Ulubieniec rodziny
Paulina
powróciła do starego trybu życia. Jeszcze przed wyjazdem, zasnęła
późno, a nad ranem, ledwie żywa, wypiła nieprzyzwoicie słodką
kawę. Przez takie poczynania o mało co a zasnęłaby w pociągu,
ale Bartuś jej na to nie pozwolił. Ciągle zadawał pytania,
zainteresowany był krajobrazem i krzyżówką pana, z którym
dzielili wagon. Równie żywy był nad morzem, a gdy przyszło mu po
raz pierwszy w życiu zobaczyć plażę, to porównał ją do dużej
kuwety dla kota, napominając jednocześnie, że on bardzo chciałby
kotka. Koniecznie małego, takiego tyci, tyci. Paulina obiecała mu
go na piąte urodziny, a Natalia w odpowiedzi postukała się palcem
w czoło.
– Przecież
z kotem nie trzeba wychodzić na dwór – przypomniała blondynka.
– Super,
nie przekonałaś mnie. Nie lubię kotów. Psów zresztą też nie.
– Masz
pecha – odparła i zaczęła dłubać widelcem w talerzu, na którym
pozostała już tylko surówka.
– To
mój syn. Takie prezenty uzgadnia się z matką.
– Gdybyś
choć raz wstała do niego w nocy, gdy był mały, to może i bym z
tobą cokolwiek uzgadniała – dogryzła, wstając od stołu.
Michała
nie było przy tym zajściu, bo wyszedł do pracy. Tego dnia miał
nockę. Natomiast mały Bartuś był obecny i kręcił główką
podczas przysłuchiwania się całej dyskusji.
– Dokąd
idziesz? Obraziłaś się i wyjeżdżasz? – dopytywał, gdy
zauważył, że ciocia ubiera buty.
– Nie,
idę się przejść. Idziesz ze mną?
– Echeś!
– wykrzyknął ucieszony i wstając przewalił drewniane krzesełko.
Lubił
chodzić po plaży, zwłaszcza na bosaka. Ucieszył się więc gdy
przyuważył w jakim kierunku zmierzają. Co prawda Paulina mało się
nim tego wieczora interesowała i prawię w ogóle nie odpowiadała
na zadawane prze niego pytania, gdyż zajęta była swoim telefonem
komórkowym. Przykucnęła jednak przy siostrzeńcu, gdy dotarli do
wody. Podwinęła mu spodnie i ściągnęła tenisówki, by mógł
bawić się w uciekanie przed falami.
Przysiadła
na suchym piasku i wpatrywała się w zachodzące słońce oraz
czteroletniego siostrzeńca, który śmiał się bardzo głośno,
zwłaszcza wtedy gdy zapatrzył się na mewy, a jedna z fal go
przewróciła, przez co miał też mokrą pupę, a nie tylko nogawki
spodni.
– Jak
będzie ci zimno, to powiedz! – krzyknęła, by ją usłyszał i
wtedy się wystraszyła.
Ktoś
zasłonił jej oczy, a gdy chciała się obejrzeć przez ramię, to
przycisnął jej głowę tak mocno, że potylicą dotknęła jego
nóg.
– Spokojnie
– wyszeptał, nachylając się, by mogła go usłyszeć.
Nie
krzyczała, bo wiedziała już kto taki stoi za nią.
– Tomek?
– zdziwiła się.
Zabrał
ręce, a ona zadarła głowę i ciągle nie dowierzała.
– Co
ty tu robisz?
– Jestem
– odparł z banalną szczerością, nachylając się po butelkę
wina, którą wcześniej położyć na piasku. Obok niej pozostawił
też dwa kieliszki. – Natalia powiedziała mi, że będziesz w złym
humorze, ponoć się pokłóciłyście. Postanowiłem cię rozweselić
– wyjaśnił, podając jej kieliszki do potrzymania, a sam zajął
się odkorkowywaniem wina.
Paula
milczała, ciągle myśląc, że to tylko jeden z jej pokręconych
snów, bo przecież, gdyby Natalia zadzwoniła do Tomasza z
informacją, że się pokłóciły, to on nie znalazłby się tutaj
tak szybko. A on był przed nią. W białej koszuli i czarnych
spodniach sięgających do połowy łydek. Miały postrzępione
nogawki, gdyż ich właściciel nie miał zdolności krawieckich i
jedynie je obciął, nie męczył się z obszywaniem. Zazwyczaj je
podwijał w taki sposób, że sięgały za kolana.
