niedziela, 15 stycznia 2017

Paulina – część 15

Czasu nie da się cofnąć

Rzekomo nie ma niczego gorszego niż rozstawanie się w gniewie, ale Paulina nie myślała o tym w takich kategoriach, gdy Tomek odwoził ją do domu. Tak naprawdę chciała jak najszybciej wysiąść z jego samochodu, udać się do swojego pokoju, położyć na łóżku i najlepiej to zasnąć, bo wtedy nie byłaby zmuszona myśleć o tym wszystkim co między nimi miało miejsce.
Całą drogę zastanawiała się dlaczego tak właściwie wsiadła do jego auta. Teraz gdy w nim siedziała, to o wiele bardziej wolałaby wracać na piechotę i nie musieć znosić jego towarzystwa.
Jeśli ci za gorąco, to podkręć klimatyzację – odezwał się jak gdyby nigdy nic.
Wejrzała się na niego w sposób bardzo nieuprzejmy, wręcz obrażony. Nie odpowiedziała nic.
Podrapał się po nosie i zasyczał, gdy przyszło mu zdjąć nogę z gazu. Tę kończynę niedawno miał złamaną i ciągle odczuwał ból w niektórych momentach, zwłaszcza, gdy za szybko nią poruszył lub za mocno napinał mięśnie łydki i ud. Sam pofatygował się dłonią do pokrętła, by włączyć mocniejszy nawiew, a temperaturę powietrza zmienić na chłodniejszą.
Paulina wyłączyła klimatyzację całkiem.
Rzucił jej niezadowolone spojrzenie, ale w sekundę potem się uśmiechnął, by po chwili na dobre się roześmiać.
Złośliwa jesteś – skomentował. – I pomyśleć, że ten cały foch jest o nic – nie dowierzał.
Jakie o nic, Tomasz? Uderzyłeś mnie! – wytknęła mu z gniewem. Podniosła przy tym ton, a na dodatek ściszyła muzykę, by dokładnie i wyraźnie ją usłyszał.
A, bo ty to mnie niby nie uderzyłaś – zironizował, wchodząc w zakręt na tyle ostro, że odbiła się ramieniem od bocznych drzwi.
Jedź ostrożniej! – poleciła krzycząc.
Ej, ej, ej, piękna pani, ja miałem połamaną nogę, a nie uszy. Ja naprawdę cię słyszę, nawet gdy mówisz o jakieś dziewięćdziesiąt procent słabiej, znaczy się ciszej.
Westchnęła okazując tym swoje niezadowolenie. Spojrzała w boczną szybę i zacisnęła zęby pod wpływem silnego gniewu.
Ale ty złośnik jesteś – skomentował ponownie, tym razem zatrzymując się pod jej domem.
Kiedy to spostrzegła i chciała wysiąść, to zablokował drzwi jednym kliknięciem na kierownicy.
Wyjeżdżam, nie będzie mnie jakieś trzy tygodnie, może dwa. Nie chcę by to było nasze ostatnie wspomnienie. A co, gdy nie wrócę, gdy będę miał jakiś wypadek albo tobie coś się stanie. Warto się tak gniewać o nic.
To nie jest nic, Tomasz!
Dobrze – przyznał jej rację. – Zareagowałem agresją, ale znacznej krzywdy bym ci nie zrobił, nie potrafiłbym.
Znacznej krzywdy – powtórzyła po nim w taki sposób, jakby nie wierzyła własnym uszom.
Paula, cholera jasna, ty też mnie uderzyłaś, na dodatek po raz drugi! – uniósł się. – I co, to ja mam przepraszać? Ja mam się kajać, jak to ty nie panujesz nad nerwami?
A ty to niby panujesz?
Nie trzasnąłbym ci, gdybyś ty pierwsza...
Nie chcę tego słuchać. Otwórz drzwi! – zażądała.
Usłuchał jej. Zwolnił blokadę i pozwolił wysiąść. Zanim jednak znacznie się oddaliła, to zdecydował się jeszcze na powiedzenie jej:
Kocham cię. Bardzo mocno cię kocham.
Te ostatnie słowa Tomasza Bordycha dźwięczały w Pauliny głowie i odbijały się echem od każdego zakamarka jej duszy. Już tego samego dnia, wieczorem, nosiła się z zamiarem, by zatelefonować do mężczyzny. Stała wtedy w łazience, przed dużym lustrem, zawieszonym na ścianie umalowanej na jaskraworóżowy kolor. Właśnie wyszła spod prysznica i przecierała długie blond włosy ręcznikiem, chcąc je choć trochę osuszyć, bo jak na złość suszarka musiała się zepsuć.
