Klub
Paulina
piątkowej nocy wylądowała pośród świateł reflektorów,
ogłuszającej muzyki i dymu nikotynowego unoszącego się w
powietrzu. Było więc dokładnie tak jak to przewidział mały
Bartuś – jak niemal co piątek poszła do klubu. Babcia, czytając
chłopcu bajkę na dobranoc i utulając do snu, tłumaczyła, że
Paula jest jeszcze młoda, że musi się wyszaleć i wybawić, by
potem poukładać sobie w dojrzały sposób życie. Zdaniem samej
Pauliny, ona już była wystarczająco dojrzała i dorosła, a te
weekendy spędzone pośród przyjaciół, na tańcu i popijaniu
przeróżnych alkoholi uważała jedynie za odskocznie, za coś
niezmiennego, coś co będzie jej towarzyszyło bardzo długo,
jeszcze co najmniej przez dwie dekady.
Blondynka
w tygodniu, od poniedziałku do piątku, pracowała w komisie z
telefonami komórkowymi. Była to praca zawsze od dziesiątej do
osiemnastej, tak więc skutecznie odbierała jej niemal cały dzień,
bo ledwie wstała, a już pędziła na autobus albo, by zaoszczędzić,
wybierała się na poranny spacer. Wracając decydowała się na
posiłek na mieście, w tak zwanym biegu, a potem przywdziewała
rolki i jeździła po ścieżce rowerowej dla utrzymania kondycji.
Nie chodziło jej o zachowanie wagi czy wyrzeźbienie nóg. Ona
chciała po prostu być w formie, by zwykłe schylanie się nie
sprawiało jej takich problemów jak niektórym jej koleżankom. Poza
tym te przejażdżki na rolkach miały też swój niepodważalny plus
dla całej rodziny, bo zabierała z sobą Bartka i skutecznie męczyła
go długością trasy na tyle, by po powrocie chłopiec miał siłę
jedynie na kąpiel i położenie się do łóżka.
– Powinnaś
iść na studia – nieustannie powtarzała jej przyjaciółka.
– Klaudyna,
musisz o tym nawet w klubie? – nie dowierzała. Pokręciła głową,
by zaakcentować swoje odczucia, a następnie wyciągnęła dłoń po
odpalonego papierosa, który znajdował się między wargami
Norberta.
Norbi
przymknął powieki. Gadka o nauce go męczyła. Postanowił więc,
że uda się do baru i zamówi po piwie dla każdego. Ten piątek, to
był dzień jego wypłaty, więc ten jeden dzień, postanowił nie
przejmować się wydatkami. Miał tak co miesiąc, to był jego
rytuał – jeden dzień bez zmartwień, a później życie przez to
pod kreską.
– Ale
ja mówię poważnie – Klaudia dalej trwała przy swoim. – Masz
podejście do dzieci, byłabyś świetną przedszkolanką. Może
spróbuj chociaż policealne jakieś zrobić, niańkę lub coś.
– Lub
coś – powtórzyła kpiąco i zaciągnęła się mocniej dymem, tak
że aż poczuła jak wypełnia się nim niemal każdy cal jej płuc.
– Ja ledwie teraz znajduję czas dla samej siebie, a co dopiero,
gdybym poszła do szkoły? Gdyby ojciec żył albo gdyby Natalia... –
westchnęła teatralnie. – Nie zrozumiesz mnie, bo ty się nie
musisz o nic martwić. Studiujesz dziennie, jesteś na utrzymaniu
rodziców, a w soboty dorabiasz na własne kaprysy, ubrania i
gadżety.
– To
nie moja wina, że...
