niedziela, 22 stycznia 2017

Żadnego rozdziału więcej nie będzie!

Podobnie jak w przypadku Wattpada, zamknięcie blogów nie oznacza końca pisania i publikowania. I o ile z Wattpada rezygnuję całkiem, o tyle na Blogerze pozostanę, tyle tylko, że jedynie pod jednym adresem, pod tym autorskim:
Chcę po prostu zająć się pisaniem bardziej na poważnie i chcę by kojarzono moją twórczość ze mną. Łatwiej mi i czytelnikom też będzie manewrować między kilkoma opowiadaniami na jednej stronie, niż kilkoma różnymi stronami.
Planuję też zajmować się jednym opowiadaniem i dopiero po opublikowaniu go do końca, zająć się kolejnym. To nie jest tak, że tych innych nie będę w tym czasie pisał, bo będę, jak tylko jakiś pomysł wpadnie mi do głowy. Chcę jednak, by wszystko było spójne i dobrze przemyślane, dlatego to tylko jedno opowiadanie będzie takim głównym, a te inne, to wiadomo, że przed publikacją będę jeszcze czytał każdy rozdział od początku, więc łatwiej o niepopełnienie gafy i narzucenie odpowiednich poprawek w razie czego.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi, iż podjąłem taką decyzję, a ci którzy byli przy końcu jakiegoś opowiadania, takim jest jedynie „Skradzione dziecko”, proponuję, by zwrócili się do mnie mailowo, to do końca lutego doślę im dwa ostatnie rozdziały oraz epilog, jeśli tak bardzo nie mogą doczekać się zakończenia.
Pozdrawiam i jeszcze raz serdecznie Was wszystkich zapraszam:

środa, 18 stycznia 2017

Paulina – część 16

Zdecydowane „tak”

W tydzień po rozpoczęciu jesieni Natalia pokłóciła się z matką i babką swojego partnera. Mało brakowało, a pokłóciłaby się także z nim. Mężczyzna jednak, jej zdaniem, dokonał właściwego wyboru i zdecydował się na to, by spakować najpotrzebniejsze rzeczy i przyjechać z nią do jej rodzinnego domu. Jak nietrudno się domyślić, Paulina wcale nie była z tego powodu zadowolona.
Tomasz akurat brał prowizoryczny prysznic, bez użycia słuchawki prysznicowej i deszczownicy, bo w takie rzeczy jeszcze nie zostało wyposażone jego mieszkanie, gdy Paulina żaliła mu się na swoich bliskich.
Blondynka siedziała na toalecie i zajęta była goleniem nóg. Tomasz natomiast opłukiwał swoje nagie ciało przy użyciu plastikowej miski, w której znajdowała się o wiele za gorąca woda. Para unosiła się w całej łazience.
Przez tą idiotkę musiałam wprowadzić się do pokoju matki, bo ona sobie mieszka z dzieckiem i Michasiem.
No, ale... jakby tak na to spojrzeć inaczej, z tej lepszej strony, to wcześniej miałaś na głowie ją i Bartka, a tak masz tylko matkę. – Uśmiechnął się, a ona w odpowiedzi rzuciła w niego kolorowym ręcznikiem.
Teraz mam na głowie bałaganiarskiego Bartka i pedantyczną matkę.
To odsyłaj gówniarza do tamtego pokoju, niech Natalia się nim zajmuje.
Paula spojrzała na Tomka z oburzeniem.
Mężczyzna wyszedł z kabiny prysznicowej i owinął na około bioder świeżym, suchym ręcznikiem.
Albo mam lepszy pomysł – powiedział nagle, zbliżając się do niej na tyle blisko, by móc musnąć w czubek głowy. – Wprowadź się do mnie. W końcu i tak bywasz tu ostatnio częściej niż w domu. Nawet pomagałaś mi malować. Masz tu jeszcze trochę farby. – Dotknął kciukiem jej policzka.
Od razu wstała i zaczęła przeglądać się w stojącym, wysokim na ponad dwa metry, lustrze w złotej ramie.
Tomek stanął za nią i sięgnął do wiązania białego ręcznika, który trzymał jej się na piersiach.
Jesteś piękna – stwierdził, obnażając ją przy okazji.
A ty zarosłeś – odparła, odwracając się w jego stronę i poklepując po lewym policzku. – Włosy też masz jakieś nie takie. – Zaczęła zaczesywać je do tyłu. Odczuwała przy tym jak bardzo były mokre.
Obiecuję odwiedzić fryzjera. – Bez ceregieli przerzucił ją przez ramię i wniósł do sypialni, pomimo tego, że usiłowała się wyrwać, uderzając dłońmi o jego plecy i poruszając nogami, które zresztą bardzo szybko obezwładnił.
Dziewczyna wylądowała na środku dużego łóżka, którego brzegi i zagłowię były tapicerowane, miękkie i delikatne w dotyku. Pościel na nim była taka jaką wybrała i dzień wcześniej dała ją Tomkowi na prezent, mówiąc, że to skromny upominek na nowe mieszkanie. Trafiła nią kolorystycznie w brązy, beże i fiolety, gdyż farbami, tapetami i dodatkami w takich kolorach zostały pokryte wszystkie cztery ściany.
