Typ romantyka
Zanim
Tomek opuścił kuchnie, gdzie na stole pozostawił obydwie piramidy
i udał się do korytarza z zamiarem wyjścia na klatkę schodową,
to dziewczyna jeszcze zdecydowała się na podanie mu swojego numeru
telefonu, by mogli się umówić na jutrzejszy obiad.
– Byś
już nie musiał koczować pod moimi oknami – powiedziała
złośliwie, z uśmiechem tak cudnym, że zamiast się zezłościć,
to zdecydował się na odwzajemnienie.
Szybko,
tak by nie zdążyła się uchylić, zbliżył usta do jej policzka.
Musnął, pożegnał się i wyszedł, nim zdążyła jakoś
zaoponować lub się zezłościć.
Paulina
powróciła do łóżka i dotarło do niej, że w pewnym sensie
imponuje jej zachowanie Tomasza, to w jaki sposób o nią zabiega,
jak wiele robi, jak bardzo się stara. Norbert prawie nigdy jej nie
zaskakiwał, a jeśli już to negatywnie. Z czasem jednak nawykła do
tych zawodów tak bardzo, że się ich po nim spodziewała, a więc
przestały być czymś nieprzewidywalnym.
Zasnęła
późno, decydując się jeszcze na mocną, przesłodzoną kawę i
dokończenie rozmowy z koleżanką. Z tą tylko różnicą, że tym
razem rozmowa nie toczyła się na modnym komunikatorze, a poprzez
SMS-y.
Następnego
ranka zerwała się przed dziesiątą, w pośpiechu zjadła jogurt,
jednocześnie biorąc prysznic, co jej rodzicielce nie mieściło się
w głowie.
– Jak
możesz chodzić do łazienki z jedzeniem!? – krzyczała za nią,
ale odpowiedzi innej niż normalnie, nie uzyskała.
Paula
taka już była, wolała dłużej pospać, a potem robić wszystko
szybko i jednocześnie, by nie marnować czasu. Dzięki takim
przyzwyczajeniom nauczyła się jeść obiad i malować jednocześnie,
kąpać podczas śniadania i prostować włosy, jednocześnie
rozmawiając przez telefon. Pomimo tego jednak zwykle się spóźniała.
Często odnosiła wrażenie, że te drobne niepunktualności nie
wynikały z jej winy, bo przecież ona bardzo chciała zdążyć,
starała się, tylko nagle jakby wszystko sprzysięgało się
przeciwko niej.
Tego
dnia nie mogło być inaczej, więc już na samym początku źle
umalowała oko i była zmuszona je zmyć i umalować jeszcze raz.
Problemem jednak okazała się maskara, która wypadła jej z rąk i
wtoczyła się pod komodę, a na koniec, gdy tę komodę starała się
odsunąć, by odszukać swoją szczoteczkę do rzęs, to róg tego
okropnego mebla rozdarł jej ulubioną, granatową tunikę,
wyglądającą tak, jakby była zrobiona z samej koronki.
– Osz
ty! – warknęła pod nosem i postanowiła się przebrać. Zdejmując
z siebie ubranie udało jej się rozmazać i zniszczyć wcześniej
umalowane paznokcie. To wszystko sprawiło, że zdenerwowała się
jeszcze mocniej, zaczęła się jeszcze bardziej spieszyć, a przez
to jeszcze mniej jej się udawało i wszystko, dosłownie wszystko,
leciało jej z rąk.
Bartuś
patrzył na Paulinę z zafrasowaną minką czteroletniego dziecka,
która starało się poważnie podejść do problemu.
– Jak
się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy – powiedział
przemądrzale, a potem powrócił do zabawy kartonami, które
naznosił poprzedniego dnia, gdy z babcią wracał ze sklepu.
Postanowił, że coś z nich wybuduje.