– Przyjechałeś,
bo...? Musiałeś wyjechać zaraz po mnie – dotarło do niej. –
Dlaczego?
– Bo
wiedziałem, że będę za tobą tęsknił. – Uporał się z
korkiem, puścił do niej oczko i zaczął napełniać kielichy
czerwoną cieczą. Butelkę do połowy jeszcze pełną odłożył na
piach. Zdjął torbę, której pasek miał przełożony przez głowę
i usiadł obok dziewczyny.
– Mogłeś
coś powiedzieć, dać mi jakoś znak.
– Wolałem
zrobić ci niespodziankę.
– Takie
rzeczy się uzgadnia – stwierdziła podniesionym tonem, lekko
oburzona.
Zaczął
się śmiać, w dziwny sposób, pusty, przerażający.
– I
kto to mówi? – zapytał. – A czy ty ze mną uzgadniałaś
przyjazd tutaj?
– To
nie jest to samo.
– To
nawet gorsze. Ja przyjechałem do ciebie, a ty? Tak naprawdę nie
wiadomo. – Napił się wina, a potem zacisnął szczęki tak mocno,
że aż zęby go zabolały.
– Do
siostry, z jej dzieckiem – przypomniała.
– To
mogła być tylko wymówka, skoro nie cieszysz się z mojego
przyjazdu.
– Nie
powiedziałam, że się nie cieszę, tylko...
– Po
co się umawiasz z Norbertem? – przerwał jej.
Zdziwiła
się. Nieco wycofała. Wyglądała na zmieszaną.
– Przyjechałeś...
przejechałeś tyle kilometrów, by mi się zapytać o byłego?
– Przeszedłbym
je nawet pieszo.
– By
spytać o Norberta? Nie mogłeś zaczekać aż wrócę?
– Czemu
mi nie powiedziałaś, że zamierzasz się z nim spotkać?
– Bo
to moja sprawa.
– Ja
się jakoś z byłą nie spotykam.
– Zadzwonił
więc...
– Więc
trzeba było go spławić.
– Ty
przyjechałeś się kłócić – dotarło do niej w pewnym momencie
i postanowiła wstać, zabrać Bartusia do domu i pozostawić
oburzonego bruneta samemu sobie, ale nie pozwolił jej na to.
Zacisnął
dłoń na jej nadgarstku i szarpnął tak mocno, że nie tylko
ponownie usiadła na piasku, ale także polała się winem, którego
nieco ubyło z kieliszka.
– Grzecznie
pytam czego chciał od ciebie twój były chłopak, a ty migasz się
od odpowiedzi, co równie dobrze...
– A
ja nie muszę ci odpowiadać – wyrwało się jej. – Puść mnie.
– Nie
chcę się kłócić – oznajmił, ale ciągle zaciskał pięść na
drobnym przegubie jej dłoni.
– Trochę
na to za późno, nie uważasz? Już zacząłeś.
– Przepraszam
– szepnął i ustąpił. – Po prostu... po prostu cię kocham –
odparł z banalną szczerością, lecąc przy tym do tyłu,
amortyzując łokciami upadek. Potem złożył dłonie w koszyczek i
położył na nich głowę.
Paulina
przez krótką chwilę zastanawiała się co uczynić. Czy wstać,
zabrać Tośka do domu i pozostawić Tomka samego, czy jednak z nim
porozmawiać. Zdecydowała się odłożyć kieliszek obok jego
kieliszka, a by to uczynić, musiała się niemal położyć na
mężczyźnie. Potem dotknęła dłonią jego klatki piersiowej i
zaczęła odpinać guziki koszuli.
– Pan
jest zazdrosny, panie Bordych, prawda? – zapytała, składając
pocałunek w miejscu gdzie miał łaskotki, tuż nad pępkiem.
Zaśmiał
się i zgiął w pół, a potem, gdy już był w stanie się
wyprostować, to chwycił swoją dziewczynę za ramiona i podciągnął
do góry, by móc dotknąć swymi wargami jej ust.
