środa, 30 listopada 2016

Paulina – część 11

Za krótkie

Paulina i Tomasz mieli spędzić w Szwecji kilka dni. Mężczyzna o tym wiedział już wcześniej więc zabukował miejsce w jednym z lepszych hoteli. Co prawda nie był to królewski czy prezydencki apartament, ale gustownie urządzony pokój złożony z niewielkiego saloniku i malutkiej sypialni, połączonej z łazienką i tak robił wrażenie. Na dziewczynie zrobił je na pewno, choć przez zmęczenie pierwsze co uczyniła po przekroczeniu progu, to było opadnięcie na narożnikową, skórzaną sofę.
Nie mam siły – zawołała żałośnie, niemal płaczliwie, choć był to udawany ton.
Tomek odłożył plecak i torbę podróżną na płytki przypominające wzorem drewniane panele. Rączkę walizki na kółkach złożył. Zdjął też buty stopa o stopę i dopiero po wykonaniu tych czynności ruszył do przodu.
Nie wierzę. Na promie miałaś tyle energii – wypomniał.
Wyczerpała się – odparła, zmuszając samą siebie do tego, by usiąść, a nie leżeć niczym menel na dworcowych schodach.
Czyli nawet po wypiciu kawy i zjedzeniu czegoś co jest mega bombą kaloryczną pełną czekolady, nie dasz rady wskoczyć w kieckę i ruszyć w tany? – zapytał, puszczając do niej oczko w bardzo łobuzerski sposób.
Chcesz iść do klubu? – nie dowierzała.
Chciał i po dużej latte, z niewielką ilością cukru oraz podwójnej porcji szarlotki z trzema kulkami lodów, to właśnie tam się planowali wybrać. Wrócili jeszcze tylko do pokoju w celu przebrania się.
To ty wszystko zamawiasz i tłumaczysz, mój angielski jest kaleczny – nawoływał z łazienki, w której układał włosy na żel.
A mój to niby nie?
Ty zdałaś maturę z anglika, a ja nie.
Ale byłeś w Anglii! – niemal krzyknęła, zsuwając dół krótkiej, czarnej i błyszczącej tuniki, tak by uniknąć zagnieceń.
Robiłem tam na budowie, a gdy szedłem do sklepu, to ograniczałem się do cigarettes please – mówiąc to zaśmiał się i wyszedł z łazienki.
Podszedł bliżej swojej dziewczyny, która także była rozbawiona, której oczy aż się śmiały. Wziął ją w objęcia, jak czynił wielokrotnie, pocałował w okolicy ust, blisko prawego policzka.
Pięknie wyglądasz – szepnął jej wprost do ucha. – Ale ta sukienka jest za krótka – stwierdził oddalając się na długość rąk ich obojga. Nie wypuszczał jej dłoni ze swoich.
Nie przesadzaj – odparła, zupełnie nie przejmując się jego słowami.
Wcale nie przesadzam. Ledwie ci tyłek zakrywa. – Zamielił w taki sposób jakby żuł gumę, a ona zabrała się za nakładanie tuszu na rzęsy. – Paula, ja do ciebie mówię – przypomniał.
Słyszę, zachowujesz się gorzej niż muzułmanin – rzuciła jakby od niechcenia.
Kończyła właśnie drugie oko, gdy dostrzegła Tomka w odbiciu lustra. Zarzucał na jej głowę arafatkę w biało-czarny wzór i obwiązywał ją tak naokoło jej szyi, że zakryła także jej usta.
Nawet w takim kapturku byłabyś wciąż piękna. Masz zabójcze oczy – stwierdził, odwracając ją przodem do siebie. Strącił chustę z jej głowy i zbliżył usta, wnikając językiem między kobiece, umalowane na różowo wargi. – Jesteś bardzo ładna, a ta sukienka sprawia, że mam ochotę ją z ciebie zedrzeć. Wolałbym jednak, by to pozostało tylko moim pragnieniem.
Nie odpowiadam za cudze myśli – powiedziała, gdy on chwytał ją za biodra i sadzał na blacie, nieopodal umywalki.
Pocałował ją ponownie, a potem jeszcze raz dał jej do zrozumienia, że powinna się przebrać, jednocześnie sięgając po mydło w płynie.
Różowe – zauważył. – Ciekawe jak pachnie? – zapytał jakby samego siebie, a potem odkręcił plastikową butelkę i zaciągnął się kwiatowym zapachem. Dłoń mu zadrżała i z napełnionej do pełna butelki ulało się odrobinę gęstej cieczy akurat na czarną, błyszczącą tunikę dziewczyny. – Przepraszam – chciał powiedzieć, ale nim zdążył wypowiedzieć to słowo do końca, to poczuł na twarzy siarczysty policzek i usłyszał oskarżenie:
Zrobiłeś to specjalnie! Co się z tobą ostatnio dzieje!?
Nie umiał zapanować nad nerwami, by dać radę utrzymać je na wodzy. Paulina podniosła mu ciśnienie na tyle mocno, by on był w stanie podnieść dłoń. Przyłożył nią otwartą w ścianę pokrytą płytkami, nieopodal jej głowy. Wykonując ten gest wypuścił z rąk mydło w płynie, które upadło na podłogę i rozlało się dookoła.
Wystraszyła się, czym prędzej zeskoczyła z blatu i w planach miała pobiec do pokoju, ale już zaraz po tym jak jej bose stopy zetknęły się z namydloną podłogą, to gdyby nie Tomek, to zapewne rozwaliłaby sobie głowę za sprawą poślizgnięcia.