Paulina była już bliska zapomnieniu się, a to wcale nie było takie trudne, gdy ktoś całował w najintymniejszą część jej ciała i robił to całkiem dobrze, sprawnie, kiedy trzeba to delikatnie, a kiedy indziej intensywnie. Nagle jednak Tomek zadał jej pewne pytanie, dotyczyło ono potencjalnej ciąży.
Nie robiłam jeszcze testu – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Dlaczego?
Jakoś nie miałam do tego głowy. – Wzruszyła ramionami, jakby to nic nie znaczyło. W rzeczywistości jednak obawiała się, że jej bajka dobiegnie końca w chwili, gdy kawałek plastiku pokaże dwie czerwone kreski.
Bordych nie chciał dziecka, widziała to w jego oczach wtedy, gdy uświadomiła go, że ten raz się nie zabezpieczyli. Teraz także nie wyglądał na takiego, który oczekiwałby dobrej nowiny i wyczekiwał bycia ojcem.
Jak nie miałaś do tego głowy!? – uniósł się, wstał z kolan, którymi wcześniej spoczywał na miękkiej pościeli i poprawił ręcznik, by ten nie spadł z jego bioder.
Nie po drodze mi było do apteki, dobra?
Okay – odpowiedział po dłuższej chwili. – Mnie było po drodze – dodał, zmierzając w stronę nowoczesnej, fioletowo-beżowej komody zrobionej na wysoki połysk. Wyjął z górnej szuflady zapakowany test ciążowy i rzucił go na łóżko, nieopodal Pauliny.
Teraz?
Nie, w grudniu, popołudniu, ale za rok – zadrwił. – Zrozum, że ja wolę wiedzieć, jakoś się przygotować...
Do zwinięcia żagli? – zapytała go wprost. Wstała z łóżka, wzięła z sobą test i ruszyła w stronę łazienki.
Niespodziewanie Tomek pochwycił ją za nadgarstek i delikatnie szarpnął.
Jakie zwijanie żagli? – postanowił dopytać. – Ja się nigdzie nie wybieram. Wiem, że może nie zachowałem się super, gdy mi wspomniałaś, że to możliwe, że możesz być w ciąży, ale to niczego między nami nie zmienia – stwierdził, stając przez nią, a kciukami zaczął czynić okręgi na jej kłykciach w celu uspokojenia. – Czy to dziecko będzie, czy go nie będzie, ono ani nas nie scali, ani nas nie rozłączy. Poza tym chciałbym kiedyś byśmy mieli dziecko, ale kiedyś, za jakieś dwa lata, po ślubie, jednak jeśli to zdarzy się wcześniej, to trudno, jakoś razem damy radę.
Paulina nie należała do osób, które z byle powodu się wzruszają. Tym razem jednak nie dała rady samej siebie opanować i początkowo tylko kilka łez stoczyło się po jej policzku. Jednak kiedy Tomasz zdziwiony zapytał Co ty? Płaczesz? i przygarnął ją do siebie, mocno przytulając, to wszystkie tamy puściły, a łez pojawiło się więcej.
W tamtej chwili Paula pomyślała, że może to całe bycie młodą matką, nie byłoby aż takie złe, bo w końcu miała przy swoim boku odpowiedzialnego mężczyznę, który dałby radę stanąć na wysokości zadania i zadbać o nią oraz o dziecko. Blondynka już pogodziła się z losem, że test może pokazać dwie kreski, bo nawet miesiączka jej się spóźniała i to o ładnych kilka tygodni. Wszystko jednak okazało się być spowodowane stresem. Na kawałku plastiku pokazała się jedna kreska, a dziewczyna poczuła dziwny i niezrozumiały żal. Nawet kilka dni przez to była nie w humorze, ale w końcu sama doszła do wniosku, że to by było za wcześnie dla nich obojga, że dobrze będzie, gdy jakiś czas pobędą sami, we dwoje.
Między Pauliną a Tomaszem nic się nie zmieniło. Mężczyzna nadal często odbierał ją z pracy i odwoził do domu. Wpadał do jej rodziny na kolacje, a sam dostarczał im kawę i rogaliki na śniadanie. Nie zapominał także o czekoladzie na gorąco dla Bartusia, gdyż chłopiec kilkakrotnie wcześniej mu się upomniał, a raz nawet zalał łzami, że on niczego oprócz rogala nie dostał. Wszystko było więc jak dawniej, z tą różnicą, że Paulina często u Tomka nocowała, zwłaszcza w weekendy, gdy oboje poświęcali czas wolny na remont jego mieszkania, a to wiązało się ze wspólnym jeżdżeniem po sklepach z farbami i takich meblowych, następnie ustawianiem tego wszystkiego, malowaniem ścian, ozdabianiem dodatkami.
Pewnego razu Tomasz odbierając Paulinę z pracy od razu zapowiedział, że nie jadą do żadnego Liroy Merlin, a za miasto, bo on ma ochotę pooddychać świeżym powietrzem.
Dziewczyna przystała na jego propozycję, choć spojrzała się na niego dziwnie, jakby zupełnie nie rozumiała i nie podzielała jego ochoty. W końcu, gdy dojechali na miejsce, usiadła na masce i przyjrzała się miastu, które widoczne było na dole i nieco w oddali. Spodobało jej się.