– Nie
winię cię. Daję ci jedynie do zrozumienia, że jesteśmy po dwóch
różnych stronach rzeki. Ja muszę pomóc matce i siostrze w
uregulowaniu czynszu, bo ciągle po zimie nie możemy wyjść na
prostą, a niedługo przyjdzie kolejna. Ty nawet sobie nie wyobrażasz
ile kosztuje opał, bo mieszkasz w bloku z kaloryferami. Podobnie z
prądem i życiem, też się muszę dołożyć i nawet jeśliby mi na
to wszystko starczyło z niepełnoetatowej pracy, to wtedy byłabym
zmuszona żyć jak mniszka, bo nie stać by mnie było nawet na piwo,
że już o kosmetykach, ubraniach i wypadach od czasu do czasu nie
wspomnę. Nie chcę sobie wszystkiego odmawiać dla papierka,
jakiegoś dyplomu, po którym prawdopodobnie i tak nigdy nie otrzymam
pracy w zawodzie.
– Nie
sądziłam, że jesteś taką pesymistką.
– Bo
nie jestem, tylko czasami mi się tak zdarza. Dobrze jest tak jak
jest! – krzyknęła, przybrała na twarz uśmiech zadowolenia,
ugasiła papierosa na stoliku, bo popielniczki nigdzie nie było i
ruszyła na parkiet, po drodze zaczepiając Norberta i odbierając od
niego swoje piwo.
Porwała
mężczyznę do tańca, bo dobrze się czuła w jego obecności,
bezpieczniej. Był wysoki, przystojny, nieźle zbudowany i wiedziała,
że w razie potrzeby nie pozwoli jej nikomu tknąć, a wiadomo, że w
klubie łatwo było o niechciane macanki i napastowanie ze strony
napalonych kolesi.
Odwróciła
się do Norbiego plecami i tańcząc, seksownie ocierała się o jego
ciało, szczególnie kolana, podczas schodzenia w dół. Dotykał ją,
zatrzymywał swoje dłonie na jej jędrnych, młodych piersiach, ale
on przecież nie był jak wszyscy, był dla niej kimś więcej, był
jej chłopakiem.
Problem
w Norbercie jednak był jeden – mężczyzna lubił się bawić,
dużo pił, na przemian pracował i spał, a gdy przychodziło co do
czego, to zazwyczaj trudno było na nim polegać. W pewnym sensie
Paulinie go brakowało, chociaż nieustannie go miała. Zdarzało jej
się zazdrościć niektórym koleżankom i przyjaciółkom, gdy te
opowiadały o wyjściach na kolacje do restauracji, zjedzeniu
wspólnego obiadu, który on przygotował w warunkach domowych, czy w
chwilach, gdy chwaliły się biżuterią, którą otrzymały w imię
jakieś rocznicy. Norbert, choć Paula była z nim od ponad trzech
lat, nawet nie pamiętał o jej urodzinach, dopóki ktoś mu o nich
nie przypomniał, a co tu dopiero wymagać, by pamiętał o takich
rzeczach jak dzień pierwszego pocałunku, ustawienia się z sobą, i
innych tego typu. Na prezenty i romantyczne chwile bez okazji nawet
nie miała śmiałości liczyć.
– Zamyśliłaś
się – zauważył, więc wyszeptał to wprost do jej ucha.
– Wydaje
ci się! – odkrzyknęła i tańczyła dalej.
Bawiła
się, paliła, piła, wychodziła co jakiś czas na dwór z pijaną
koleżanką, po czym wracała. Noc mijała wyjątkowo mozolnie wolno,
a ona zapragnęła nagle już wracać do domu.
– Norbert!
– krzyknęła, gdy on stał przy barze i opierał się o
podświetlany bar. – Musimy już iść do domu. Agata źle się
czuje, upiła się, bo Seba z nią zerwał.
– To
idźcie – odparł, zbywając temat i odpędzając się od niej
niczym od natrętnej muchy. Zajęty był rozmową z kolegami z
dzieciństwa, z którymi uczęszczał do jednej i tej samej
podstawówki. – Naprawdę nie sądziłem, że po tylu latach się
spotkamy w takim miejscu! – krzyczał do jednego z nich, a potem
zamawiał od barmana trzy podwójne lufy, sugerując tym samym, iż
grzechem byłoby nie opić takiego zbiegu okoliczności.
– Ja
pasuję! – odkrzyknął niewysoki, ale też nieniski brunet. –
Prowadzę! – dodał, a potem spojrzał na blondynkę. – Jak ci na
imię!?