Trzymał mocno za jej ramię i po chwili podniósł ją do góry, zmuszając tym samym, by wyprostowała nogi.
Przepraszam – powiedział pełen skruchy w oczach. – Mogłaś sobie zrobić przeze mnie krzywdę. Poza tym to nie było fair – zauważył.
Nie było – potwierdziła gniewnie.
Przebierzesz się i wyjdziemy, by wytańczyć problem? – Zrobił smutną, słodką i pełną nadziei minę. – Będę miał cholerne wyrzuty sumienia jeśli zepsuję nam wieczór.
Przewróciła oczami i pokręciła głową, okazując w ten sposób swoje niezadowolenie, ale zgodziła się na jego plan i szybko zmieniła brudną tunikę na nieco dłuższą w odcieniu chabrowym.
W tej jesteś jeszcze piękniejsza – skomplementował chcąc się podlizać, a gdy zakładała buty, wysokie, na korku typu słupek i platformie z przodu, siedząc przy tym na skórzanej sofie, to podszedł, przyklęknął i szepnął, że on je zapnie.
Złożył trzy pocałunki na jednej łydce. Wstał z kolan i wyciągnął dłoń w jej kierunku, chcąc pomóc.
Nadal jestem na ciebie zła – oznajmiła, gdy drzwi oszklonej windy się za nimi zasunęły.
Wiem, ale ci przejdzie – stwierdził, puszczając do niej oczko w ten hultajski sposób, który tak bardzo jej się podobał.
Rozpromieniła się, choć bardzo chciała to ukryć. Jednak, gdy trącił łokciem o jej łokieć i szepnął: – No nie dąsaj się, mała – była już całkiem na straconej pozycji. Zaśmiała się, nazwała go swoim wariatem i grożąc palcem upomniała, by więcej tak nie robił. Pocałował ją, a potem przepuścił w drzwiach winny, jak i tych od holu nieopodal recepcji hotelowej. Otworzył też przed nią drzwi od taksówki, która zawiozła ich pod modny klub młodzieżowy.
Na parkiecie pochłonął ich wir kolorowych świateł i głośna muzyka, która zdawała się sama ciało wprawiać w ruch. Jak nietrudno się domyślić Tomasz zaimponował Paulinie tym, że specjalnie dla niej nauczył się tańczyć, choć nieszczególnie wesoło podeszła do jego wyjaśnienia, że przecież musiał wyrobić się przed ich weselem. Nie sprostowała jednak jego myśli, bo szybko znaleźli się przed barem, a przed nią znalazł się kolorowy, tęczowy drink o jakieś wymyślnej nazwie, która nie dała rady w pełni oddać jego uroku.
Jest taki sweet – stwierdziła.
Ty też. Też jesteś sweet – odparł, wspierając się jednym łokciem o podświetlony migoczący w rytm muzyki bar. Jego biała koszula w granatowe prążki odbijała światła ultrafioletu.
Zmęczeni i nieco też pijani powrócili do hotelu. Ona od razu udała się do sypialni i opadła na duże łóżko. On zdecydował się jeszcze na zdjęcie koszuli przez głowę, nim położył się obok niej, ale w taki sposób, że nogi obojga zwisały po przeciwnej stronie.
Paulina podjęła się wykonania pierwszego kroku. Nie zdejmując butów weszła na łóżko kolanami i odwróciła się tak, by po przerzuceniu nogi móc zasiąść na chłopaku okrakiem. Pochyliła się i pocałowała, zakrywając ich twarze rozpuszczonymi blond włosami.
Tomasz dość szybko przejął inicjatywę. Chwycił w dłonie oba damskie pośladki, a potem zaczął pociągać za materiał, aż w końcu go zdjął i odrzucił na bok, pozostawiając Paulę w samej, prostej, białej bieliźnie z akcentami błękitu, który choć odcieniem nie dorównywał barwie jej oczu, to świetnie do nich pasował.
Przerzucił ją tak, że opadła na plecy, a on mógł wsunąć kolano między jej nogi i ocierać je o jej wilgotne krocze, ciągle przykryte materiałem biało-błękitnych fig.
Nie mam gumek – powiedział nagle i sam zaśmiał się z sytuacji w jakiej oboje się znaleźli.
Zawtórowała mu i rzuciła z nadzieją, że może mógłby bez, ale on nie chciał ryzykować. Stwierdził, że bardzo chciałby mieć z nią dziecko, spróbować być kiedyś ojcem, ale wolałby, by odbyło się to w odpowiedniej kolejności, gdy już oboje będą pewni, że chcą na zawsze być razem.
Paula miała dosyć słuchania o na zawsze, więc przerwała jego monolog, mówią, że zawsze mogą zadowolić się inaczej. Owe inaczej, takie niby krótkie i niewiele znaczące słówko, a brzmiało w jej ustach bardzo niegrzecznie i zarazem też niezwykle podniecająco. Nie mógł więc jej nie ulec. Zapytał się jedynie, które z nich będzie pierwsze.
Zagramy w papier, kamień, nożyce – zażartowała, ale mówiąc to już schodziła z łóżka. – Ja mogę być pierwsza – zgłosiła się ochoczo jak po jakiś niezwykle kosztowny prezent i nim padła na kolana, zaczęła rozpinać czarny pasek, który Tomasz Bordych wsunął w szlufki ciemnogranatowych dżinsów, sięgających przed kolana.