Paulinę
cieszyły jego zapędy architektoniczne, polegające na wykonywaniu
różnych rzeczy z tektury. Uznała, że nie dość, że ma
wyobraźnie, to jeszcze w dodatku jest tanio i nie ma potrzeby
kupowania mu drogich zabawek. Zresztą Bartek ich nie wymagał. Od
najmłodszych lat rozumiał, że nie może mieć wszystkiego co mają
niektóre dzieci, i że są na świecie dzieci, które mają znacznie
mniej od niego. Świat taki był, nierówny, jak mawiała
Paula.
Dwudziestodwulatka
w końcu dała radę się wyszykować i dotrzeć na miejsce z
półgodzinnym poślizgiem. Dziwnie się czuła, gdy przestępowała
próg restauracji, w której nie była wcześniej nigdy w życiu,
choć mieszkała w tym mieście od urodzenia. Ze znajomymi i... z
Norbertem, chodziła raczej do pizzerii, barów z fast foodami, a nie
do miejsc, gdzie obrusy były białe, a na środku stołu znajdowały
się wazony ze świeżymi kwiatami.
– Przepraszam
za ten drobny niedoczas – oznajmiła, gdy znalazła się już przy
Tomaszu.
Mężczyzna
z początku zdawał się mieć nieprzychylną i niezadowoloną minę.
Szybko jednak się rozpromienił. Wstał, by ją powitać i
kulturalnie odstawił jej krzesło, by potem je przysunąć.
– Jesteś
w samą porę, nie musisz przepraszać – powiedział z delikatnym
uśmiechem.
Paulina
zaczęła się mu uważniej przyglądać. Nie spodziewała się po
nim aż takiej elegancji, a jednocześnie prostoty. W czarnej koszuli
i ciemnych dżinsach oraz najzwyklejszych, ciemnych butach, zdawał
się jej być taki różny od rówieśników, i od wszystkich
chłopców, których spotkała wcześniej. Jednak już gdy się
odezwał, a rozmowa zaczęła się toczyć samoistnie, bez
skrępowania, dodatkowo zagryzana dobrym jedzeniem i doprawiana
wytrawnym winem, to gdzieś ta elegancja zdawała się umykać, a
bariera burzyć.
Tomek
zapytany o pracę, nie mówił tak jak Norbert, że byle do weekendu.
On opowiadał jej o swoich planach na przyszłość, o ambicjach, o
firmie, którą planował jeszcze tego roku otworzyć. Uznawał, że
nie może ciągle pracować u kogoś za marne pieniądze, a do Anglii
i firmy ojca nie chce już wracać.
– Chcę
być panem swojego losu – mówił. – Mogę zarabiać nawet tyle
samo lub minimalnie więcej, ale sam być swoim szefem, robić u
siebie, dla siebie, starać się by mieć więcej, a nie tak jak
teraz. Niezależnie od zlecenia, to pensja godzinowa. Więcej
wychodzę na dodatkowych fuchach niż na stałej robocie.
– I
z tych fuch chcesz uczynić swoją pracę?
– Dokładnie
tak. Tylko firmę zarejestruję za granicą, by nie nabijać naszemu
państwu zbędnych podatków.
– Możesz
tak?
– Mam
meldunek w Anglii, więc mogę – zapewnił. – Myślałem też o
szkole zaocznej. Przydałoby się mieć maturę.
– Nie
masz matury? – zdziwiła się. – Znaczy, przepraszam, nie tak to
miało zabrzmieć, ale... po prostu po tobie tego nie widać.
– Miałem
kiedyś problemy. Omijałem szkołę szerokim łukiem. Potem
wyjechałem do Anglii, do ojca, bo to nie miało sensu.
– Co
nie miało sensu? – podłapała.
– Po
prostu kiedyś z kimś byłem i byłem młody, za młody.
– Za
młody na co?
– Na
nic. – Uśmiechnął się i zakręcił głową jakby chciał ją
zbyć. – Nieodpowiedzialny byłem po prostu, to nie miało szans
się udać, ale żal pozostał. Wolałem wyjechać niż mijać ją na
ulicy.
– Rozumiem.
Zaangażowałeś się i potrzebowałeś czasu by się odkochać.
Znowu
zakręcił głową, ale tym razem przewracając przy tym oczami i
wgapiając się nimi w sufit.