– Paulina!
– odpowiedziała, a potem ponownie zawisła na ramieniu swojego
chłopaka. – Norbert, chodź już, bo my nie będziemy same po
nocach wracać. Z tobą jest bezpieczniej! – namawiała go dalej,
ale on uparcie twierdził, że jeszcze tylko pięć, góra dziesięć
minut. – Poczekamy na ciebie na zewnątrz – zadecydowała.
Wyszła
wraz z Agatą, bo Klaudyna już wcześniej zamówiła sobie taksówkę
i powróciła do domu. Paula teraz pluła sobie w brodę, że nie
zdecydowały się wracać razem z nią, a przecież dziewczyna im to
proponowała. Blondynka jednak pokładała wiarę w Norbercie, a i
też uważała, że spacer po wypiciu takiej ilości alkoholu dobrze
jej zrobi, bo względnie przetrzeźwieje zanim stanie w progu
własnego domu, a przy tym też niczego nie pozrzuca i nie postawi
wszystkich na nogi.
Usadziła
swoją przyjaciółkę na pobliskich schodach, które prowadziły do
opuszczenia piwnicznego klubu. Wyczekiwała rychłego pojawienia się
Norberta, ale ten się nie zjawiał. Zdecydowała się na moment
zostawić Agatę samą i wyciągnąć swojego chłopaka choćby siłą
na zewnątrz. Ten jednak bawił się w najlepsze dalej. Właśnie pił
piwo i tańczył jednocześnie z jakąś opaloną, seksowną
brunetką. To był ten moment, gdy czara się przelała, a ona
przyznała sama przed sobą, że ma naprawdę dość. Stanęła przed
swoim jeszcze chłopakiem, wymierzyła mu publicznie policzek w twarz
i prosto w oczy wrzasnęła:
– Zrywam
z tobą!
Norbert
w pierwszej chwili był zaskoczony, w drugiej nawet trochę się
przejął, ale już w trzeciej uznał, że załatwi to jutro i też
jutro wszystko ponaprawia, a dziś będzie się bawił dalej, gdyż
właśnie na to ma ochotę.
Tomek,
kumpel Norberta z podstawówki jednak postanowił ruszyć za
blondynką. Dogonił ją jeszcze zanim ta wyszła z klubu.
– Może
mogę jakoś pomóc? – zapytał.
– Co?
Nic nie słyszę!? – odkrzyknęła, bo stali akurat w takim
miejscu, gdzie muzyka zdawała się być najgłośniejsza.
– Tomek!
– przestawił się i wyciągnął do niej swoją dłoń.
Uścisnęła
ją niepewnie, jakby nie wiedziała czego może się po nim
spodziewać, w czym akurat nie było niczego dziwnego, gdyż widziała
tego mężczyznę pierwszy raz na oczy. Zlustrowała go nieco
bezczelnie od samych stóp po czubek głowy. Rzuciło jej się w
oczy, że ma oryginalne, ale nieszpanerskie, całkiem zwyczajne,
czarne adidasy. Standardowe, jasne dżinsy zdawały się idealnie
komponować z jego czarną, nieco wyblakłą koszulą, ale ogólnie
uznała, że nie ma w nim niczego ciekawego, niczego co przyciągałoby
wzrok i zmuszało go do zatrzymania się na dłużej. Tomasz był
całkiem przeciętny.
– Śpieszę
się! – zbyła go, a on z jej słów niewiele usłyszał, więc
zdecydował się pójść za nią i śledzić wzrokiem jak drepcze w
zapewne niewygodnych, ale przykuwających uwagę, stanowczo za
wysokich butach.