Dokąd chciałabyś pojechać? – zapytał nagle, wciskając zmarznięte dłonie do kieszeni. Wcześniej ofiarował dziewczynie swoją wiosenną kurtkę.
W jakim sensie?
Ateny? Paryż? Póki co byliśmy tylko w Szwecji i myślę, że należy nam się jakiś zimowy urlop.
Masz wydatki...
Tak, tak, wiem, ale nie chcę teraz kończyć... nawet nie chcę zaczynać remontu tego ostatniego pokoju. Zamiast tego wolę urlop. Połaźmy jutro po biurach podróży, może znajdziemy jakąś ciekawą ofertę.
Jeśli chcesz – przytaknęła, jednak wcale nie było jej na rękę szastanie nieswoimi pieniędzmi, choć Tomasz zawsze powtarzał, że przecież nie planują rozstania, tak więc to wszystko co teraz należy do niego, będzie należało także do niej i to aż do grobowej deski.
Bordych zdecydował się na przyciągnięcie Pauli do siebie i rozpoczęciu tego co oboje bardzo lubili, było to oczywiście wymienianie śliny, wzajemne uśmiechanie się do siebie i prawienie sobie komplementów.
Zimno ci – stwierdziła, bo poczuła jak drżą mu ręce oraz jak zimny jest jego brzuch, gdy wsunęła dłoń pod fiołkową koszulę i białą podkoszulkę.
Chciała oddać kurtkę, która zarzucona była na jej ramiona, ale on jej zabronił. Poprawił ubranie, tak by dobrze na niej leżało i podał kluczyki od samochodu.
Sprawdź bagażnik, powinienem tam mieć jeszcze jakąś bluzę – rozkazał.
Poczuła się dziwnie, że ma mu usługiwać. Uważała, że sam powinien się pofatygować, bo w końcu to jego samochód i to jemu było zimno, ale ponieważ, to ona miała na sobie jego kurtkę, zdecydowała się wypełnić rozkaz.
Ten jeden raz zrobię jak sobie życzysz – powiedziała oddalając się od niego.
Jeszcze nieraz zrobisz jak sobie zażyczę – szepnął tak cicho, że nie była w stanie tego usłyszeć.
Paulina otworzyła bagażnik i od razu zaczęła się uśmiechać. Balony we wszystkich kolorach tęczy zaczęły wylatywać z samochodu i wznosić się do nieba.
Łap tego największego! – krzyknął szybko Tomasz i stanął w odpowiedniej odległości, by w razie czego jej pomóc.
Udało jej się złapać sznurek balonu o jasnoczerwonym kolorze. Wpadła przy tym prosto w ramiona Tomka, gdyż manewr, który wykonała nie był prosty jeśli miało się na sobie wysokie buty. Chłopak jednak odpowiednio ją podtrzymał.
Uważaj – szepnął.
Jednak ona wcale nie słuchała jego upomnień. Wpatrzona była w pudełeczko, które przyczepione było do wstążki balonu. Szybko wzięła je w dłonie i zapytała:
Cholera, Tomek, co to jest?
Zaśmiała się, a on uśmiechnął skromnie.
Sama sprawdź – zachęcał.
Dobrze. – Ostrożnie, bardzo powoli, podniosła wieko i przyjrzała się złotemu pierścionkowi z jasnym, błękitnym oczkiem. – Nie wiem co ci powiedzieć – oznajmiła bardzo zmieszana. Co jakiś czas zerkała naprzemiennie to na biżuterię, to na chłopaka.
Może na początek, czy trafiłem w twój gust – podpowiedział.
Tak, ale..., ale...
Powiedz co czujesz. Czy tego chcesz?
Tak! – wykrzyknęła, sama będąc oszołomiona i zaskoczona tą odpowiedzią. Tak! wypowiedziała jednak zgodnie z sercem i uczuciami.
Potem rzuciła się chłopakowi na szyję, a on ostudził jej zapał, chcąc by z tradycji stała się zadość. Wyjął pierścionek z opakowania i padł przed miłością swojego życia na kolana, chcąc samodzielnie wsunąć biżuterię na jej serdeczny palec.
To za jakieś pół roku będziesz panią Bordych – zapowiedział, wstając i składając muśnięcie najpierw na jej czole, potem na czubku nosa, a następnie na ustach. Przy ustach zdecydował się zostać na dłużej.

niedziela, 15 stycznia 2017

Paulina – część 15

Czasu nie da się cofnąć

Rzekomo nie ma niczego gorszego niż rozstawanie się w gniewie, ale Paulina nie myślała o tym w takich kategoriach, gdy Tomek odwoził ją do domu. Tak naprawdę chciała jak najszybciej wysiąść z jego samochodu, udać się do swojego pokoju, położyć na łóżku i najlepiej to zasnąć, bo wtedy nie byłaby zmuszona myśleć o tym wszystkim co między nimi miało miejsce.
Całą drogę zastanawiała się dlaczego tak właściwie wsiadła do jego auta. Teraz gdy w nim siedziała, to o wiele bardziej wolałaby wracać na piechotę i nie musieć znosić jego towarzystwa.