Wszystko jest dzisiaj przeciwko mnie – stwierdziła i chwyciła za telefon, by móc się Tomaszowi poskarżyć.
Zrezygnowała jednak z rozmowy z nim, gdy zerknęła w lustro ponownie i przyuważyła siniak wielkości jego dłoni, który szpecił jej opalone, zgrabne udo.
Nie odezwę się pierwsza – zapewniła samą siebie prosto w twarz i powróciła do osuszania włosów.
Paulina doskonale zdawała sobie sprawę z upływającego czasu i lat, które z wiekiem coraz szybciej przemijały. Jej zdaniem nie była już wcale taka młoda. Dwadzieścia dwa lata to był odpowiedni wiek na zakładanie rodziny, planowanie z kimś przyszłości. Wiedziała, że z Tomaszem miała szansę na to wszystko, a ich wspólne życie byłoby stabilne pod względem finansowym. Tomek umiał się zatroszczyć o to, by mieć stałą pracę i satysfakcjonujący dochód. Potrafił też zadbać o kobietę i zaangażować się w związek. Paula była pewna, że Bordych byłby też dobrym ojcem.
Dziewczyna coraz częściej zaczęła przekonywać samą siebie, że przecież nic tak strasznego się nie stało. Zaczęła nawet w myślach przyznawać rację swojemu chłopakowi, że to ona pierwsze podniosła na niego rękę, tłumaczyć go samej sobie, że miał prawo się zdenerwować i oddać, bo przecież ona też każdemu zawsze, i to od najmłodszych lat, oddawała.
Blondynka czuła też, że zmarnowała ostatnie cztery lata na Norberta, nie chciała więc teraz marnować kolejnych na Tomka. Postanowiła nie śnić o ideale, na zimno szacować zyski i straty, plusy i minusy i w końcu podjąć jakąś decyzję. Chciała albo raz na zawsze od bruneta się uwolnić, albo zaangażować się w równym stopniu co on sam i zacząć tworzyć ten związek na poważnie. W końcu też zdecydowała się do niego zadzwonić, ale w odpowiedzi usłyszała tylko automatyczną pocztę głosową. Ponowiła próbę po kilku godzinach, potem na następny i jeszcze na następny dzień. Odchodziła od zmysłów i gdy po dwutygodniowym braku wiadomości od niego była gotowa już iść na policję i zgłosić zaginięcie, to Tomek pojawił się przed drzwiami jej domu z wyjaśnieniami, które zaczął od:
Nie włączyłem roamingu.
Zazgrzytała zębami i choć w pierwszej chwili miała ochotę udusić go gołymi rękoma, to zdecydowała się tylko na to, by rzucić mu się na szyję i wycałować.
Gdybym wiedział, że będziesz się aż tak cieszyła, to przytrzymał bym cię jeszcze w takiej niepewności ze dwa tygodnie – oznajmił. Uniósł ją przy tym i wniósł do domu, a potem całując, starał się odnaleźć klamkę za plecami, by móc zamknąć drzwi.
Tomek, Tomek! – wykrzyknął czteroletni Bartuś. – Masz jakieś prezenty? – zaczął dopytywać.
Oczywiście, że mam – stwierdził, kucając przed chłopcem. – Ale musisz zamknąć oczy, stanąć przy ścianie i policzyć do trzydziestu.
A ty wtedy schowasz to co dla mnie masz – domyślił się i nie czekając na więcej wyjaśnień od razu stanął przy ścianie i rozpoczął odliczanie.
Tomek wyjął z plecaka rozłożony na części pistolet na farbę i każdy jego element ukrył w innym miejscu. Trącił Bartusia w ramię, ogłaszając mu, że już czas zacząć szukać, a sam zamknął się z Pauliną w pokoju jej matki.
Gdy znajdziesz wszystkie trzy części, to zapukaj! – krzyknął poprzez zamknięte drzwi.
Oszalałeś, jeszcze sobie krzywdę zrobi.
To ja za moment zrobię sobie krzywdę, jeśli w tej chwili nie zobaczę cię nago. – Chwycił za dół jej bluzki i nim się obejrzała, to zdjął jej ją przez głowę. – Nie mogłem się doczekać, a wiesz ile pokus minąłem po drodze?