– Chyba
można tak to nazwać – przytaknął. – A ty?
– A
ja pracuję.
– To
wiem.
– Skąd?
– Domyśliłem
się – skłamał. Tak naprawdę wiedział już o niej wiele,
wiedział prawie wszystko. Interesował się nią, podobała mu się,
więc postanowił dopytać tu i ówdzie, by wiedzieć o niej możliwie
jak najwięcej, by potrafić ją zaskoczyć, by móc ja uwieść, by
jej się spodobać.
– Sprzedaję
akcesoria do telefonów. Nic ambitnego. Może kiedyś wrócę do
nauki.
– Powinnaś
– stwierdził. – Jesteś młoda, zdolna, piękna. Zmarnujesz się
za ladą, no chyba, że miałby to być twój sklep, najlepiej z...
z...
– Zzz?
– dopytywała zabawnie przy tym wkładając język między zęby,
dla niego ten widok jednak był stricte podniecający.
– Z
damską bielizną.
Zaskoczył
ją odpowiedzią, ale nie było to negatywne zaskoczenie. Uznała
jego słowa za żart i dziękowała losowi w duchu za to, że w końcu
trafiła na kogoś poważnego, ale jednocześnie z poczuciem humoru.
Uznała to nawet za zabawne, że gdy pragnęła kogoś spotkać,
przez kogo zerwałaby z Norbertem, to nikt godny uwagi w jej życiu
się nie pojawił. A teraz, gdy wcale się nie starała znajdywać,
zaraz po rzuceniu chłopaka, pojawia się kolejny i to niemal
idealny.
Trudno
jej było nie ciągnąć tego dalej, nie wchodzić w to głębiej. Co
prawda nie liczyła na to, że z dnia na dzień się w nim zakocha,
ale postanowiła spróbować, mówiąc samej sobie, że co ma być to
będzie, i że od kilku spotkań na mieście, wyjść do baru, czy
obiadów w restauracji, jeszcze nikt nie umarł i nikomu takie
umawianie się jeszcze nie zaszkodziło. Jej też miało nie
zaszkodzić.
Lubiła
Tomka za szczery uśmiech, nienaganne maniery, za gesty, za to że
niemal każdego poranka witał ją kawą, pomimo że nie zawsze mógł
ją z nią wypić. Czasami zastępował go kurier i zamiast umawiać
się w kawiarnio-herbaciarni za rogiem, po prostu wysyłał do niej
mężczyznę z pakunkiem, a w niej była kawa i croissanty.
Rozpieszczał ją, a jej to imponowało.
Pewnej
nocy, gdy spacerowali razem po parku, trzymając się za ręce, za
które złapali się samoistnie, bez zbędnych pytań i odpowiedzi,
ona zdecydowała się dowiedzieć:
– Czy
masz w ogóle jakieś wady?
– Oczywiście,
że mam – odpowiedział, puszczając jej dłoń. Wyprzedził ją i
idąc tyłem złapał za obydwa nadgarstki. – Nie umiem tańczyć –
wyznał.
– Naprawdę?
– zaśmiała się. – Tylko tyle?
– Tylko?
– zdziwił się. – To straszne. Pomyśl, że nigdy w życiu nie
zaproszę cię do klubu, a jeśli już, to jedynie do siedzenia w
loży.
Przewróciła
oczami, uśmiechnęła się tak, że jej zęby były na widoku.
– Nauczę
cię – obiecała, wiedząc, że sama najprawdopodobniej nie byłaby
w stanie zrezygnować z tej formy rozrywki, jaką były, choćby raz
w miesiącu, wyjścia do klubu. Taniec traktowała jak odskocznie od
codzienności, problemów, pracy. Chciała dzielić tę odskocznie z
Tomkiem.
Nagle
zdecydowała się zatrzymać i delikatnie nim szarpnąć. Zrozumiał
ten gest, znów nie trzeba było słów. Zrobił krok, malutki, a
potem jeszcze jeden. Nachylił się, ale niemocno, bo nie była od
niego sporo niższa, a tego dnia w dodatku miała buty na niskim, ale
jednak na obcasie. Dotknął wargami jej ust, wymalowanymi
brudnoróżową pomadką, dodatkowo zaznaczonych bezbarwnym
błyszczykiem.
