Zdecydowane „tak”
W
tydzień po rozpoczęciu jesieni Natalia pokłóciła się z matką i
babką swojego partnera. Mało brakowało, a pokłóciłaby się
także z nim. Mężczyzna jednak, jej zdaniem, dokonał właściwego
wyboru i zdecydował się na to, by spakować najpotrzebniejsze
rzeczy i przyjechać z nią do jej rodzinnego domu. Jak nietrudno się
domyślić, Paulina wcale nie była z tego powodu zadowolona.
Tomasz
akurat brał prowizoryczny prysznic, bez użycia słuchawki
prysznicowej i deszczownicy, bo w takie rzeczy jeszcze nie zostało
wyposażone jego mieszkanie, gdy Paulina żaliła mu się na swoich
bliskich.
Blondynka
siedziała na toalecie i zajęta była goleniem nóg. Tomasz
natomiast opłukiwał swoje nagie ciało przy użyciu plastikowej
miski, w której znajdowała się o wiele za gorąca woda. Para
unosiła się w całej łazience.
– Przez
tą idiotkę musiałam wprowadzić się do pokoju matki, bo ona sobie
mieszka z dzieckiem i Michasiem.
– No,
ale... jakby tak na to spojrzeć inaczej, z tej lepszej strony, to
wcześniej miałaś na głowie ją i Bartka, a tak masz tylko matkę.
– Uśmiechnął się, a ona w odpowiedzi rzuciła w niego kolorowym
ręcznikiem.
– Teraz
mam na głowie bałaganiarskiego Bartka i pedantyczną matkę.
– To
odsyłaj gówniarza do tamtego pokoju, niech Natalia się nim
zajmuje.
Paula
spojrzała na Tomka z oburzeniem.
Mężczyzna
wyszedł z kabiny prysznicowej i owinął na około bioder świeżym,
suchym ręcznikiem.
– Albo
mam lepszy pomysł – powiedział nagle, zbliżając się do niej na
tyle blisko, by móc musnąć w czubek głowy. – Wprowadź się do
mnie. W końcu i tak bywasz tu ostatnio częściej niż w domu. Nawet
pomagałaś mi malować. Masz tu jeszcze trochę farby. – Dotknął
kciukiem jej policzka.
Od
razu wstała i zaczęła przeglądać się w stojącym, wysokim na
ponad dwa metry, lustrze w złotej ramie.
Tomek
stanął za nią i sięgnął do wiązania białego ręcznika, który
trzymał jej się na piersiach.
– Jesteś
piękna – stwierdził, obnażając ją przy okazji.
– A
ty zarosłeś – odparła, odwracając się w jego stronę i
poklepując po lewym policzku. – Włosy też masz jakieś nie
takie. – Zaczęła zaczesywać je do tyłu. Odczuwała przy tym jak
bardzo były mokre.
– Obiecuję
odwiedzić fryzjera. – Bez ceregieli przerzucił ją przez ramię i
wniósł do sypialni, pomimo tego, że usiłowała się wyrwać,
uderzając dłońmi o jego plecy i poruszając nogami, które zresztą
bardzo szybko obezwładnił.
Dziewczyna
wylądowała na środku dużego łóżka, którego brzegi i zagłowię
były tapicerowane, miękkie i delikatne w dotyku. Pościel na nim
była taka jaką wybrała i dzień wcześniej dała ją Tomkowi na
prezent, mówiąc, że to skromny upominek na nowe mieszkanie.
Trafiła nią kolorystycznie w brązy, beże i fiolety, gdyż
farbami, tapetami i dodatkami w takich kolorach zostały pokryte
wszystkie cztery ściany.
Paulina
była już bliska zapomnieniu się, a to wcale nie było takie
trudne, gdy ktoś całował w najintymniejszą część jej ciała i
robił to całkiem dobrze, sprawnie, kiedy trzeba to delikatnie, a
kiedy indziej intensywnie. Nagle jednak Tomek zadał jej pewne
pytanie, dotyczyło ono potencjalnej ciąży.
– Nie
robiłam jeszcze testu – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
– Dlaczego?
– Jakoś
nie miałam do tego głowy. – Wzruszyła ramionami, jakby to nic
nie znaczyło. W rzeczywistości jednak obawiała się, że jej bajka
dobiegnie końca w chwili, gdy kawałek plastiku pokaże dwie
czerwone kreski.
Bordych
nie chciał dziecka, widziała to w jego oczach wtedy, gdy
uświadomiła go, że ten raz się nie zabezpieczyli. Teraz także
nie wyglądał na takiego, który oczekiwałby dobrej nowiny i
wyczekiwał bycia ojcem.
– Jak
nie miałaś do tego głowy!? – uniósł się, wstał z kolan,
którymi wcześniej spoczywał na miękkiej pościeli i poprawił
ręcznik, by ten nie spadł z jego bioder.
– Nie
po drodze mi było do apteki, dobra?