Pań co polują na tiry? – domyśliła się.
Nieprawda. One wcale nie polują na tiry, a na osobówki, bo tirem to przecież tam nawet nie ma gdzie stanąć – zaczął się wymądrzać, jednocześnie odpinając zamek jej krótkich, dżinsowych spodenek. – Na krok z domu bym cię w nich nie wypuścił. Są krótsze niż większość moich majtek. – Odrzucił ubranie na bok, trafiając nim w pobliską komodę i pchnął dziewczynę z taką siłą, że ta wylądowała na złożonej kanapie.
W takich momentach jego władczość i zdecydowanie jej nie przeszkadzały. Takie zachowanie Tomasza w łóżku było dla Pauliny silnie podniecające i sprawiało, że seks stawał się bardziej satysfakcjonujący, a orgazm intensywniejszy.
Okazało się, że skończyli w samą porę, bo Bartuś zamiast zapukać, zdecydował się wkroczyć do pokoju z informacją:
Babcia wróciła i pomogła mi szukać!
Paulina w ostatniej chwili nakryła nagie ciało narzutą, która zarzucona była na kanapę, a Tomasz szybko wstał i podciągnął dżinsy opuszczone do połowy ud. Przy tym bokserki nieco mu się podwinęły i zaciągnięte były jedynie do połowy pośladków, ale zdecydował, że poprawi je potem, gdy pójdzie skorzystać z toalety.
Wyjdź – polecił Bartusiowi, ale wtedy Iwona stanęła w progu i uważnie przyjrzała się córce i jej partnerowi.
Co wy tu robiliście? – spytała, choć zdawało się, że dobrze wie jaka jest odpowiedź.
Jakby to powiedzieć? – zaczął Tomek, nieco się przy tym denerwując. Potarł otwartą dłonią o potylicę. – Rozmawialiśmy, ale w taki... dorosły sposób.
Ubierzcie się – poleciła im. – Ja w tym czasie zrobię jakieś kanapki. Już pora kolacji – zauważyła.
Iwona wyszła, ciągnąc za sobą wnuka, który zaciekawiony dopytywał czym różnią się rozmowy dorosłych od tych normalnych.
Paulina przyłożyła czoło do oparcia kanapy i poczuła jak rumieńce na jej policzkach stają się bardziej gorące, a przez to też bardziej czerwone. Te pierwsze zawitały na jej twarz przez intensywność doznań seksualnych. Teraz natomiast był to wstyd, ale na tyle niepoważny, że prowadzący do głośnego rozbawienia.
Boże, ale wtopa – powiedziała, a Tomek w myślach przyznał jej rację.
Mogłaś powiedzieć, że poszła tylko na chwilę. Myślałem, że jest w pracy – wyjaśnił, wkładając jednocześnie rękę do majtek, by móc je poprawić.
Nie sądziłam, że wróci tak szybko. Musiała zauważyć twój samochód i zechcieć się przywitać.
Czyli to moja wina? – dopytywał, jednocześnie zbierając damskie ubrania z podłogi i mebli, by móc je podać swojej kobiecie.
A co? Moja?
No dobrze, jeśli chcesz, to ja mogę być temu winny – wzruszył ramionami. – Musi mnie lubić, skoro po tym wszystkim jeszcze zrobi mi kolację. – Puścił do blondynki oczko, a potem poczekał aż się ubierze, by wspólnie mogli opuścić pokój jej matki i pojawić się w kuchni.
Ledwie umyli dłonie pod zlewem, pryskając przy tym wodą na wszystkie strony i w siebie nawzajem, a w Pauliny głowie pojawiła się pewna myśl. Nie chciała jednak robić dalszych scen, odchodzić od stołu i ciągnąć chłopaka za sobą do pokoju, gdzie mogliby być sami. Zdecydowała się przez chwilę o tym nie myśleć, a potem odprowadzić go do samochodu.
Nie zabezpieczyliśmy się – powiedziała kiedy stali przy furtce.
Zagryzł dolną wargę i na krótki czas zaniemówił. Minę miał niewesołą. Nie rozpromienił się już. Jej wypowiedź skwitował krótkim:
Cholera! No trudno, czasu już nie cofniemy.