Paulina
dotarła do miejsca, gdzie wcześniej siedziała Agata. Na szczęście
dziewczynie nie przyszło do głowy, by gdziekolwiek się udać, więc
teraz nie musiała jej nigdzie szukać. Postanowiła, że sama, bez
niczyjej pomocy zatarga ją do domu. Zarzuciła sobie rękę
koleżanki na kark i zmierzała w stronę wyjścia z klubu, a
następnie środkiem zupełnie pustej ulicy. Nie myślała ile zajmie
im ta żmudna podróż na pieszo. W głowie miała Norberta, ich
ostatnią wymianę zdań i ilość zmarnowanych lat, które echem
odbijały się od jej obolałej potylicy. Zawsze gdy opuszczała
pełen gwaru, muzyki i dymu tytoniowego oraz oparów alkoholowych
klub, to czuła ten sam ból. Pomimo tego nigdy jednak nawet nie
przyszło jej do głowy, by całkiem zrezygnować z nocnego,
weekendowego życia.
Jakiś
samochód, który sądziła, że przejedzie obok nich, zdawał się
zwalniać. Dokładnie widziała jak odbijają się światła jego
reflektorów. Zdecydowała się ukradkiem otrzeć łzy, które
samoistnie wypłynęły na jej policzki i zająć umysł biadoleniem
Agaty, która plotła niezrozumiałe trzy po trzy. Uznała jednak, że
już to jest lepsze, niż rozmyślanie o Norbercie i ich nieudanym
związku, który opierał się jedynie na wspólnej zabawie.
– Może
podwieźć? – usłyszała niespodziewanie.
Spojrzała
w bok i zobaczyła Tomka, siedzącego za kierownicą starego, ale
zadbanego, granatowego Golfa. Szyba była uchylona na tyle, by mogli
z sobą rozmawiać. Poczuła dziwną obawę, bo jego wzrok zdawał
się ją pożerać albo przynajmniej zachłannie się w nią wgapiać.
Był tak mocno namacalny, iż postanowiła pozostać czujna i jednak
odmówić.
– Daj
spokój, nic złego wam nie zrobię. Naprawdę chcesz iść na
piechotę?
– Nie
wsiadam z obcymi! – warknęła.
– Tomasz
Bordych, rocznik tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty ósmy –
przedstawił się pełnym imieniem i nazwiskiem. – Teraz już nie
jestem obcy – dodał i uśmiechnął się w bardzo uroczy sposób.
Jego oczy przy tym też się zaśmiały, tak sympatycznie zaświeciły,
iż nagle przestały się Paulinie wydawać groźne i molestujące.
Zaufała
mu. Zgodziła się i jednocześnie zdziwiła, gdy on po usłyszeniu
jej zgody wysiadł. Mężczyzna uczynił tak, bo postanowił jej
pomóc usadzić koleżankę na tylne siedzenia. Paulina zdecydowała
się usiąść obok niej, a więc to on zamknął za nimi drzwi.
Obszedł maskę i ponownie zajął miejsce kierowcy.
– Pod
jaki adres mam się kierować? – zapytał, spoglądając przez
ramię na szczupłą blondynkę. Szczególnie wzrokiem zlustrował
jej dekolt, bo choć jej piersi nie miały imponujących rozmiarów i
zdawały się mu być całkiem przeciętne wymiarem, to jednak były
opalone i wyglądały na jędrne tak mocno, że aż chciało się
dotknąć. Dostrzegł też na nich tatuaż, niewielką nutkę
poprzedzoną kluczem wiolinowym.
Nie dziwię się, że Paulina weekendami lubi sie zabawić w klubie. Jeśli ma z kim zostawić dziecko, ma pełne prawo do tego, by gdzieś wyjść. Jest bardzo młoda, swoje ''najlepsze lata'' przeleciały w imię zajmowania się synkiem, więc to normalne, że szaleje teraz. Polubiłam tą dziewczynę, naprawdę i podziwiam ją. W młodym wieku zaszła w ciążę, urodziła, zajęła sie tym dzieckiem, chyba skończyła jakąś szkołę (?) I pomimo wszystko nie poddała się: kocha dziecko, pracuje, zarabia na siebie i małego, dba nawet o kondycję spędzając aktywnie czas i przy tym przeżywa młodość. Bo ile się słyszy o takich dziewczynach, które po urodzeniu mają wszystko w dupie...bez planów, bez perspektyw, balujących codziennie i siedzących w domu na jednym pokoju, często zadzierających z prawem... W mojej okolicy są właśnie takie elementy: urodziła mając zaledwie 17 lat, dziecko cały tydzień u babci, a ona hajlajf, siedzenie przed tv, włóczenie sie po mieście z koleżaneczkami i zero jakiejkolwiek odpowiedzialności. Paulina właśnie taka nie jest i za to już ma u mnie plusa!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zerwała z Norbertem, bo chłopak widać nie jest gotowy ani na związek, ani nie traktował jej poważnie. Za to Tomek wydaje sie bardzo sympatyczny :-)
A jakie to są te "najlepsze lata"? Ona ma raptem 22 lata, to jeszcze młoda dupa jest xD
UsuńPopieram jednak, że kobiety muszą się od czasu do czasu zabawić, nawet gdy już mają mężów i dzieci. Nie wiem jednak skąd wniosek, że Bartek to synek Pauli.