– Okay
– odpowiedział po dłuższej chwili. – Mnie było po drodze –
dodał, zmierzając w stronę nowoczesnej, fioletowo-beżowej komody
zrobionej na wysoki połysk. Wyjął z górnej szuflady zapakowany
test ciążowy i rzucił go na łóżko, nieopodal Pauliny.
– Teraz?
– Nie,
w grudniu, popołudniu, ale za rok – zadrwił. – Zrozum, że ja
wolę wiedzieć, jakoś się przygotować...
– Do
zwinięcia żagli? – zapytała go wprost. Wstała z łóżka,
wzięła z sobą test i ruszyła w stronę łazienki.
Niespodziewanie
Tomek pochwycił ją za nadgarstek i delikatnie szarpnął.
– Jakie
zwijanie żagli? – postanowił dopytać. – Ja się nigdzie nie
wybieram. Wiem, że może nie zachowałem się super, gdy mi
wspomniałaś, że to możliwe, że możesz być w ciąży, ale to
niczego między nami nie zmienia – stwierdził, stając przez nią,
a kciukami zaczął czynić okręgi na jej kłykciach w celu
uspokojenia. – Czy to dziecko będzie, czy go nie będzie, ono ani
nas nie scali, ani nas nie rozłączy. Poza tym chciałbym kiedyś
byśmy mieli dziecko, ale kiedyś, za jakieś dwa lata, po ślubie,
jednak jeśli to zdarzy się wcześniej, to trudno, jakoś razem damy
radę.
Paulina
nie należała do osób, które z byle powodu się wzruszają. Tym
razem jednak nie dała rady samej siebie opanować i początkowo
tylko kilka łez stoczyło się po jej policzku. Jednak kiedy Tomasz
zdziwiony zapytał Co ty? Płaczesz? i przygarnął ją do
siebie, mocno przytulając, to wszystkie tamy puściły, a łez
pojawiło się więcej.
W
tamtej chwili Paula pomyślała, że może to całe bycie młodą
matką, nie byłoby aż takie złe, bo w końcu miała przy swoim
boku odpowiedzialnego mężczyznę, który dałby radę stanąć na
wysokości zadania i zadbać o nią oraz o dziecko. Blondynka już
pogodziła się z losem, że test może pokazać dwie kreski, bo
nawet miesiączka jej się spóźniała i to o ładnych kilka
tygodni. Wszystko jednak okazało się być spowodowane stresem. Na
kawałku plastiku pokazała się jedna kreska, a dziewczyna poczuła
dziwny i niezrozumiały żal. Nawet kilka dni przez to była nie w
humorze, ale w końcu sama doszła do wniosku, że to by było za
wcześnie dla nich obojga, że dobrze będzie, gdy jakiś czas pobędą
sami, we dwoje.
Między
Pauliną a Tomaszem nic się nie zmieniło. Mężczyzna nadal często
odbierał ją z pracy i odwoził do domu. Wpadał do jej rodziny na
kolacje, a sam dostarczał im kawę i rogaliki na śniadanie. Nie
zapominał także o czekoladzie na gorąco dla Bartusia, gdyż
chłopiec kilkakrotnie wcześniej mu się upomniał, a raz nawet
zalał łzami, że on niczego oprócz rogala nie dostał. Wszystko
było więc jak dawniej, z tą różnicą, że Paulina często u
Tomka nocowała, zwłaszcza w weekendy, gdy oboje poświęcali czas
wolny na remont jego mieszkania, a to wiązało się ze wspólnym
jeżdżeniem po sklepach z farbami i takich meblowych, następnie
ustawianiem tego wszystkiego, malowaniem ścian, ozdabianiem
dodatkami.
Pewnego
razu Tomasz odbierając Paulinę z pracy od razu zapowiedział, że
nie jadą do żadnego Liroy Merlin, a za miasto, bo on ma
ochotę pooddychać świeżym powietrzem.
Dziewczyna
przystała na jego propozycję, choć spojrzała się na niego
dziwnie, jakby zupełnie nie rozumiała i nie podzielała jego
ochoty. W końcu, gdy dojechali na miejsce, usiadła na masce i
przyjrzała się miastu, które widoczne było na dole i nieco w
oddali. Spodobało jej się.
– Dokąd
chciałabyś pojechać? – zapytał nagle, wciskając zmarznięte
dłonie do kieszeni. Wcześniej ofiarował dziewczynie swoją
wiosenną kurtkę.
– W
jakim sensie?
– Ateny?
Paryż? Póki co byliśmy tylko w Szwecji i myślę, że należy nam
się jakiś zimowy urlop.
– Masz
wydatki...
– Tak,
tak, wiem, ale nie chcę teraz kończyć... nawet nie chcę zaczynać
remontu tego ostatniego pokoju. Zamiast tego wolę urlop. Połaźmy
jutro po biurach podróży, może znajdziemy jakąś ciekawą ofertę.
– Jeśli
chcesz – przytaknęła, jednak wcale nie było jej na rękę
szastanie nieswoimi pieniędzmi, choć Tomasz zawsze powtarzał, że
przecież nie planują rozstania, tak więc to wszystko co teraz
należy do niego, będzie należało także do niej i to aż do
grobowej deski.