Jeśli ci za gorąco, to podkręć klimatyzację – odezwał się jak gdyby nigdy nic.
Wejrzała się na niego w sposób bardzo nieuprzejmy, wręcz obrażony. Nie odpowiedziała nic.
Podrapał się po nosie i zasyczał, gdy przyszło mu zdjąć nogę z gazu. Tę kończynę niedawno miał złamaną i ciągle odczuwał ból w niektórych momentach, zwłaszcza, gdy za szybko nią poruszył lub za mocno napinał mięśnie łydki i ud. Sam pofatygował się dłonią do pokrętła, by włączyć mocniejszy nawiew, a temperaturę powietrza zmienić na chłodniejszą.
Paulina wyłączyła klimatyzację całkiem.
Rzucił jej niezadowolone spojrzenie, ale w sekundę potem się uśmiechnął, by po chwili na dobre się roześmiać.
Złośliwa jesteś – skomentował. – I pomyśleć, że ten cały foch jest o nic – nie dowierzał.
Jakie o nic, Tomasz? Uderzyłeś mnie! – wytknęła mu z gniewem. Podniosła przy tym ton, a na dodatek ściszyła muzykę, by dokładnie i wyraźnie ją usłyszał.
A, bo ty to mnie niby nie uderzyłaś – zironizował, wchodząc w zakręt na tyle ostro, że odbiła się ramieniem od bocznych drzwi.
Jedź ostrożniej! – poleciła krzycząc.
Ej, ej, ej, piękna pani, ja miałem połamaną nogę, a nie uszy. Ja naprawdę cię słyszę, nawet gdy mówisz o jakieś dziewięćdziesiąt procent słabiej, znaczy się ciszej.
Westchnęła okazując tym swoje niezadowolenie. Spojrzała w boczną szybę i zacisnęła zęby pod wpływem silnego gniewu.
Ale ty złośnik jesteś – skomentował ponownie, tym razem zatrzymując się pod jej domem.
Kiedy to spostrzegła i chciała wysiąść, to zablokował drzwi jednym kliknięciem na kierownicy.
Wyjeżdżam, nie będzie mnie jakieś trzy tygodnie, może dwa. Nie chcę by to było nasze ostatnie wspomnienie. A co, gdy nie wrócę, gdy będę miał jakiś wypadek albo tobie coś się stanie. Warto się tak gniewać o nic.
To nie jest nic, Tomasz!
Dobrze – przyznał jej rację. – Zareagowałem agresją, ale znacznej krzywdy bym ci nie zrobił, nie potrafiłbym.
Znacznej krzywdy – powtórzyła po nim w taki sposób, jakby nie wierzyła własnym uszom.
Paula, cholera jasna, ty też mnie uderzyłaś, na dodatek po raz drugi! – uniósł się. – I co, to ja mam przepraszać? Ja mam się kajać, jak to ty nie panujesz nad nerwami?
A ty to niby panujesz?
Nie trzasnąłbym ci, gdybyś ty pierwsza...
Nie chcę tego słuchać. Otwórz drzwi! – zażądała.
Usłuchał jej. Zwolnił blokadę i pozwolił wysiąść. Zanim jednak znacznie się oddaliła, to zdecydował się jeszcze na powiedzenie jej:
Kocham cię. Bardzo mocno cię kocham.
Te ostatnie słowa Tomasza Bordycha dźwięczały w Pauliny głowie i odbijały się echem od każdego zakamarka jej duszy. Już tego samego dnia, wieczorem, nosiła się z zamiarem, by zatelefonować do mężczyzny. Stała wtedy w łazience, przed dużym lustrem, zawieszonym na ścianie umalowanej na jaskraworóżowy kolor. Właśnie wyszła spod prysznica i przecierała długie blond włosy ręcznikiem, chcąc je choć trochę osuszyć, bo jak na złość suszarka musiała się zepsuć.
Wszystko jest dzisiaj przeciwko mnie – stwierdziła i chwyciła za telefon, by móc się Tomaszowi poskarżyć.
Zrezygnowała jednak z rozmowy z nim, gdy zerknęła w lustro ponownie i przyuważyła siniak wielkości jego dłoni, który szpecił jej opalone, zgrabne udo.
Nie odezwę się pierwsza – zapewniła samą siebie prosto w twarz i powróciła do osuszania włosów.
Paulina doskonale zdawała sobie sprawę z upływającego czasu i lat, które z wiekiem coraz szybciej przemijały. Jej zdaniem nie była już wcale taka młoda. Dwadzieścia dwa lata to był odpowiedni wiek na zakładanie rodziny, planowanie z kimś przyszłości. Wiedziała, że z Tomaszem miała szansę na to wszystko, a ich wspólne życie byłoby stabilne pod względem finansowym. Tomek umiał się zatroszczyć o to, by mieć stałą pracę i satysfakcjonujący dochód. Potrafił też zadbać o kobietę i zaangażować się w związek. Paula była pewna, że Bordych byłby też dobrym ojcem.
Dziewczyna coraz częściej zaczęła przekonywać samą siebie, że przecież nic tak strasznego się nie stało. Zaczęła nawet w myślach przyznawać rację swojemu chłopakowi, że to ona pierwsze podniosła na niego rękę, tłumaczyć go samej sobie, że miał prawo się zdenerwować i oddać, bo przecież ona też każdemu zawsze, i to od najmłodszych lat, oddawała.
