środa, 21 grudnia 2016

Paulina – część 13

Kolory tęczy

Paulina czuła się nijako, gdy Tomasza nie było przy niej, gdy nie pisał, nie dzwonił, nie witał się na dzień dobry jakimś ściągniętym z internetu wierszykiem lub po prostu emotikonem wyrażającym uśmiech, czyli tym samym też radość z tego, że są razem. Zawsze śmiała się z dziewczyn, które tak interpretowały wiadomości tekstowe, ona uważała się za rozsądniejszą, taką z dystansem. W końcu zaczęła czynić tak jak one i nastało to samoistnie, bez jej wyraźnego pozwolenia. Wtedy już rozumiała jak to jest się zakochać i w jaki sposób się to odczuwa. Tęsknota – jedno słowo, które wyrażało szczerość uczuć.
Jej każdy kolejny dzień wyglądał tak samo. Wstawała z łóżka, szła do pracy, w niej piła przesłodzoną kawę, pracowała, wracała i kładła się przed telewizorem, chcąc na moment zająć umysł obrazami z plazmy, niżeli troskami, które zaprzątały jej głowę. Obawiała się, że Tomasz już się nie odezwie, a sama nie chciała czynić pierwszego kroku, bo nigdy nie była panną skorą do narzucania swojego towarzystwa chłopakowi. Cechowała ją godność, poza tym uważała, że to on był winny, że to on powinien przepraszać, na dodatek to on obiecywał odezwać się kolejnego dnia, bo rzekomo miał jej coś pokazać.
Paulinaaa! – krzyczał Bartuś. – Ty mnie w ogóle nie słuchasz! – stwierdził i tupnął nóżką o stare, powycierane w wielu miejscach panele. Obraził się i pobiegł do drugiego pokoju.
Martwisz się Tomkiem? – zauważyła matka dziewczyny i dosiadła się obok córki.
Paula spojrzała na nią z miną wyrażającą coś na kształt oburzenia, bo tak naprawdę nie czuła się być w na tyle bliskich relacjach ze swoją matką, by opowiadać jej o swoich sprawach sercowych.
Nie przejmuj się. Odezwie się. Zależało mu.
Nie chodzi o to – zaprzeczyła. – Czasami myślę, że lepiej jakby się już nie odezwał.
Dlaczego tak mówisz? Myślałam, że wam się układa.
Bo układa. Znaczy, układało – poprawiła szybko. – Tylko on jest taki... zaborczy.
Zaborczy to było jedyne słowo jakie pasowało do określenia zachowania Tomasza, choć zdaniem Pauli i tak nie odzwierciedlało do końca tych wszystkich jego stanów i momentami dziwnych zachowań.
Faktycznie, ma trudny charakter, ale nie jest zły chłopak.
Ostatnio mówiłaś, że cię przeraża.
No niby tak, ma czasami coś dziwnego w oczach, ale sama opowiadałaś Natalii, że miał trudne życie, tak?
A ona oczywiście musiała ci powtórzyć! – uniosła się, po czym wstała i uznała, że ma dość, że musi się przejść, pobyć sama.
Ledwie wyszła z domu, a odezwał się jej telefon komórkowy. Nie miała możliwości go odebrać, gdyż nie wzięła go ze sobą, ale mały Bartuś ją w tym wyręczył. Chłopiec nawet wyjrzał przez okno, by poinstruować Tomka, w którą stronę poszła jego ciocia.
W prawo, w lewo, nie... no w tą co się nosi zegarek na niej – wyjaśnił.
Bordych zaśmiał się słysząc zakłopotanie w głosie czterolatka, potem pochwalił go, iż jest bardzo mądrym chłopcem i rozłączając się docisnął pedał gazu, choć prowadzenie ze złamaną nogą wcale nie należało do zadań najłatwiejszych. Tomek nawet nie miał pewności czy taka jazda jest legalna, ale postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy, teraz ważna była Paulina i to by ją dogonić.
Szła przed siebie, żałując iż nie ubrała czegoś cieplejszego. Wielkimi krokami zbliżało się lato, ale pogoda ciągle płatała przeróżne figle, często bywało wietrznie i deszczowo.
Wystraszyła się, gdy granatowy Golf zajechał jej drogę, przy tym wjeżdżając na chodnik.
Mój Boże! – krzyknęła, choć wiedziała już z kim ma do czynienia, bo Tomek zdecydował się na szybkie otwarcie drzwi.
Część, kochanie – przywitał się.
Żadne kochanie. Nie odzywałeś się tyle czas i nagle się zjawiasz, jakby gdyby nigdy nic i... – poczuła jak się zapowietrza i traci główny wątek. Nie była nawet pewna czy do końca logicznie składała swoją wypowiedź, ale to wcale nie przeszkadzało jej mówić i po zaczerpnięciu powietrza ponownie się wydarła.
Tomek słuchał jej wrzasków w całkowitej ciszy i nawet w wielkim skupieniu. Obserwował każdy ruch jej warg i ani powieką przy tym nie mrugnął. W końcu jednak zdecydował się wysunąć lewą nogę poza pojazd, a następnie chwycić oburącz za nogawkę spodenek i dopomóc prawej nodze, tej zagipsowanej.
Mój Boże, co ci się stało?
Znowu jestem Bogiem – zażartował. – Pomiędzy byciem Bogiem byłem skończonym dupkiem – zauważył i dziwnie się przy tym skrzywił. – A to, to powód mojego milczenia. – Postukał pięścią o biały gips. – Wypadek przy pracy. Szynę mi założyli.