– Boję
się, że cię stracę, że zechcesz do niego wrócić. Zrozum... dla
mnie to nie jest zabawa w chodzenie, jestem na to za stary i za
poważny. Angażuję się.
– Rozumiem
– przyznała, ale bez cienia uśmiechu. Zagryzła dolną wargę i
nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
– Rozumiem,
że ty nie. Widzę to.
– To
nie tak, po prostu... po prostu...
– Wyduś
to z siebie, nie obrażę się. Będę wiedział na czym stoję.
– Teraz
leżysz – odparła, czym wprawiła zarówno jego, jak i siebie, w
rozbawienie, ale to trwało tylko chwilę. Potem zrobiło się
poważnie. – Jesteś inny niż Norbert i inny niż wszyscy, którzy
gdzieś tam... Ja nie wiem czy chce.
– Czy
chcesz...? – ciągnął ją za język.
– Mam
dwadzieścia dwa lata i dziwne przeczucie, że... że... –
Przymknęła oczy. – Nie umiem ci dać tego czego oczekujesz.
– A
czego oczekuję?
– Chcesz
związku, takiego na poważnie.
– A
to co teraz robimy jest na niby?
– Nie,
ale... Spotkać się od czasu do czasu, wyjść gdzieś wspólnie,
zabrać się nawzajem do swoich domów, a nawet pójść do łóżka,
to nie to samo co dalekosiężne deklaracje.
– Nie
poszliśmy do łóżka – zauważył.
– Ty
chcesz czegoś na całe życie i mnie chyba to przeraża – wyznała
w końcu i przestała na nim leżeć. Usiadła.
Poszedł
w jej ślady, także usiadł.
– Co
to znaczy? Przeraża cię, że ktoś może cię kochać tak mocno, że
o tobie myśli w innych kategoriach niż dziewczyna na kilka razy i
kilka imprez?
– To
źle zabrzmiało – wtrąciła.
– Przepraszam,
ale ja nie rozumiem i staram się zrozumieć. Nie wiem czy problem
jest w tym, że z nikim nie chcesz budować przyszłości, czy nie
chcesz robić tego ze mną, bo na przykład nie jestem w twoim typie.
– Jesteś
i jesteś idealny do budowania przyszłości, ale dla mnie to chyba
za wcześnie. Nigdy nie byłam z kimś takim, więc nie musiałam
myśleć... przyszłościowo. – Uznała ostatni wyraz za całkiem
trafiony.
– A
teraz? Gdybyś miała myśleć przyszłościowo, to czego się
obawiasz? Że zamknę cię w kuchni przy garach? Że zrobię ci
dziecko w mniej niż rok i przykuje kajdankami do kołyski?
Zaśmiała
się.
– Nie,
Tomek, po prostu. Po prostu – wystękała. – Ja nie wiem jak mam
ci to wytłumaczyć. Ja chcę z tobą być, ale nie wiem czy umiem z
tobą być. Jesteś świetnym facetem, odpowiedzialnym, czarującym,
wręcz idealnym, ale ja chyba... chyba. Głupi przykład choćby z
moim wyjazdem. Wcześniej nie musiałam się nikomu tłumaczyć i
było mi z tym dobrze.
– A...
waćpanna niezadowolona, bo się okazało, że związek to nie tylko
czerwone róże, ale też kolce.
– Znowu
nie podoba mi się twój ton.
– To
chyba dobrze. To znaczy, że nie jestem taki idealny, a więc ty też
nie musisz być ideałem – zażartował.
– Poza
tym chciałabym wiedzieć co nabroiłeś w przeszłości.
– Co
nabroiłem? – zdziwił się. Nawet zmarszczył przy tym czoło i
zmrużył oczy.
– Tak,
tak. – Pogroziła mu palcem, a potem zerknęła na Bartusia, by
upewnić się, że chłopiec nadal świetnie się bawi. – Norbert
do mnie zadzwonił właśnie w twojej sprawie. Uznał, że jesteś
niebezpieczny. Czym sobie zasłużyłeś na takie miano?
– Mocno
kiedyś przesadziłem – wyznał, po czym zagryzł górną wargę. –
Rozkochałem w sobie dziewczynę, która miała ojca jubilera.
Ukradłem jej klucze, zrobiłem odbitki i...