Rozchylając
wargę od razu wysunęła język, by dotknąć opuszkiem jego
przednich zębów, a potem wniknąć głębiej, mocniej, bardziej.
Pocałunek z niewinnego i delikatnego muśnięcia, za jej sprawą,
zamienił się w zachłanny i brutalny, tak jakby to ona, a nie on,
była spragniona namiętności.
On
za to pragnął bliskości, dlatego położył dłonie na jej
biodrach i przyciągnął ją bliże siebie, tak by poczuć jej
sterczące sutki przez materiał bluzek, które mieli na sobie.
Wypróbowuję nową taktykę pisania komentarzy. Czytam i urywam czytanie na jakimś fragmencie, by zaraz się do niego odnieść.
OdpowiedzUsuńPaulinka przypomina mnie z czasów liceum, a dzielą nas dwa lata przecież. Chyba jest jeszcze trochę dzieciaczkiem. Wszystko robi w biegu, nie umie planować, władowała się w związek z facetem, który jest już przeszłością co prawda, ale nie zaskakiwał jej niczym pozytywnym. Po co trwać w czymś takim? Byłam w takim związku właśnie w LO. Dlaczego? Chciałam mieć kogoś , nieważne kogo. Młoda, bez doświadczenia, chciałam czuć się czyjąś. To takie miłe dostawać kwiaty, nawet jeżeli otrzymujemy je tylko w ramach przeprosin. Wmawiamy sobie, że jestesmy kochane, dowartościowujemy się i chwalimy koleżankom na prawo i lewo kogo my to nie mamy. Ona ma 22 latka, a jeszcze bawiła się w coś takiego? Zaczęła w wieku 18 lat i się ciągnęło na sile pewnie. Na całe szczęście ja miałam akurat tyle sił w sobie by nie trwać w czymś takim szybciej. Mniejsze o mnie. Rzuciło mi się w oczy to, że ona nie widzi konsekwencji swoich działań. Wstaje za późno to się spóźnia. To nie los karze jej dluzej pospać kosztem ew. spóźnienia się. Dzieciaczek z niej trochę. :-)
Bartuś jaki nader dojrzały w kwestii zabawek. Stop... Dwudziestolatka? Ja przeczytałam gdzieś w opisie, że 22 lata mam. I ciągle się upieram przy tym. Ile w końcu ma? :D
Ale mi się podobał ten opis. :3 Jskie to smutne, że sam napisałeś, że z Tomkiem będzie coś nie tak. Spragniona bliskości to się nie dziwię, że jest. Każda kobieta chce to czuć - ktos kulturalny, z planem na siebie, dżentelmen interesuje się nią, chce się z nią całować, spędzać czas, ale nie jest przy tym nachalny. Może uda im się jakoś przetrwać.
Pozdrawiam i lecę czytać kolejny. ;)
Tez czasami stosuję taką taktykę, a czasami się zaczytuję i czytam, czytam, czytam, a potem przychodzi mi komentować zaległości lub w komentarzu pod ostatnią z przeczytanych części zawrzeć wszystko, co jest bardzo trudne.
UsuńCzy ja wiem czy jest dzieciaczkiem? Ma w sobie coś z dziecka i już coś z dorosłej, samodzielnej kobiety. Jakby nie patrzeć utrzymuje część domu, podjęła decyzję, by nie kontynuować nauki, tylko dopomóc rodzinie. Cechuje ją więc zarówno odpowiedzialność i dorosłość co infantylność zwłaszcza, gdy patrzy się na niektóre jej wybory.
Paulina będąc z Norbertem, to nawet nie miała się czym chwalić koleżankom, bo on nawet na przeprosiny kwiatów nie dawał. To był raczej związek z przyzwyczajenia.
To wstawanie późno i spóźnienia, to też rzecz przyzwyczajenia, takie złe nawyki. Każdy z nas ma jakieś złe nawyki, a ona ma akurat takie, bo ja tak wymyśliłem - pasuje ci takie wyjaśnienie?