Nie mogłeś zadzwonić?
Przyłożył policzek do prawego ramienia.
Potłukłem telefon. Kolega miał wysłać SMS-a, ale chyba się po mnie nie rozczytał i pomylił twój numer i... dopiero jak mu odpisano, po kilku dniach, to się zorientowałem, że ty nic nie wiesz. – Potarł palcami o czoło wyrażając w ten sposób swoje zakłopotanie.
Dlaczego sam nie zadzwoniłeś!? – krzyknęła.
Leżałem w szpitalu.
Nie mają tam budki telefonicznej?
Mają, ale... skoro ci napisał, a ty się nie odzywałaś...
Nic mi nie napisał! – ryknęła. – Boli? – zapytała już spokojniej i nawet zdecydowała się do niego podejść.
Nie, jest tylko trochę uciążliwe, ale nie na tyle bym nie mógł spełnić tego co obiecałem. Miałem ci coś pokazać – przypomniał. – Wsiądziesz?
Wsiadła. Uśmiechnęła się nawet pod nosem podczas zapinania pasów, a gdy usłyszała dobrze jej znane Może kawę i rogalika? to już nie kryła swojego zadowolenia z tego, że wszystko powróciło do normy. Wtedy było jej naprawdę dobrze, choć nie działo się nic nadzwyczajnego. Po prostu siedziała na miejscu pasażera, jej chłopak usiłował prowadzić pomimo złamanej i wstawionej w gips nogi, czuła jego dłoń na swoim kolanie. Wtedy myślała, że to dobrze może trwać wiecznie, że nigdy się nie skończy.
Tomek zaparkował przed dziwnym budynkiem. Zdaniem Pauliny ta ruina wyglądała na całkiem opuszczoną. Nawet przez moment bała się z nim iść, bo wyraźnie zmierzał do wejścia na starą i ciemną klatkę schodową. Szybko jednak pomyślała, że jej obawy są zupełnie nieuzasadnione, bo przecież była ze swoim chłopakiem, który zawsze się o nią troszczył i nie pozwoliłby na to, by coś złego ją spotkało. Na tyle mu ufała.
W kieszeni mam latarkę – powiedział i zatrzymał się, a gdy ją wyjęła, to ponownie zaczął kuśtykać, pomagając sobie przy tym jedną kulą.
Dokąd idziemy?
Na dach – odpowiedział, a jego oczy przy tym dziwnie zabłysły.
Zdaniem Pauliny było to mocno przerażające, ale pomimo tego nie miała zamiaru rezygnować z niespodzianki, więc ucieczka tym bardziej nie była jej w głowie.
Dotarli na ostatnie piętro, gdzie wyszli malutkim okienkiem na niższy daszek, a potem drabiną udali się na główny dach. Paulina weszła jako pierwsza, a potem obawiała się czy Tomek z nogą w gipsie sobie poradzi, ale o dziwo poszło mu to całkiem sprawnie.
Wspinasz się lepiej niż chodzisz – skomentowała.
Mam silne ręce – odparł i stanął za nią. Objął. Brodę położył na jednym ramieniu. – Patrz przed siebie – nakazał.
Dopiero wtedy zorientowała się, że opuszczona kamienica, do której ją zabrał, postawiona została na najwyższym wzniesieniu jakie było w ich mieście. Na dodatek były to obrzeża, a więc parząc we wskazanym przez niego kierunku miała dokładny widok na całe miasto. Co prawda zaczynało się już robić szarawo, bo pora była późna, ale i tak krajobraz złożony z dachów budynków mieszkalnych, sklepów, świateł był cudowny.
Nagle przed jej oczami pojawił się balon. Był różowy, więc doskonale zauważalny. Po nim pojawiły się następne i następne, i było ich więcej, coraz więcej.
Oczy blondynki rozszerzyły się z zadowolenia jak u małej dziewczynki, która otrzymała na urodziny wymarzony prezent. Była to czysta, niczym niezmącona radość, którą tylko potęgowały pocałunki, które Tomasz zostawiał na jej policzku, szyi i gołym ramieniu.
Zmarzłaś – zauważył i zdecydował się na zdjęcie koszuli z długim rękawem, po to, by móc ją nią okryć. – Uznaj to za moje przeprosiny – szepnął do ucha i objął ją ponownie.
W końcu dała radę wyrwać się z tego pięknego snu, gdy już wszystkie balony uleciały wysoko do nieba. Była ich cała masa, zdawało jej się jakby to były miliony, choć w rzeczywistości nie było ich więcej niż dwieście sztuk.
To było cudowne. – Odwróciła się w jego stronę i szeroko uśmiechnęła. – Miała wszystkie kolory tęczy – dodała
Wiem, bo tym dla mnie jesteś. Wszystkimi kolorami tęczy – odpowiedział. – Takim kolorowym początkiem nowego życia. Bez ciebie ono nie ma sensu – wyznał i pochwycił ją za ramiona, tylko po to, by nigdzie mu czasami nie umknęła. Chciał ją pocałować. Nie czuł jej miękkich warg na swoich ustach już tyle czasu, że niebotycznie za nimi tęsknił. – Kocham cię – powiedział jednak najpierw, zanim złączył ich ciała w pocałunku, a następnie w erotycznej, nieco niegrzecznej ekstazie, zważywszy na to, że kochali się na dachu opuszczonego budynku porą nie nocną, a wczesnowieczorną.