Blondynka czuła też, że zmarnowała ostatnie cztery lata na Norberta, nie chciała więc teraz marnować kolejnych na Tomka. Postanowiła nie śnić o ideale, na zimno szacować zyski i straty, plusy i minusy i w końcu podjąć jakąś decyzję. Chciała albo raz na zawsze od bruneta się uwolnić, albo zaangażować się w równym stopniu co on sam i zacząć tworzyć ten związek na poważnie. W końcu też zdecydowała się do niego zadzwonić, ale w odpowiedzi usłyszała tylko automatyczną pocztę głosową. Ponowiła próbę po kilku godzinach, potem na następny i jeszcze na następny dzień. Odchodziła od zmysłów i gdy po dwutygodniowym braku wiadomości od niego była gotowa już iść na policję i zgłosić zaginięcie, to Tomek pojawił się przed drzwiami jej domu z wyjaśnieniami, które zaczął od:
Nie włączyłem roamingu.
Zazgrzytała zębami i choć w pierwszej chwili miała ochotę udusić go gołymi rękoma, to zdecydowała się tylko na to, by rzucić mu się na szyję i wycałować.
Gdybym wiedział, że będziesz się aż tak cieszyła, to przytrzymał bym cię jeszcze w takiej niepewności ze dwa tygodnie – oznajmił. Uniósł ją przy tym i wniósł do domu, a potem całując, starał się odnaleźć klamkę za plecami, by móc zamknąć drzwi.
Tomek, Tomek! – wykrzyknął czteroletni Bartuś. – Masz jakieś prezenty? – zaczął dopytywać.
Oczywiście, że mam – stwierdził, kucając przed chłopcem. – Ale musisz zamknąć oczy, stanąć przy ścianie i policzyć do trzydziestu.
A ty wtedy schowasz to co dla mnie masz – domyślił się i nie czekając na więcej wyjaśnień od razu stanął przy ścianie i rozpoczął odliczanie.
Tomek wyjął z plecaka rozłożony na części pistolet na farbę i każdy jego element ukrył w innym miejscu. Trącił Bartusia w ramię, ogłaszając mu, że już czas zacząć szukać, a sam zamknął się z Pauliną w pokoju jej matki.
Gdy znajdziesz wszystkie trzy części, to zapukaj! – krzyknął poprzez zamknięte drzwi.
Oszalałeś, jeszcze sobie krzywdę zrobi.
To ja za moment zrobię sobie krzywdę, jeśli w tej chwili nie zobaczę cię nago. – Chwycił za dół jej bluzki i nim się obejrzała, to zdjął jej ją przez głowę. – Nie mogłem się doczekać, a wiesz ile pokus minąłem po drodze?
Pań co polują na tiry? – domyśliła się.
Nieprawda. One wcale nie polują na tiry, a na osobówki, bo tirem to przecież tam nawet nie ma gdzie stanąć – zaczął się wymądrzać, jednocześnie odpinając zamek jej krótkich, dżinsowych spodenek. – Na krok z domu bym cię w nich nie wypuścił. Są krótsze niż większość moich majtek. – Odrzucił ubranie na bok, trafiając nim w pobliską komodę i pchnął dziewczynę z taką siłą, że ta wylądowała na złożonej kanapie.
W takich momentach jego władczość i zdecydowanie jej nie przeszkadzały. Takie zachowanie Tomasza w łóżku było dla Pauliny silnie podniecające i sprawiało, że seks stawał się bardziej satysfakcjonujący, a orgazm intensywniejszy.
Okazało się, że skończyli w samą porę, bo Bartuś zamiast zapukać, zdecydował się wkroczyć do pokoju z informacją:
Babcia wróciła i pomogła mi szukać!
Paulina w ostatniej chwili nakryła nagie ciało narzutą, która zarzucona była na kanapę, a Tomasz szybko wstał i podciągnął dżinsy opuszczone do połowy ud. Przy tym bokserki nieco mu się podwinęły i zaciągnięte były jedynie do połowy pośladków, ale zdecydował, że poprawi je potem, gdy pójdzie skorzystać z toalety.
Wyjdź – polecił Bartusiowi, ale wtedy Iwona stanęła w progu i uważnie przyjrzała się córce i jej partnerowi.
Co wy tu robiliście? – spytała, choć zdawało się, że dobrze wie jaka jest odpowiedź.
Jakby to powiedzieć? – zaczął Tomek, nieco się przy tym denerwując. Potarł otwartą dłonią o potylicę. – Rozmawialiśmy, ale w taki... dorosły sposób.
Ubierzcie się – poleciła im. – Ja w tym czasie zrobię jakieś kanapki. Już pora kolacji – zauważyła.
Iwona wyszła, ciągnąc za sobą wnuka, który zaciekawiony dopytywał czym różnią się rozmowy dorosłych od tych normalnych.
Paulina przyłożyła czoło do oparcia kanapy i poczuła jak rumieńce na jej policzkach stają się bardziej gorące, a przez to też bardziej czerwone. Te pierwsze zawitały na jej twarz przez intensywność doznań seksualnych. Teraz natomiast był to wstyd, ale na tyle niepoważny, że prowadzący do głośnego rozbawienia.