Ma dwadzieścia dwa, ja się raz pomyliłem i napisałem dwadzieścia, ale już to poprawiłem :)
Widzę Tomek jak na razie imponuje każdej czytelniczce.
Bardzo fajny rozdział opisujący rozwój relacji miedzy Pauliną a Tomkiem. Chłopak faktycznie wydaje się być świetnym materiałem na partnera, z drugiej strony na pewno ma więcej wad niż brak umiejętności tańczenia.
OdpowiedzUsuńKońcówka intrygująca, zmysłowa ^^
Zmieniłaś awatarka? Jaka szkoda. Nie chodzi mi o to, że jest nieładny, tylko ja jestem wzrokowcem i się łatwo przyzwyczajam. Dla mnie awatar czy nick, to coś co jest potem takim symbolem rozpoznawczym, a nie coś co trzeba zmieniać co chwilka. Podobne mam podejście do szablonów na blogi i okładek na wattpadzie, a są tacy co zmieniają kilka razy w miesiącu.
UsuńPozdrawiam :)
Bawi mnie beztroska Paulina i to w jaki sposób się ona objawia. Taka lekkość, jak łączenie w/w czynności. Widać, momentami idzie na łatwiznę, śpi do późna, by zaraz w pośpiechu robić kilka rzeczy jednocześnie. Ja tez tak mam (raczej rzadko), z ta różnicą, że nawet jeśli wstanę o wyznaczonej porze, zacznę czynność co do minuty, jest rzecz, która mnie spowolni. Z drugiej strony, bywają inne tego powody, z którymi długo walczę. Ale wracając do opowiadania... Tomasz jest taki idealny, że niepokojąco idealny. Kto chciałby być z ideałem? One są nudne! "Mężczyzna z początku zdawał się mieć nieprzychylną i niezadowoloną minę. Szybko jednak się rozpromienił." - Nie wiem czemu, ale te zdanie zwróciło moją szczególną uwagę, jakby Tomasz się maskował, uczucia/emocje, zamiast je wyrazić. Wiem, nie wypomni dziewczynę o którą zabiega, że to niegrzeczne tak się spóźniać. Chociaż... ja nie widzę w tym złego. Akcja między tą dwójką nabrała tempa. Wyraźnie są spragnieni prawdziwych uczuć, bliskości, zrozumienia, ciepła.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dużo ludzi tak ma, nie tylko kobiet. Moje dzieci na przykład siedzą do późna, a potem rano jest "jeszcze pięć minut" a potem jest bieganie w pośpiechu, dobijanie się do toalety, szukanie na ostatnią chwilę spodenek na WF, itd.
UsuńJa myślę, że Tomasz nie jest nudny, że ma w sobie coś co Paulinę intryguje. Choćby ta jego inność, dojrzałość, coś z czym wcześniej się nie spotkała. Z pewnością jednak jest w nim coś co zaskoczy niejedną.
Rozbawił mnie zwrot"przepraszam za ten mały niedoczas", co tam to przecież tylko pół godzinki spóźnienia, haha.
OdpowiedzUsuńJa też czasem bywam niezorganizowana tak jak Paula, śpię do ostatniej chwili, później się spieszę, robię kilka rzeczy na raz, a mam nieco więcej lat od niej i dzieci do ogarnięcia, ale przecież życie nie polega na tym żeby być zawsze na czas. Chociaż muszę przyznać, że do pracy raczej się nie spóźniam, więc to może kwestia wieku, a może charakteru.
Tomuś się szarpnął, zaprosił Paulinę do restauracji, nie dziwię się, że dziewczyna wreszcie czuje się doceniona. Przy Norbim nie miała co liczyć na takie gesty, jak ona w ogóle mogła przyzwyczaić się do tego, że on ją zawodzi i nic z tym nie robić. Tomek ją zauroczył, tym zabieganiem o nią, staraniem się, wreszcie jest nie tylko słuchaczką zwierzeń koleżanek o ich super facetach, teraz ona też ma o czym mówić i chwalić się.