4 komentarze:

  1. Przyznam szczerze, że po czymś takim, to nie chciałabym, żeby mnie facet odwoził, wolałabym na nóżkach zasuwać, niekoniecznie miałabym ochotę na jego towarzystwo. Ale cóż, Paula jednak zdecydowała się na towarzystwo Tomka, chyba tak naprawdę sama nie wie czego w tej chwili chce, poza faktem, że jest jej źle i bije się z myślami, a one natrętne nie chcą dać jej spokoju.
    Ja cały czas jej nie rozgrzeszam, to ona pierwsza go uderzyła i to nie po raz pierwszy, ale wkurza mnie jego zachowanie, on ją jednak mocno uderzył, aż go łapsko zabolało, to o czymś świadczy, a sprowadza to co zrobił do nic nie znaczącego zdarzenia.
    Oj tam, oj tam, zaraz złośliwa, ja też bym tak zrobiła na przekór, jak Paulinka z tą klimą.
    Tomaszek bierze Paulinę pod włos, czaruś jeden, lepiej się nie rozstawać w gniewie, bo co jak się któremuś z nich coś stanie, będą żałować, no i jeszcze to "Kocham cię. Bardzo mocno cię kocham" to taka wisienka na torcie, on dobrze wie co i kiedy jej powiedzieć, żeby uderzyć w odpowiednią strunę.
    To kocham z ust Tomka jak się rozstawali, to był taki katalizator, który sprowokował Paulinę do przemyślenia na poważnie przyszłości ich związku. Tak trochę na zimno zrobiła kalkulację, plusy i minusy, ale myślę, że tak naprawdę większość kobiet tak robi. Do tej pory to Tomek był tą stroną bardziej zaangażowaną, dążącą do poważnego traktowania ich związku, ale teraz Paulina też zaczyna w tych kategoriach to postrzegać. Cały czas w Pauli tkwi przekonanie, że straciła cztery lata z Norbim, że tego czasu już nie da się odzyskać, no bo faktycznie nie da się cofnąć czasu i postapić inaczej. Zaczyna samą siebie przekonywać, że Tomasz to ten właściwy, ten z którym chce być, założyć z nim rodzinę, mieć z nim dzieci, tylko czy to dobra motywacja do zakładania rodziny, no bo tak wyszło jakby ona nic głębszego do niego nie czuła, chyba się czepiam swoją drogą.
    Te plusy i minusy związku to w porządku, powinna podjąć jakąś decyzję, jak to się mówi, wóz albo przewóz. Ale niepokoi mnie, że ona zaczęła go usprawiedliwiać przed samą sobą, że to jej wina, że on ją uderzył, poniekąd tak, bo go sprowokowała, ale wina powiedzmy leży gdzieś po środku, nie podoba mi się to wybielanie Tomasza.
    Jak to dwa tygodnie rozłąki potrafią wpłynąć na ludzi, co może tęsknota i strach o drugą osobę zrobić. A tak w ogóle to wydaje mi się, że Bordych specjalnie z tym roamingiem zakręcił, specjalnie gad jeden od Pauli nie odbierał, żeby nie tylko tęskniła za nim, ale żeby się martwiła. No i osiągnął cel, foch poszedł w niepamięć, a dzięki temu było gorące powitanie. Tylko niestety bardzo szybkie, czy Tomasz naiwnie myślał, że Bartek zapuka i grzecznie poczeka za drzwiami, haha. Biedni, niemalże zostali przyłapani na gorącym uczynku, na tych Tomkowych "rozmowach w dorosły sposób" haha.
    Ej, no, kochający facet nie powinien tak zareagować na wieść, że może właśnie zmajstrowali małego Tomcia, albo małą Paulinkę, nieładnie, co to ma znaczyć, "no trudno", miłe to nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to było jakieś wielkie zdarzenie? Trzy klapsy raptem. Takie coś naprawdę coś znaczy? Ja bardziej chyba martwiłbym się tym, że Tomasz chce decydować za Paulinę o tym co powinna robić, jak się nosić, jaką kawę pić. Ważne też jest to, że Tomek stara się Paulą manipulować, poruszać nią za pomocą słów i gestów, jakby była kukiełką.
      Czuje coś tam czuje, bo jednak tęskniła bardzo, gdy nie dawał znaku życia, wtedy co wrócił z nogą w gipsie.
      Myślę, że Tomek swoje dzieci wychowywałby tak, by czekały za drzwiami, a nie wchodziły do sypialni rodziców.
      Oczywiście, że miłe to nie było, ale przynajmniej realne, takie szczere, a nie udawanie radości, gdy nie ma powodów do szczęścia.

      Usuń
    2. Tak, naprawdę takie coś znaczy, "nawet raptem trzy klapsy", jest to oczywiście moje prywatne zdanie. No chyba, że pociągnięcie z liścia też nic nie znaczy, no to może wtedy byłabym skłonna powiedzieć, że to było nic takiego. A przecież gdyby dla Tomka ten policzek nic nie znaczył, to by Pauliny nie uderzył w odwecie. Prawda jest taka, że oboje są winni tej sytuacji.
      Faktycznie Tomek manipuluje Paulą, jest w tej materii mistrzem, umknęło mi wcześniej, ale ona kawę już teraz mniej słodzi, bo on tak chciał. Z tą długością spodenek, to uznałam za żart, za takie tylko gadanie, bo mój mąż też czasem do mnie tak mówi, że w tej kiecce, albo w tych spodenkach to mam się nie ważyć na ulicę wychodzić, tylko w domu i to najlepiej jak sami jesteśmy.
      Może Tomek by i tak wychował, żeby mu dzieci bez zaproszenia nie wchodziły do sypialni, ale mi tu bardziej chodziło o tą konkretną sytuację, o podekscytowanego czterolatka, który odnalazł prezent od dawno nie widzianego wujka.

      Usuń
    3. Mnie bardziej chodzi o to, że ona zaczęła, więc on miał prawo oddać, bo z jakiej paki facet miałby pozwolić kobiecie na to, by ta go okładała?

      Usuń