Boże, ale wtopa – powiedziała, a Tomek w myślach przyznał jej rację.
Mogłaś powiedzieć, że poszła tylko na chwilę. Myślałem, że jest w pracy – wyjaśnił, wkładając jednocześnie rękę do majtek, by móc je poprawić.
Nie sądziłam, że wróci tak szybko. Musiała zauważyć twój samochód i zechcieć się przywitać.
Czyli to moja wina? – dopytywał, jednocześnie zbierając damskie ubrania z podłogi i mebli, by móc je podać swojej kobiecie.
A co? Moja?
No dobrze, jeśli chcesz, to ja mogę być temu winny – wzruszył ramionami. – Musi mnie lubić, skoro po tym wszystkim jeszcze zrobi mi kolację. – Puścił do blondynki oczko, a potem poczekał aż się ubierze, by wspólnie mogli opuścić pokój jej matki i pojawić się w kuchni.
Ledwie umyli dłonie pod zlewem, pryskając przy tym wodą na wszystkie strony i w siebie nawzajem, a w Pauliny głowie pojawiła się pewna myśl. Nie chciała jednak robić dalszych scen, odchodzić od stołu i ciągnąć chłopaka za sobą do pokoju, gdzie mogliby być sami. Zdecydowała się przez chwilę o tym nie myśleć, a potem odprowadzić go do samochodu.
Nie zabezpieczyliśmy się – powiedziała kiedy stali przy furtce.
Zagryzł dolną wargę i na krótki czas zaniemówił. Minę miał niewesołą. Nie rozpromienił się już. Jej wypowiedź skwitował krótkim:
Cholera! No trudno, czasu już nie cofniemy.

Paulina – część 14

Własne M3

Tomasz od Norberta różnił się znacznie. Przede wszystkim jednak różnił się zaradnością i myśleniem o przyszłości. Bordych nie był typem, który był w stanie wydać całą wypłatę w jeden weekend na klubowe imprezy czy domówki. Paulina sama nie była pewna czy cechowała go wtedy oszczędność czy po prostu miał tych pieniędzy więcej. Sama nie odczuwała znacznej różnicy w zabawie, no może poza taką, że nie imprezowali co weekend, a raz na jakiś dłuższy czas, trwający około miesiąca. Przy Tomku nigdy też nie była zmuszona, by sama wracać do domu. Śmiało więc można powiedzieć, że mężczyzna miał swoje plusy.
Pewnego, upalnego dnia Tomek zabrał Paulinę na przejażdżkę. Jak zwykle po drodze wstąpili do cukierni na szarlotkę z lodami i dużą, ale już nie taką słodką jak dawniej kawę. Na wynos wzięli kilka croissantów.
Dokąd jedziemy? – zapytała, gdy tylko zdała sobie sprawę, że zmierzają w przeciwnym kierunku, niż ten prowadzący do ulicy przy której mieścił się jej rodzinny dom.
Bordych pogładził dziewczynę po kolanie, na którym trzymał dłoń, co jakiś czas przenosząc ją na gałkę od skrzyni biegów.
Nic się nie martw. Mam niespodziankę.
Znowu? – zabrzmiała jakby miała pretensję, więc spojrzał na nią wielce zdziwiony.
No bo ciągle masz dla mnie jakieś niespodzianki – wyjaśniła, gdy parkował przed ładnym, niskim blokiem.
Budynek nie był nowo postawiony ani nowoczesny, ale wyraźnie był zadbany i został niedawno odrestaurowany. Tynk pokrywała kremowa farba, a narożniki i balkony ozdobione były cegłami elewacyjnymi.
Zawsze mi wypominałaś, że nigdy nie zapraszam cię do siebie – powiedział wysiadając.
Nie czekała aż otworzy jej drzwi, samodzielnie pofatygowała się, by opuścić samochód i przejść przed jego maskę. Tam Tomek podał jej dłoń i razem w stronę klatki schodowej.
Mężczyzna wpisał kod i puścił dziewczynę przodem. Poinstruował, że ma się udać na drugie piętro.
Blondynka stanęła więc przed ładnymi, brązowymi, wyglądającymi na masywne drzwiami, a Tomek włożył klucz do zamka.
Uprzedzam cię, że jest bałagan – poinformował zanim otworzył.
Faktycznie, bałagan był. Na świeżo położonych płytkach podłogowych osadzony był kurz w tak znacznych ilościach, że te wydawały się być pokryte jakimś białoszarym proszkiem. Ściany natomiast były białe, jeszcze nieumalowane. W niektórych miejscach widać było tynk, którym Bordych zalepiał dziury i nierówności.
Paulina odwróciła się do swojego chłopaka i zadała jedno pytanie:
Od kiedy tu mieszkasz?
Od jakiegoś tygodnia – odpowiedział i zaczął ciągnąć ją w stronę sypialni.
Wejście do tego pomieszczenia miało już przytwierdzoną futrynę, ale po drzwiach nie było śladu. Paulina zauważyła je stojące przy oknie, oparte o ścianę.
Gdzie mieszkałeś wcześniej? – dopytywała w chwili, gdy chłopak całował ją po szyi i napierał przy tym na tyle mocno, by się w końcu poddała i opadła na przykryty żółtym prześcieradłem materac.