Tak, skończyła. Ma maturę.
Takich dziewczyn jak ta 17-latka, o której wspominasz jest wiele i o takich kiedyś będzie na tym blogu. Chcę by ten blog był o różnych kobietach, nie tylko o Paulinie, ale by wziąć się za inne historię, najpierw muszę dopowiedzieć do końca jej historię.
Tomasz jest przeciwieństwem Norberta :)
Norbert to dupa nie facet, dobrze że go pogoniła. Tomek wydaje się sympatyczny jak na razie, ale czymś mnie zaraz zawiedzie na pewno. Wracając do Norberta, to nie wydaję mi się nawet, żeby się z Pauliną kochali. Dziewczyna nie zadawała się być zbytnio przejęta zerwaniem – może dlatego, że Norbert już jej tak dopieprzył, że więcej znieść nie mogła i, i miłość poszła się pieprzyć.
OdpowiedzUsuńPrzykre, że Paula nie może zająć się sobą, szczególnie w tym wieku. Ale wydaje mi się też, że ona trochę od tego ucieka, nie wiedzieć czemu. Może boi się, że bez niej jej matka i Natalia sobie nie poradzą, albo boi się, że to ona sobie nie poradzi na studiach i chce sobie oszczędzić komentarzy? Nie wiem i pewnie się nie dowiem, bo to raczej temat poboczny, ale jakoś mnie tknęło, żeby się nad tym zastanowić.
Co do matki Pauli, to wydaje się być wyrozumiała mimo wszystko – pewnie dlatego, że dziewczyna im pomaga.
Ja bym stawiał na to, że miłości nigdy między nimi nie było. Po prostu się związali, bo teraz... w pewnym wieku jest w modzie już kogoś mieć i dziewczyny wolą być z byle kim, niż być same. Norbert też pewnie miał jakieś zalety, z czasem pokazał wady (jak każdy, bo niewielu zdradza się od razu). Tak więc masz rację, Tomek też kiedyś z czyś zawiedzie.
UsuńA mnie się wydaje, że kiedyś było łatwiej utrzymać rodzinę z jednej pensji, a teraz to niemożliwe dla ludzi przeciętnych, żyjących skromnie, mających marne prace, więc wszyscy muszą pracować i Paula nie mogłaby sobie pozwolić na siedzenie w domu, uczenie się i bycie bezrobotną.
Trzy baby w domu i jeden chłopiec. Pewnie i siebie wspierają, dogadują się i są też takie dni, że idą na noże.
Ten rozdział czytało mi się znacznie przyjemniej niż pierwszy. Może dlatego, że trochę więcej się działo, a może dlatego, że zaczynam się wczuwać w tę historię :)
OdpowiedzUsuńPaulina faktycznie jest zabieganą osobą i nie dziwię się, że jest tak pesymistycznie nastawiona do życia. Nie wiem, co ja bym zrobiła na jej miejscu. Na pewno zabawa w klubie pomaga się nieco odstresować, chociaż szkoda zostawiać dziecko… Co do jej związku z Norbertem to faktycznie daleko mu do ideału. Takie chodzenie, żeby z kimś chodzić. Dobrze, że to się zakończyło. Norbert sprawiał wrażenie lekkoducha i myślę, że nie potrafił zapewnić kobiecie oparcia. Tomek wygląda niepozornie, ale wydaje się sympatyczny. Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy ;)
Pewnie i jedno i drugie - był jakiś ruch, jakaś akcja i ja też tak mam, że po wsiąknięciu w pewną opowieść czytanie staje się takie lekkie.