Tylko trochę niepokoi mnie to, że on tak skrzętnie zebrał informacje o Paulinie, jakby sobie wszystko zaplanował i dążył do celu za wszelką cenę.
Poza tym coś mi piknęło, jak opowiadał o sobie i powiedział, że wyjechał do ojca do Anglii bo miał kłopoty i był zakochany, ale był za młody i to nie miało sensu, co nie miało sensu? Miłość? Za bardzo kochał?
Myślę, że on ma więcej wad niż tylko nieumiejętność tańca. Coś mi mówi, że tych wad trzeba by szukać gdzieś tam w związku z tą jego dziewczyną, przez którą wyjechał.
Bartuś mnie znowu rozbawił, wyszczekany smarkacz "jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy" hahha.
Za tak mały niedoczas, to jeszcze kiedyś się jej... póki co jest jednak zabawnie i spokojnie.
UsuńBardziej kwestia tego, że gdy wiesz, ze możesz sobie pozwolić na spóźnienie i obędzie się to bez konsekwencji, albo z konsekwencjami, które jesteś w stanie przyjąć i nie wydają ci się być niczym strasznym, to się spóźniasz, a gdy już za to groziłoby zwolnienie, pojechanie po premii itd, to byś zrobiła wszystko, by dotrzeć na czas lub nawet przedwcześnie.
Co się dziwisz tym, że zebrał informacje? Zainteresowała go ta dziewczyna, to chciał o niej wiedzieć możliwie jak najwięcej. To chyba akurat normalne i nie ma w tym niczego niepokojącego.
Bartusia też lubię :)
Mi w tym Tomku coraz bardziej coś nie pasuje. Śliski jest. Do tego wszystkiego się o Pauli dowiedział – po co i od kogo? Myślę, że serio chce grać przed nią wyidealizowanego Tomeczka, podpasować się pod jej gust, a dopiero później pokazać jaki jest. Bo nie ma takich facetów jak on, no cholera, nie ma. Zero wad jak na razie w nim, więc musi być naprawdę straszny. Może stąd rozstanie z dziewczyną? Może to on jej krzywdę psychiczną bądź fizyczną zrobił, a nie ona jemu, tak, jakby można było wywnioskować po sposobie, w jakim o niej wspomniał? Nie podoba mi się on już wcale i trochę mi przykro, że Paula mu wierzy i nie widzi niczego podejrzanego, bo się znowu zawiedzie, myślę, że gorzej, niż na Norbercie. To, to dopiero będzie pewnie toksyczny związek.
OdpowiedzUsuńBartusia dalej uwielbiam, to taki słodki, rezolutny dzieciaczek
Pewnie masz rację, pewnie i chce grać takiego jakim chce go widzieć, by wpasować się w jej gust, ale właśnie czy to nie tak jest zawsze na początku?
UsuńPodoba mi się charakter Pauliny, to że nie jest zauroczona po uszy inie wpada od razu jak śliwka w kompot. Myślę, że w ten sposób chcesz pokazać, że nawet inteligentna dziewczyna, pewna swojej wartości, umiejąca sama o siebie zadbać, będąca samodzielną jest w stanie pokochać psychopatę. Tak, obawiam się, że Tomasz to jakiś psychopata co ją od siebie w jakiś sposób uzależni. Już to robi, jest odmienny od wszystkich, których do tej pory spotkała na swojej drodze. Tomasz gra takiego, w jakim naprawdę trudno się nie zauroczyć. Myślę, ze nawet i ja bym była w stanie się złapać na jego chwyty gdybym była panną w wieku Pauliny, mającą życie przed sobą, chcącą mieć kiedyś własną rodzinę, itd. Tomek jest takim odpowiednim kandydatem na męża i ojca, a przynajmniej takiego gra przed Pauliną.
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie to chcę w ten sposób pokazać - jak łatwo jest wplątać się w pewien rodzaj związku, uzależnić się od kata, gdy nie ma on samych wad, a ma też wiele zalet.
Usuń