Bordych
zdecydował się na przyciągnięcie Pauli do siebie i rozpoczęciu
tego co oboje bardzo lubili, było to oczywiście wymienianie śliny,
wzajemne uśmiechanie się do siebie i prawienie sobie komplementów.
– Zimno
ci – stwierdziła, bo poczuła jak drżą mu ręce oraz jak zimny
jest jego brzuch, gdy wsunęła dłoń pod fiołkową koszulę i
białą podkoszulkę.
Chciała
oddać kurtkę, która zarzucona była na jej ramiona, ale on jej
zabronił. Poprawił ubranie, tak by dobrze na niej leżało i podał
kluczyki od samochodu.
– Sprawdź
bagażnik, powinienem tam mieć jeszcze jakąś bluzę – rozkazał.
Poczuła
się dziwnie, że ma mu usługiwać. Uważała, że sam powinien się
pofatygować, bo w końcu to jego samochód i to jemu było zimno,
ale ponieważ, to ona miała na sobie jego kurtkę, zdecydowała się
wypełnić rozkaz.
– Ten
jeden raz zrobię jak sobie życzysz – powiedziała oddalając się
od niego.
– Jeszcze
nieraz zrobisz jak sobie zażyczę – szepnął tak cicho, że nie
była w stanie tego usłyszeć.
Paulina
otworzyła bagażnik i od razu zaczęła się uśmiechać. Balony we
wszystkich kolorach tęczy zaczęły wylatywać z samochodu i wznosić
się do nieba.
– Łap
tego największego! – krzyknął szybko Tomasz i stanął w
odpowiedniej odległości, by w razie czego jej pomóc.
Udało
jej się złapać sznurek balonu o jasnoczerwonym kolorze. Wpadła
przy tym prosto w ramiona Tomka, gdyż manewr, który wykonała nie
był prosty jeśli miało się na sobie wysokie buty. Chłopak jednak
odpowiednio ją podtrzymał.
– Uważaj
– szepnął.
Jednak
ona wcale nie słuchała jego upomnień. Wpatrzona była w
pudełeczko, które przyczepione było do wstążki balonu. Szybko
wzięła je w dłonie i zapytała:
– Cholera,
Tomek, co to jest?
Zaśmiała
się, a on uśmiechnął skromnie.
– Sama
sprawdź – zachęcał.
– Dobrze.
– Ostrożnie, bardzo powoli, podniosła wieko i przyjrzała się
złotemu pierścionkowi z jasnym, błękitnym oczkiem. – Nie wiem
co ci powiedzieć – oznajmiła bardzo zmieszana. Co jakiś czas
zerkała naprzemiennie to na biżuterię, to na chłopaka.
– Może
na początek, czy trafiłem w twój gust – podpowiedział.
– Tak,
ale..., ale...
– Powiedz
co czujesz. Czy tego chcesz?
– Tak!
– wykrzyknęła, sama będąc oszołomiona i zaskoczona tą
odpowiedzią. Tak! wypowiedziała jednak zgodnie z sercem i
uczuciami.
Potem
rzuciła się chłopakowi na szyję, a on ostudził jej zapał, chcąc
by z tradycji stała się zadość. Wyjął pierścionek z opakowania
i padł przed miłością swojego życia na kolana, chcąc
samodzielnie wsunąć biżuterię na jej serdeczny palec.
– To
za jakieś pół roku będziesz panią Bordych – zapowiedział,
wstając i składając muśnięcie najpierw na jej czole, potem na
czubku nosa, a następnie na ustach. Przy ustach zdecydował się
zostać na dłużej.
Nadrobiłam ostatnie rozdziały i wydaje mi się, że Paulina ostatecznie wpadła w sieć zastawioną przez Tomka. Na początku ich znajomości otwarcie mówiła, co jej się nie podoba i była gotowa się kłócić, a teraz fakt uderzenia jakoś rozszedł się po kościach. Oczywiście ona też zachowała się źle, wymierzając mu policzek. To mnie zmusiło do refleksji, że jak kobieta tak zrobi to wszystko ok, wyraz siły, a jak facet to już brutal. A jednak Tomek wyraźnie ją sprowokował, cały czas ją kontroluje i ogranicza, a Paulinie... zdaje się to już nie przeszkadzać. Naprawdę się zakochała. Gdy chłopak wyjechał, odchodziła od zmysłów, a przecież rozstali się zaraz po tym uderzeniu.
OdpowiedzUsuńI teraz jeszcze te oświadczyny... Ładny pomysł, nie powiem, romantyczny i oryginalny. A jednak dziewczyna prawie w ogóle się nie zastanowiła, nie miała żadnych wątpliwości, a przecież jej związek z Tomkiem nie zawsze był kolorowy. Przeczuwam, że powiedzenie "tak" okaże się błędem :P
Powiedziała tak w chwili euforii. Wątpliwości jednak się pojawią.
Usuń