UsuńMnie nie jest szkoda zostawiać własnych dzieci, a uwierz mi, często idę z żoną w tany, a oni są sami ze starszym rodzeństwem albo z jakąś sąsiadka. Nie czuję się przez to wyrodnym ojcem :)
Tak, dokładnie, takie chodzenie żeby z kimś chodzić jest ostatnio bardzo w modzie.
Tomek... o nim dużo będzie później.
Jak już wspomniałam odpowiadając na Twój komentarz, czytałam właśnie te dwa rozdziały tego opowiadania i teraz sobie je tylko odświeżyłam dla pamięci. :) Wybacz, że od razu ich nie skomentowałam, wiem sama przecież, że jest to ważne dla autora. Daje motywację, pokazuje, że ktoś tu wchodzi i czyta oraz sprawka uśmiech na twarzy.
OdpowiedzUsuńPiszesz wiele opowiadań, ja wybrałam akurat te ze względu na tematykę bliższą ludzi w moim wieku. Mam 20 lat, czyli jestem tylko o dwa lata młodsza od bohaterki, dobrze zapamiętałam? :)
Historia jest bardzo zwyczajna, sytuacje tu opisane wiarygodne i nieprzekoloryzowane, a przynajmniej na razie. Paulina to chyba lekko sfrustrowana swoim życiem osoba, czy odniosłam mylne wrażenie? Ciężko pracuje, nie studiuje, a nie widomo czy nie ma takich ambicji, o czym nie mówi. Musi pomagać rodzinie. Widzę, że zadaje się z osobą (jej przyjaciółka Klaudyna), która żyje na wyższym stopniu niż ona. Niby nie jest to ważne, ale rozumiem to. Jesteśmy w "wirtualu" to mogę się przyznać, że mam przyjaciółkę, która jest trochę z innej bajki niż ja. Wiem jak to irytuje i wzbudza zazdrość, choć długo ją znam i bardzo szanuje, ufam.
Jej chłopak, tudzież ex chłopak... Słów szkoda. Tomek? Hm... Pojawia się i proponuje podwózkę... Coś się z tego wykluje. Jak będzie dalej, zobaczę.
W 1 rozdziale znalazłam taki fragment:
"Nie jedz od razy, gorące."
To gwara jakaś czy literówka? :)
Dziękuję za odwiedziny u mnie. Przyznam się szczerze, że preferuję formę czytanie za czytanie. Wiem jednak jak bardzo tego nie lubisz, a Twoja bohaterka przypadła mi jednak do gustu. Mogę zostać obserwatorem i czytelnikiem Twojego bloga, choć nie obiecuję żadnej regularności, nawet jeśli moje nie przypadnie Ci do gustu, bo... Choć sama piszę Fantasy wolę czytać zwykle romanse lub takie, które pododają bohaterów, z którymi się utożsamiam. Logika? Jestem kobietą to mogę nie być logiczna. :)
Pozdrawiam
Cześć egoistko :) Wybacz określenie, ale to taki egoizm "ja lubię jak mnie komentują, ale mi się innych nie zawsze chce". Ok, już nie wypominam xD
UsuńAle ja niemal w każdym opowiadaniu mam osobę bliską twojemu wieku. Na "Między alejkami" Julia ma 20 lat, na "Otchłani szarości" Magda ma 21, a Anna 16 czy 17. Nie unikam więc "młodego pokolenia" w swoich wypocinach.
Na tym zawsze mi zależało, na wiarygodności i życiowości.
Ludzie zawsze będą zazdrościli, tacy już jesteśmy. Prawda jest też, ze zawsze znajdzie się ktoś bogatszy, ładniejszy, lepszy w czymś od nas i odwrotnie - zawsze to my będziemy od kogoś innego bogatsi, ładniejsi, w czymś lepsi. "Nie ma równych" - powie kiedyś Paulina do Bartusia i to chyba najprawdziwsze zdanie w całym tym opowiadaniu.