6 komentarzy:

  1. Jak tu go nie kochać? Wcale się nie dziwię, że Twoja tytułowa bohaterka za nim szaleje. Ta niespodzianka z balonami była nieziemska. To, że Tomek zawsze potrafi ją zaskoczyć to jego zdecydowanie główna wada. Ciężko byłoby czuć się przy nim nieszczęśliwą, obrażoną... A przynajmniej na razie. ❤
    Kłótnia nie była konieczna, ale z drugiej strony bił się jednak o dziewczynę, tak? Norbi przyszedł przecież po to, by jej powiedzieć, że jej facet jest "niebezpieczny" czyt. nieodpowiedni dla niej, a nie dlatego żeby poplotkować jak to było jak byli razem. No i te rogaliki i kawa. Miła norma. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, główną wadą takiego mężczyzny jak Tomek jest to, że od niego łatwo się uzależnić i trudno go wymazać ze swojego życia bez żalu, bo bohater z całą pewnością ma też dobre strony... ma całkiem wiele tych dobrych stron.

      Usuń
  2. Zgadzam się z przedmówczynią, trudno gniewać się na Tomka, skoro potrafi się zdobyć na takie romantyczne przeprosiny. Podobały mi się te słowa o tęczy :) Z drugiej strony to działa jak miecz obusieczny. Chłopak podchodzi do wszystkiego zbyt emocjonalnie.
    "Zawsze śmiała się z dziewczyn, które tak interpretowały wiadomości tekstowe, ona uważała się za rozsądniejszą, taką z dystansem" - jakbym czytała o sobie :D
    Ale jestem pewna, że to nie była ostatnia kłótnia naszej pary :P
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest jak miecz obusieczny - Tomka dobre strony, te niespodzianki, zaskoczenia, romantyzm, to jego największa wada, bo przez to trudno się kobiecie od niego uwolnić. Paulina sama złapała się na tym, że już tego nie potrafi.
      Nie, to z pewnością nie była ostatnia kłótnia pary, tylko przy kolejnej dojdzie już do rękoczynów.

      Usuń
  3. Paulina się zakochała, wreszcie sobie to uświadomiła, brakuje jej Tomka, jego obecności, tęskni za nim. Ona już się przyzwyczaiła do jego miłych gestów i teraz przez to czuje się zagubiona. Z jednej strony niby ją popieram, że się pierwsza nie chce do chłopaka odezwać, bo czuje się urażona jego zachowaniem, a z drugiej to kojarzy mi się to z oślim uporem.
    Bartuś zawsze na posterunku, zawsze chętny do pomocy, uśmiałam się jak tłumaczył Tomaszowi w która stronę udała się Paulina.
    Jedno lepsze od drugiego, oboje uparci jak osły, żadne nie chciało się pierwsze odezwać. Ciekawa jestem czy gdyby Tomek nie zorientował się, że jego kolega wysłał wiadomość obcej osobie, a nie Pauli, to dalej trwałby w swoim uporze i nie odezwał się pierwszy do dziewczyny. Myślę, że w końcu to i tak on pierwszy by się skontaktował, za bardzo mu zależy, żeby odpuścić, za bardzo się przywiązał za dużo czasu i energii w ten związek zainwestował, żeby teraz odejść.
    No i faktycznie, jak się na takiego faceta gniewać, no jak? Jak on taki uroczy? Faktycznie te wszystkie zalety Tomasza mogą kiedyś okazać się wadami, bo on do siebie przywiązuje, oplata niewidzialną liną, którą kiedyś będzie trudno przerwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A znasz istotę bardziej upartą od kobiety? Chyba tylko osioł mógłby z babą konkurować ;)
      Bartuś, jak już wspominałem, chciałem by był dziecięcy.
      Właśnie, zauważyłaś coś bardzo konkretnego, że w związku nie tylko chodzi o poświęcony czas, ale o zaangażowanie, o właśnie tę poświęconą energię.
      Tak, łatwiej odejść od faceta przy którym nic kobietę nie trzyma. Przy takim Tomku, mimo jego wad, trzyma wiele zalet.

      Usuń