– Napadłeś
na jubilera? – Poczuła się jak w jakimś śnie, a konkretniej to
koszmarze.
– Tak.
Odsiedziałem swoje.
– Odsiedziałeś?
– Dziesięć
miesięcy poprawczaka. Byłem nieletni i to było moje pierwsze
przestępstwo, więc nie sądzili mnie jak dorosłego. Moich kolegów
już tak.
– Pierwsze?
Były drugie?
– Nie,
nigdy – zaprzeczył. – Nigdy więcej. – Pokręcił głową, a
potem ją spuścił. – Norbert pewnie pomyślał, że skoro
pracujesz w takim miejscu, to...
– To
urządzisz mnie tak samo?
– Tak,
ale już nie muszę.
– Już
nie muszę!? – krzyknęła. – Miałeś taki pomysł!?
– Nie,
to nie tak. Po prostu... moja matka była... jest alkoholiczką i
kurwą i... Ojciec miał nową żonę, wyjechał, miał nas gdzieś.
Właściwie wrócił po mnie, gdy... po tej całej akcji.
– Zabrał
cię z sobą do Anglii – wywnioskowała.
– Tak.
Dał pracę, pokazał inne możliwości. Tylko tyle dla mnie zrobił
i to nie uczyni go ani trochę lepszym człowiekiem niż jest.
– Nie
lubisz go?
– Nie,
to nie to. Bardziej jest mi obcy. Gdy u niego pracowałem, to
traktowałem go jak szefa, a nie jak ojca. A teraz sam będę szefem.
– Uśmiechnął się. – Kiedyś też pewnie będę ojcem, nie? –
Niespodziewanie położył dłoń na jej brzuchu i naparł tak mocno,
że musiała się położyć. – Zróbmy sobie takiego małego,
Kajtka, co? – zażartował.
– Tomek!
– krzyknęła. – Ja coś dzisiaj mówiłam o zaangażowaniu! –
przypomniała.
– Tak.
Wiem, pamiętam. Ale co z tego? Ja mówiłem o przypinaniu kajdankami
do kołyski? – Wcisnął kolano między jej uda i podciągnął je
tak mocno do góry, że poczuł ciepło bijące od jej kobiecości. –
Mój pomysł był znacznie ciekawszy, przyznaj to sama. – Zamlaskał
gumą, którą miał w ustach i zaczął zbliżać swoją twarz do
jej, gdy nagle się wyprostował i krzyknął.
Bartuś
ucieszony stał za jego plecami z niemal pustą butelką po Pepsi.
– Znalazłem
ją! – wykrzyknął do chłopaka swojej ciotki, który przez jego
kawał cały ociekał wodą.
Tomasz
wstał i zamierzył się, by go złapać, nawołując przy tym:
– Dawaj
łobuza!
W
końcu obaj pognali w kierunku wody, a następnie ponownie wybiegli
na plaże, by znów wbiec do wody. Jeden umykał przed drugim, a ten
drugi udawał, że nie może go złapać, nawet się kilka razy
sztucznie potykając i zaplanowanie upadając.
Paulinę
bawiły ich wygłupy, więc się śmiała. Podczas tych obserwacji
popijała wina. Opróżniła kieliszek, a potem dolała sobie jeszcze
odrobinkę.
Tomek
nie chciał robić problemów jej siostrze i jej nowemu partnerowi,
więc zdecydował się na wynajęcie pokoju w hotelu. Ten manewr miał
jeszcze jeden atut. Mógł dogadać się z Natalią na osobności i
nieco w tajemnicy, i w chwili gdy Paulina zajmowała się synem Nati,
to Nati uczyła Tomka tańczyć. W ten sposób mężczyzna
zaimponował siostrze swojej dziewczyny, która ciągle głosiła, że
Michał nie byłby dla niej zdolny do takiego poświęcenia.
Zaimponował też Bartkowi, ale temu ogromnym deserem lodowym,
przejażdżką na diabelskim młynie w wesołym miasteczku i
wynajęciem skutera wodnego, na którym z wielką ochotą przewiózł
czterolatka. Zabrali go też z Pauliną na rejs statkiem po Bałtyku,
a potem sami wyruszyli promem do Szwecji, gdzie zaliczyli pierwszy
wspólny taniec w jednym z tamtejszych klubów.