Nie, to nie gwara, to literówka. Zazwyczaj gwarę, seplenienie, itd, zaznaczam :)
Może sama chciałabyś stworzyć romans i życiówkę, ale uciekasz od tego w fantastyczny świat, bo boisz się otworzyć? Pisanie obyczajówek, to zwykle otwieranie ran, odkrywanie swoich pragnień, jakiś wydarzeń, których było się świadkami i ubieranie tego wszystkiego w słowa. Pisanie obyczajówek, to pisanie o życiu - naszym, cudzym, takim które znamy z filmów lub książek, lub którego jesteśmy bezpośrednimi świadkami, np po przez sąsiedztwo, tę samą szkołę, pracę.
Pozdrawiam.
Hej, hej ja się z tym egoizmem nie zgadzam, ale dyskusja przeniesiona zostanie na Gadu- Gadu. :D
UsuńSkoro zależało Ci na wiarygodności i życiowości, to powiem Ci, że wychodzi Ci to dobrze, naprawdę. ;-)
Nie wiem czy to widać na moim profilu Google +, ale piszę drugie opowiadanie i jest to właśnie obyczajówka, mało opko bardzo autobiograficzne. Myślę, że nie ujrzy ono jednak światła dziennego, bo piszę to dla siebie. Jeżeli kiedykolwiek zmienię zdanie - poinformuję oczywiście, ale nie przewiduję w najbliższym czasie. Wygodniej mi pisać tak, jak na kartce zeszytu i do tego jest mi w tym przypadku jedynie blogger potrzebny.
Co to byś miał więcej do odpisywania to napisałam tu odpowiedź. :D
Chętnie bym przeczytał coś innego w twoim wykonaniu, więc jak kiedyś będziesz miała ochotę to upublicznić, to mnie powiadom. Możesz też wysłać jakiś fragment czy jeden rozdział na maila, gdybyś oczekiwała szczerości i chciała zapoznać się z opinią kogoś innego.
UsuńNorbert to porażka, uważam, że Paula dobrze zrobiła zrywając z nim. Wydaje mi się, że ona już musiała nad tym wcześniej myśleć, że nie do końca odpowiadał jej taki związek, a ta sytuacja w klubie była taką kropką na "i". Norbert tym lekceważeniem i swoim chamskim zachowaniem przelał czarę goryczy i stało się. Jak on w ogóle mógł tak potraktować swoją dziewczynę, co dziwne dostał publicznie w pysk, zerwała z nim, a ten nawet się zbytnio nie przejął, phi, będzie naprawiał wszystko jutro. Myślę, że Paulinie będzie lepiej bez takiego chłopaka i mam nadzieję, że jak nadejdzie to "jutro" Norbiego i przyjdzie naprawiać, to Paula mu nie wybaczy.
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje, że Paula to by chętnie poszła na studia, tylko codzienność ją przytłoczyła, za bardzo czuje się odpowiedzialna za matkę i siostrę. Stwierdziła, że musi pomagać matce i siostrze i cały czas nie daje mi w związku z tym spokoju myśl, czy ona jest matką Bartusia, no bo ona nie tłumaczy się przed przyjaciółką, że musi się zajmować synkiem, że musi na niego zarobić, ona o niczym takim nie mówi. Czy gdyby była matką małego to stawiałaby się jako osoba która pomaga, czy jako osoba której pomagają i wspierają? Chyba trochę zagmatwałam, ale trudno.
Paula ma powodzenie, dopiero co rzuciła z hukiem jednego chłopaka, a tu już drugi na horyzoncie się pojawił.
Ciekawa jestem jak potoczy się ta ich znajomość, w jakim tempie będzie się rozwijała. Jak na razie o Tomku ciężko coś powiedzieć, jedynie chyba to, że na pewno pokazał się od dużo lepszej strony niż Norbert. Wydaje się być miłym, zwyczajnym facetem, ale poczytam dalej to zobaczę.