Wynajmowałem kawalerkę z kolegą. Czekałem na dobrą okazję. – Uklęknął szeroko i zdjął niemal w pełni już rozpiętą koszulę na krótki rękaw.
Okazję? – Uniosła się na łokciach i wpatrywała pytająco w jego opalone ciało.
Przeglądałem strony z licytacjami komorniczymi, aż w końcu wynalazłem odpowiednią ofertę. Chciałem znaleźć coś w dobrej cenie, ale trzypokojowego.
Po cholerę ci aż tyle przestrzeni?
Po tych słowach jednym, zdecydowanym szarpnięciem sprawił, że położyła się na brzuchu i siarczyście klepnął w jeden z pośladków.
Zabolało, więc ze świstem wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby. W odpowiedzi usłyszała jedynie:
Nie klnij i nie po cholerę ci, a po cholerę nam.
Ostatnie słowa Tomek wyszeptał dziewczynie wprost do ucha, co jakiś czas trącając je językiem i obejmując ustami.
Okręciła się z powrotem na plecy, dłońmi sięgnęła do jego karku i przyciągnęła go bliżej, zezwalając na mocny, intensywny pocałunek. Nigdy wcześniej, przed poznaniem Tomka, nie sądziła, że coś co zwykle służy do okazywania uczucia, może zakrawać o taką brutalność i być naznaczone wyczuwalną agresją. Inna sprawa, że podwyższony poziom testosteronu u Tomasza, nieszczególnie jej przeszkadzał, a w takich chwilach jak ta, bywał silnie podniecający.
Położyła dłonie na jego silnych ramionach i zaczęło do niej docierać, że polubiła czuć tą napiętą grę mięśni. Przyzwyczaiła się do jego ruchów i gestów, do wystających łopatek i pieprzyka na dole pleców, tuż przy pośladkach. Nawykła nawet do tego, że to on w łóżku wydawał polecenia, takie jak:
Zdejmij.
Szarpał wtedy za element ubioru, którego chciał, by się pozbyła.
Tym razem bluzka powędrowała w kąt pokoju, a dłonie Tomka sięgnęły do zapięcia stanika dziewczyny. Uśmiechnął się na widok jędrnych piersi schowanych w niebieski biustonosz w czarne kropki, ale jeszcze bardziej ucieszył go widok, gdy jej biustu nic nie przysłaniało, gdy mógł położyć na nim swoje ręce, poczuć tę miękkość i ciepło.
Wtedy nie zauważył równej opalenizny, pomimo że całował i pieścił całe jej ciało, zahaczając językiem nawet o długi kolczyk w pępku, który zdobił jej płaski brzuch.
Kiedy po wszystkim Paulina powtórzyła pytanie, mówiące o tym po co mu tak wiele przestrzeni, wyjaśnił jej, że po prostu myśli o przyszłości i o tym, by kiedyś założyć rodzinę. Jego zdaniem wygodą było posiadanie salonu i sypialni i na w razie czego, także wolnego pokoju, w którym można będzie urządzić dziecięcy.
W ogóle będę musiał wyjechać – oznajmił, opierając się o ścianę i odpalając papierosa.
Dokąd?
Muszę jeszcze w Anglii podpisać kilka dokumentów w związku z tym otwarciem działalności, a potem odwiedzić Niemcy, bo tam kolega ma dla mnie jakiś samochód. – Musnął Paulinę w czoło i wychylił się po pusty słoik, do którego strącał popiół.
Długo cię nie będzie? – dopytywała, wyraźnie smutniejąc.
Z jakieś dwa tygodnie co najmniej, ale gdy wrócę to ci to wynagrodzę.
Jak?
Niespodzianka – odpowiedział, zagryzając dolną wargę i uśmiechając się przy tym łobuzersko.
Przestań. – Trąciła go w ramię. – Będę miała wyrzuty sumienia, że ty mnie ciągle zaskakujesz, a ja ciebie wcale.
Nic się tym nie przejmuj. Ty jesteś takim moim prezentem na każdy dzień.
Eche, eche – wymruczała z niedowierzaniem.
Jak ci tak mówię, to znaczy, że tak jest – upierał się. – Zapisałaś się już do szkoły?
No. – Przewróciła oczami. – Ale nadal nie jestem przekonana co do tego pomysłu. Nie wiem co w takiej sytuacji będzie z Bartkiem. Kto będzie go w te weekendy pilnował.
A czemu ty się tym tak przejmujesz? – zdziwił się, nerwowo odgaszając papierosa. – Pomogłaś Natalii ile mogłaś. Miała wystarczająco dużo czasu, by się ogarnąć i jakoś sobie życie poukładać.
Niby tak, ale...
Niech szuka pracy od poniedziałku do piątku, a w weekendy będzie z synem.
To nie jest takie proste jak się wydaje, gdy się to mówi.
Ewentualnie ja mogę Bartka raz na jakiś czas przypilnować, gdy to będzie konieczne, ale ty i twoja mama powinniście dać dziewczynie się usamodzielnić. Wyręczałyście ją we wszystkim i przez to teraz jest jak jest. Nauczyła się was wykorzystywać.
