakochałabym się w takim psychopacie, a to daje mi do zrozumienia, że jestem równie naiwna. Nie jest mi z tą myślą dobrze. Może ten Tomek nie będzie wcale taki zły, co? Taki słodziak ci wyszedł na chwilę obecną. Trochę rządziciel, ale słodziak.
OdpowiedzUsuńNie jesteś naiwna. Myślę, że wiele kobiet oddałoby się takiemu psychopacie.
Usuń