Albo nie myślała, ale impuls wystarczył. Nic po rozstaniu nie czuje, bo oni chyba od dłuższego czasu byli sobie obojętni.
UsuńPaulina przede wszystkim musi zarabiać na siebie i dokładać się do rachunków, takie jest niestety dorosłe życie.
Wiesz... Paulina to zgrabna blondynka o błękitnozielonych oczach, więc powodzenie nie jest w tym przypadku niczym nadzwyczajnym.
Co co Tomka, to czasami "cicha woda brzegi rwie".
Cóż, zawszę znajdzie się koleżanka, która kierując się dobrej drugiej, zacznie radzić, jak żyć. A kiedy mówi to osoba znającą ciepełko domu rodzinnego, spokojna w kwestiach materialnych, mieszkalnych itd., tym bardziej wzbiera irytacja nad tymi mądrościami. Czasem zastanawiam się czy rzeczywiście kierują się troską? Norbert, facet, który chcę się bawić i nie chcę się angażować. Być może to nie ten czas; nie ta kobieta; lub za bardzo kocha wolność i boi się jej utracić. Jeśli chodzi o te sentymentalne bzdury typu; rocznica pierwszego pocałunku, miesięcznica pierwszej randki itp., uważam je właśnie za... sentymentalne. Chociaż jestem kobietą, uważam, że to takie ckliwe, mdłe, niepotrzebne. Celebrowanie tychże "ważnych" dni nie dowiedzie, że facetowi na kobiecie zależy lub traktują ją poważnie. O tym świadczą inne, istotniejsze rzeczy, sytuację jakie mają miejsce w dniu codziennym, kiedy jest dobrze i cholernie beznadziejnie. Tomek, póki co zwykły, uprzejmy gość.
OdpowiedzUsuńLudzie zazwyczaj radzą takim, którzy mają gorzej od nich. Naprawdę tego wcześniej nie zauważyłaś? Łatwiej nam radzić tym, w których sytuacji nigdy nie musieliśmy być. Np tacy politycy mówią nam jak żyć, a minister finansów, zarabiający w miesiącu tyle co cała rodzina rocznie, mówi nam jak taka rodzina ma oszczędzać. To znowu sprawdza się do oceniania innych i też chęci popisania się. Niektórzy, prawda, że mają dobre intencje, a ich rady są sensowne, bo patrzą z takim dystansem i może dzięki ich słowom, coś tym, którym radzą, rzuci się w oczy. Niestety rady większości można zmiąć i dać im by sobie buty wypchali i przez to byli wyżsi.
UsuńJesteś z tych kobiet co uznają te rocznice za sentymentalne bzdury, ale są też na świecie kobiety, dla których liczy się taka pamięć o tym wszystkim, bo dzięki temu czują że są ważne, że ten związek jest ważny. Nie martw się jednak, o kobietach z takim podejściem jak twoje też kiedyś na tym blogu będzie, choć może nie w historii Pauliny ;)
Zgodzę się, że celebrowanie tych wszystkich dni, nie dowiedzie, że facet kocha, ale nie obchodzenie nawet urodzin własnej partnerki już dowiedzie jak bardzo jest ona mu obojętna, prawda?
Tomek, póki co... To "póki co" mnie tu tak urzekło, bo idealnie oddaje to co będzie dalej, bo będzie i "póki co" i "już po póki co".
A więc opisałeś związek bez sensu i znajomość z przypadku, która ma przerodzić się w coś więcej.
OdpowiedzUsuńTomek przypadł mi do gustu, więc mam niemal pewność, że nie będzie nikim dobrym, bo ja już jakoś tak dziwnie mam, że odczuwam sympatię do największych drani podczas czytania. W tym przypadku nie może być inaczej, czuję to.
Jeśli nie masz jeszcze zwiastuna, to mogę go stworzyć. Mam już wizję. Nawet użyłabym tej aktorki co ją do Pauliny przypisałeś (widziałam ten baner w spisie treści :)
A proszę bardzo, możesz stworzyć. Zgłoszę się po niego :)
Usuń