Być może to tak wygląda, ale nie do końca...
Paula – przerwał jej stanowczo. – Ja sam widzę jak to wygląda i uwierz, że umiem wyciągać wnioski. Twoja mama zamiast układać sobie życie, ciągle niańczy wnuka. Jak nie ona to robi, to my, a Natalia zamiast mieć stałą pracę, to chwyci się jedynie czegoś chwilowego i to tylko po to, by mieć na pociąg i pojechać do Michała. A jak zaprosiła tam swojego syna, to z tobą, bo wiedziała, że sama się nie da rady nim zająć, bo jej się nie będzie chciało. Bo twojej siostrze to się niczego nie chce.
Skończyłeś? – spytała z wyraźną pretensją w głosie.
To że nie będę o czymś mówił, nie znaczy, że nie będę też myślał.
Wolę byś nie mówił, bo ja nie chcę tego słyszeć.
A co, prawda w oczy kole? – Wstał i nachylił się po koszulę. Zaczął ją ubierać, ale nie zapinał guzików. Zajął się zapinaniem rozporka dżinsowych spodenek przed kolana.
Możesz przestać taki być.
Jaki? – spytał, odwracając się w jej stronę, opierając przy tym o parapet.
Oburzasz się bo nie przyznaję ci racji.
Nie chodzi o moją rację, a o myślenie. Ciekaw jestem czy Natalia będzie tak samo niańczyła nasze dziecko, jak ty Bartka?
Myślę, że my nie będziemy tego potrzebowali. – Zaczęła zapinać stanik, a potem poszukiwać wzrokiem swoich cienkich, materiałowych spodni.
Ona też nie potrzebowałaby, gdyby myślała. – Nachylił się po żółte spodnie i podał je Paulinie. – W życiu tak już jest, Paula, że jak się nie uważa, gdy się robi, to potem trzeba robić nie tak jak się uważa, a tak jak się powinno.
Słucham. – Wstała i zasunęła zamek rozporka.
Jeśli nie przyszło jej do głowy, by się zabezpieczyć, albo chociaż zrobić to z kimś w miarę odpowiedzialnym kto o to dziecko potem zadba, to teraz powinna się ogarnąć i sama o nie dbać, a nie ciągle porzucać.
A kiedy twoim zdaniem go porzuciła?
A kiedy nie? Przecież nawet jak zabiera go z sobą do Michała, to tam zajmuje się nim matka czy babka jej faceta, a nie ona. Jak jej tego nie ukrócicie, to całe życie się będzie wami wyręczała. Dojdzie do tego, że to ty będziesz chodziła na wywiadówki do szkoły jej syna.
O co ci tak konkretnie chodzi?
O to, że nie chcę byś każdy swój wolny czas poświęcała cudzemu smarkaczowi.
Teraz przesadziłeś! Masz tak na niego nie mówić!
Sorry, nie mam nic do dziecka, ale mam wiele do jego matki. W życiu ponosi się konsekwencje swoich czynów. Ona nie poniosła żadnych. To ty i twoja matka ustaliłyście sobie grafik pod jej dziecko, zamiast niej!
Konsekwencje czynów – powtórzyła. – Myślisz, że każdego możesz, kurwa, wychowywać? – Pchnęła go i doszła do parapetu, by móc poczęstować się papierosem z pozostawionej tam paczki.
Każdego może i nie – odpowiedział, zaciskając dłoń na jej ręce i szarpnięciem dostawiając do ściany. Sprawił, że upuściła odpalonego papierosa. – Ale nie będziesz do mnie mówiła takim tonem – zapowiedział.
Puść mnie – zażądała, a kiedy to nie pomogło, to zdecydowała się na to by wymierzyć policzek wolną dłonią.
Tomasz zamknął oczy po siarczystym uderzeniu, a gdy ponownie je otworzył, to dało się w nich zauważyć coś dziwnego. Wyglądały dokładnie tak, jakby zaszły jakąś mgłą.
Trzykrotny huk rozszedł się echem po niemal pustym pomieszczeniu. Poczuł jak pieczę go wewnętrzna część dłoni. Spojrzał na zaczerwienione od łez oczy dziewczyny.
Możemy licytować się dalej – stwierdził. – Chcesz, to uderz, ale wiedz, że za każdym razem ci oddam – zapewnił twardym, dla niej zupełnie obcym tonem. Po chwili odsunął się i sięgnął pa papierosa, odpalił go wychodząc na balkon.
Oparła się o ścianę, czując jak drży na całym ciele. Miejsce po uderzeniu nadal bolało, ale nie było to na tyle dokuczliwe, by nie mogła się do końca ubrać. Nie było też konieczne, by przeglądała się w lustrze z zamiarem zatuszowania siniaków, bo Bordych miał w sobie na tyle rozsądku i opanowania, by nie uderzyć dziewczyny w twarz.

Po tym rozdziale bardzo mnie ciekawi czyje racje uważacie za słuszne – Tomasza czy Pauliny?
Uprzedzam was też, że wasze komentarze nie będą publikowały się od razu, bo włączyłem moderację, ale nie w takim celu, by publikować same pochlebstwa, ale by żadnego komentarza nie pominąć i na każdy udzielić odpowiedzi.